niedziela, 30 września 2012

Chapter Twenty-Eight

Nawet nie zauważyłam kiedy Harry wrócił spowrotem.
-Szybki jesteś - powiedziałam,gdy wsiadał do samochodu.
- Szybki ? Nie było mnie dobre 40 miunt. Zagadałem się z Lou.
Byłam taka zamyślona, że nie zauważyłam kiedy upłyneło tyle czasu.
- Możliwe. Zamyśliłam się.
- Często się zamyślasz.
Nie odpowiedziałam nic tylko ponownie wbiłam wzrok w szybe. Całą drogę milczeliśmy. Harry już chyba zauważył, że nie chce z nim rozmawiać. Po prostu muszę być sama. A może powinnam sama wyjechać ? Wybiłam sobie tą myśl z głowy. Załamałabym się do końca. Cały czaspatrzałam za okno. Po jakimś czasie dojechaliśmy. Nie wiem czy to było kilka minut czy godzin. Po prostu straciłam poczucie czasu.
- Jesteśmy - usłyszałam głos Harry'ego
Rozejrzałam się po okolicy. Byliśmy na jakimś pustkowiu. Przed nami był mały domek jednopiętrowy. Wokół było dosyć dużo drzew za którymi ujrzałam małe jeziorko. Wspaniałe miejsce do przemyśleń.
- Ładnie tu. - stwierdziłam.
- Ciesze się, że ci się podoba.
Chłopak zamknął samochód i skierowaliśmy się w strone domku. Harry otworzył drzwi kluczem, który wyjął z kieszeni. Weszliśmy do środka. Chyba znajdowaliśmy się w salonie. W kącie wisiała plazma, a naprzeciwko stała beżowa kanapa. Na środku stał stół i krzesła. Też beżowe.  Do tego kilka obrazów, gustowne firanki i jakieś kwiatki.
- Podoba ci się salon ?
- Jest wspaniały.
- Ma jeszcze kuchnie, sypialnie i łazienke.
- Obejrzymy później. Chodźmy się przejść.
- Skoro chcesz.
Odłożył torby na kanape i schował telefon do kieszeni. Wział mnie za ręke i wyszliśmy. Poczekałam przy furtce, a Harry szybko zamknął dom.  Po chwili do mnie doszedł.
- Chodźmy nad jezioro. - zaproponowałam
- Dobra.
Skierowaliśmy się w strone wcześniej wspomnianego miejsca. Gdy doszliśmy na miejsce zaniemówiłam. Niby zwykłe jeziorko z małym pomostem i plażą, ale mi wydawało się tu magicznie. Harry chyba mnie zna lepiej niż myślałam. W końcu gdyby mnie nie znał nie wiedziałby, że potrzebuje odpoczynku akurat w takim miejscu. Usiedliśmy na pomoście. Wtuliłam się w mojego chłopaka.
- Dziękuje, że mnie tu zabrałeś. Wspaniałe miejsce na oderwanie się od świata.
- Nie masz za co dziękować. To normalne, że chce ci pomóc - przytulił mnie mocniej.
- Kocham cię - wyznałam swoje uczucia
- Ja cb też słonko. - odpowiedział Harry, a następnie pocałował mnie w czoło.
W tej chwili nczułam jakby wszystkie problemy zniknęły. Jakbyśmy byli sami na świecie. Tylko ja i on. Szczerze to pasowałaby mi taka wersja.
- Często tu przyjeżdżasz ? - zapytałam
- Tylko czasami. Nie mam na to czasu.
- Ja gdybym mogła spędzałabym tu każdą wolną chwile.
- Teraz tak mówisz. Później zaczęłoby ci się nudzić.
- Możliwe.
- Boje się lecieć do Polski na ten pogrzeb. Boje się, że tego nie wytrzymam. - odezwałam się po chwili milczenia.
- Jeśli to co pomoże to mogę jechać z tobą.
-  Nie masz żadnych koncertów ? Ani nic w tym stylu ?
- Mam wywiad i podpisywanie, ale chłopacy dadzą sobie radę bezemnie.
- Nie musisz rezygnować z tego dla mnie.
- Dla ciebię to ja móglbym nawet odejść z zespołu.
