środa, 26 grudnia 2012

Chapter Thirty-Five

*Tydzień później*
  Minął tydzień odkąd wprowadziłam się do chłopaków. W tym czasie byliśmy na pogrzebie w Polsce. Nie chciałam tego tu opisywać. To zbyt bolesne przeżycie... Ci którzy stracili jednego z rodziców doskonale wiedzą o czym mówie. W tym czasie Mariusz wielokrotnie próbował się kontaktować ze mną. Nie odbierałam... Gdy podszedł do mnie na pogrzebie po prostu go spławiłam. Teraz sama się zastanawiam czy dobrze zrobiłam, bo zamiast teraz zajmować się nadrabianiem zaległości w szkole myśle o tym co chciał mi wtedy w Polsce powiedzieć.
- Coś ci nie idzie to przepisywanie. - usłyszałam za sobą głos Zayn'a.
Podniosłam głowe by spojrzeć na niego. Stał z dwoma kubkami herbaty.
- Odpocznij troche. - podał mi jeden z nich.
- Nie moge. Jutro idę do szkoły, a zostały mi jeszcze dwa zeszyty do przepisania. A póki co marnie mi to idzie. Nie mogę się skupić. - chwyciłam od niego herbate
- A o czym tak intensywnie myślisz? - zapytał chłopak.
- Sprawa z Mariuszem nie daje mi spokoju. Staram się zapomnieć, ale on ciagle dzwoni... To mi tego nie ułatwia.
- Może niesłusznie go podejrzewasz? Skąd masz pewność. że on wiedział o tym. że matka chciała zerwać z tobą kontakt.
- Szczerze to coraz bardziej mi się wydaje, że nie wiedział. Jeśli miałby to ustalone z matką to by nie dzwonił tak często, nie?
- W końcu dobrze gadasz! Jak na moje to powinnaś z nim porozmawiać.
- Masz racje. Umówię się z nim jutro po szkole.
- No i to rozumiem. - uśmiechnął się do mnie szczerze - Dobra to ja ci nie przeszkadzam. Rób swoje.
Po wypowiedzeniu tych słów wyszedł , a ja dopiłam swoją herbatę i kontynuowałam swoją pracę.

Jest 23:15, a ja właśnie skończyłam pisać. Jestem padnięta i z chęcią położyłabym się spać, ale martwię się o Harry'ego. Wyszedł chwile po 17:00 czyli gdy przepisywałam akurat zeszyt od matmy i do tej pory nie wrócił. Wysłałam do niego kilka sms, ale nie odpisuje. Dzwoniłam, ale nie odbiera. Ja się naprawdę martwię, że coś się stało. Miał iść do kumpla tylko coś załatwić. Zapakowałam potrzebne na jutrzejszy dzień książki. Poszłam do salonu z nadzieją, że zastane tam któregoś z chłopaków. Nie myliłam się. Na kanapie siedzieli Liam i Louis.
- Hej chłopacy.
- O cześć. Nie śpisz jeszcze? Jutro do szkoły. -  Louis