- Ale tego nie zrobisz !
- No narazie nie.
- Naprawdę chcesz ze mną jechać ?
- Jeśli to sprawi, że będziesz się mniej bać.
- Jesteś wspaniały.
- Wiem.
- I skromny.
- To też wiem.
Zaśmiałam się lekko. Dzisiaj dowiedziałam się o śmierci ojca, a już się uśmiecham. I to wszystko dzięki jednemu człowiekowi, którego tak bardzo kocham. Nad jeziorem siedzieliśmy jeszcze około dwie godiny. Dopiero, gdy zaczęło się ściemniać wróciliśmy do domku.
- Gdzie sypialnia ? - zapytałam.
Nie wiedziałam w którą strone iść. W końcu nie znałam rozmieszczenia domku,
- Drzwi na prawo za kuchnią.
Skierowałam się tam, a Harry poszedł do łazienki. Wyjełam z plecaka dresowe spodnie i za dużą koszulke. W domku nie było ogrzewania więc jeśli spałabym w mojej cieniutkiej piżamie skończyłoby się to chorobą. A tego nie chciałam. Wyjełam jeszcze kosmetyczke i skierowałam się do łazienki. Niestety była nadal zajęta przez Hazze.
- Wyłaź już. Ile można w łazience siedzieć ? - mówiłam przez drzwi.
- Weszłem tu 5 minut temu ! - bronił się mój chłopak.
- I siedzisz o 5 minut za dużo. A tak wogóle to nie mówi się weszłem tylko wszedłem.
- Jak ci tak zależy to wchodź.
W sumie co mi szkodzi. Otworzyłam drzwi. Takiego widoku się nie spodziewałam. Hazza stał przed lustrem w samym ręczinku i rozczesywał swoje mokre włosy moją szczotką.
- Szukałam wszędzie tej szczotki! Skąd ją masz ?
- Ja tu stoje przed tobą prawie nagi, a ty zwracasz uwage na jakąś durną szczotke ? - podszedł do mnie.
- To moja ulubiona ! Pytam się kolejny raz skąd ją masz ?
- Zostawiłaś, gdy nocowałaś u nas. I jak wogóle można mieć ulubioną szczotke do włosów ?
- Widocznie można.
- Jesteś dziwna.
- Jestem jaka jestem, a jak ci się coś nie podoba to zerwij ze mną. Ale najpierw wyjdź z tej cholernej łazienki, bo chce się ubrać !
Hazza był chyba troche zdziwiony moim wybuchem. Jak mu się coś nie podoba to niech mnie zostawi. Ja się zmieniać nie będę. Chociaż w sumie nie wyobrażam sobię tego żebyśmy mieli się rozstać. No, ale to nie zmienia faktu, że jestem na niego wkurzona. Wziełam szybki prysznic. Ubrałam się w przogotowane wcześniej ciuchy. Rozczesałam swoje włosy i wróciłam do pokoju. Harry leżał na łóżku i bawił się telefonem. Był w dresach i koszulce. Mimo, że było jeszcze wcześnie postanowiłam iść spać. Ułożyłam się wygodnie na łóżku. Po chwili poczułam, że mój chłopak mnie obejmuje. Chyba zapoomniał, że jestem na niego zła. Zdjęłam jego rękę i miałam zamiar położyć się spać.
- O co ty jesteś wkurzona ? - zapytał.
Właściwie o co ? Sama nie wiedziałam.
- O to że...
- I widzisz ? Sama nawet nie wiesz.
- No dobra nie wiem ! Zadowolony ?
- I to bardzo.
Westchnęłam tylko i ponownie próbowałam zasnąć. Chłopak ponownie mnie przytulił. Tym razem nie protestowałam.
___________________________________________________________________________________
Jest rozdział. Zastanawiam się czy nie jeden z ostatnich. Wiele razy wspominałam o zakończeniu bloga, ale teraz mówię poważnie. Komentarzy zamiast przybywać to ubywa. Kiedyś było nawet 11, a teraz ledwo do 5 dobijacie. Następny będzie jak napisze <3

sobota, 15 września 2012

Chapter Twenty-Seven

Najpierw szok, potem wmawianie sobie, że to kolejny głupi żart. Tak właśnie zaraegowałam na tą wiadomość.
- To żart prawda ? Tata siedzi sobie teraz w sypialni i zaraz tu przyjdzie. Zacznie krzycxzeć, że go okłamałam i spotkałam się z Harry'm. - powiedzialam prawie płacząc.
Mama na ostatnie zdanie podniosła głowe i spojrzała na mnie. Nie powiedziała nic. Kiedy ich wyraz twarzy się nie zmieniał zaczęłam płakać.
- Błagam powiedzcie, że to nie prawda.
- Chciałbym.
Nie mogłam tam siedzieć. Wiem, że powinnam teraz ich wspierać, ale nie mogę. Po prostu nie mogę. Byłam zła na siebie, że przez ostatnie dni tak oschle traktowałam ojca. Kochałam go. Mógłby mi zabronić wychodzić z pokoju, zabrać telefon i komputer, a ja nadal bym go kochała. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chciałam teraz uciec. Od wszystkiego i od wszystkich. Wybiegłam z budynku i zobaczyłam samochód Harry'ego. Zapomniałam o nim. Chłopak widząc mnie zapłakaną wysiadł z samochodu, podbiegł do mnie i z całych sił przytulił. Poczułam się troche lepiej. Był moim lekarstwem na zło i smutek. O nic nie pytał. Po prostu był i to się liczy. Trwaliśmy w uścisku przez kilka minut. Nie zwracaliśmy uwagi na reporterów, a było ich mnóstwo.
- Chodź do samochodu. Nie będziemy tu tak stać. - odezwał się w pewnej chwili.
Posłusznie skierowałam się za nim. Wsiadłam  do samochodu i do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Pojedźmy gdzieś. Jak najdalej stąd. - powiedziałam.
- O czym ty mówisz ?  - zapytał Harry widocznie zdziwiony moimi słowami.
- Tak na dwa dni. W jakieś ciche miejsce. Ja po prostu... muszę odpocząć.
- Napewno tego chcesz ?
Kiwnęłam głową.
- A co na to twoi rodzice ?
- Mama nie będzie miala czasu, żeby myśleć o mnie. No a tata... on nie żyje - powiedziałam i ponownie zaczęłam mocno płakać.
Widziałam na twarzy Harry'ego zdziwienie. Chwile się zastanowił, a potem mnie przytulił. Cieszyłam się, że mnie rozumie. Nie lubił mojego ojca, a mimo to mnie wspierał. Nie wiem co bym bez niego teraz zrobiła.
- Lou ma mały domek niedaleko Londynu. Możemy tam pojechać na dwa dni.
- Dziękuje, że jesteś. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
Uśmiechnął się i czule mnie pocałował. Przy nim na chwile zapominałam co się stało. Niestety później wszystko wracało.
- Musisz wrócić do mieszkania i wziąść jakieś rzeczy.
Na myśl o powrocie tam gdzie się o tym dowiedziałam zrobiło mi się jeszcze gorzej. Wiem, że jestem egoistką. Powinnam tam siedzieć z nimi i pocieszać siebie nawzajem. Ale ja nie mogę. Po prostu nie potrafie.
- Pójść tam z tobą ? - dodał, gdy nie usłyszał odemnie żadnej odpowiedzi.
Pokiwałam lekko głową. Wysiedliśmy. Cały czas przytueni doszliśmy na góre. Dopiero przed drzwiami się od siebie odkleiliśmy. Nie chciałam dobijać mojej mamy tym, że się jej nie słucham. Chociaż w sumie już to zrobiłam. Wziełam głęboki oddech i weszłam. Z początku nikogo nie zauważyłam. Dopiero jak weszłam do kuchni zobaczyłam siedzącego tam Mariusz i Asie. Chłopak nawet nie zareagował na nasz widok, a blondynka lekko się uśmiechnęła.
- Gdzie mama ? - zapytałam.
- W sypialni. Bolała ją  głowa  i poszła spać. - odpowiedział mój brat
- Aha. No to ten. Idę po rzeczy, wyjeżdżam. Wrócę za dwa dni.
- Gidzie jedziesz ?
- Do domku niedaleko Londynu. Po prostu muszę odpocząć. Przemyśleć to. Powiesz mamie ?
- Jasne. Tylko wróć, bo za tydzień jedziemy do Polski na pogrzeb. Mama tam zostaje.
- Ja nie chce tam wracać.
- Spokojnie. My tu zamieszkamy. Mama będzie nam przyssyłać pieniądze na utrzymanie.
Przynajmniej jedna dobra wiadomość. Nie wracam do kraju.
- To ten no... ja już pójdę. - powiedziałam
Chwyciłam Harry'ego za rękę i pociągnęłam w strone mojego pokoju.
- Ten dzień miał być taki piękny... - odezwałam się wyciągając torbę sportową.
- Będzię dobrze.
- Nie będzie dobrze ! Oszukiwałam go. A teraz nie mogę nawet przeprosić. Jego już nie ma !
Czułam, że zaraz się rozpłacze. Nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Chłopak chyba wyczuł, że zaraz do kończa się załamie i mnie przytulił. To jego w ej chwili najbardziej potrzebowałam, a on zdawał sobie z tego sprawę.
- Spakuje się do końca. Nie mogę tu teraz zostać. Wszystko przypomina mi o tacie,
Chłopak kiwnął głową i usiadł na łózku czekając aż skończe wykonywaną czynność. Gdy w końcu skończyłam bez słowa skierowałam się do wyjścia. Harry ruszył za mną.  Wyszliśmy z domu bez pożegnania. Po prostu nie mogłam tam dużej siedzieć.
- Pojedziemy jeszcze do mnie. Muszę też wziąść kilka rzeczy. - powiedzial mój chłopak wsiadając do samochodu.
- Spoko.
Podczas jazdy chłopak wielokrotnie próbował nawiązxać ze mną rozmowe, ale go zbywałam.  W końcu sobie odpuścił.
- Idziesz ? - Harry zapytał gdy zaparkowaliśmy.
- Poczekam tu.
Chłopak westchnął i poszedł do domu.
___________________________________________________________________________________

Jest jaki jest. krótki, beznadziejny i wgl. Nie mam weny. Do tego szkoła. Rozdziały miały być co tydzień, ale nie dam rady. Po prostu jak napiszę to dodam. Może to by za tydzień, dwa albo miesiąc. Więc jakbym tu przez miesiąc nic nie wstawiała to nie oznacza końca bloga. 
Aha i mam pytanie. Czy mam wszystko dokładnie opisywać czy omijać te mniej ważne momenty ? To tyle. Do kolejngo <3

piątek, 7 września 2012

Przepraszam !

Odrazu mówie, że w tym tygodniu nie będzie rozdziału. To pierwszy tydzień, a ja już zawalam. Ale teraz na początku jest pełno tych diagnoz na sprawdzenie widomości z podstawówki. Naprawde przepraszam. Do tego jeszcze nie miałam internetu i ogólnie nie mogłam się dorwać do kompa. W przyzła niedziele napewno będzie. PRZEPRASZAM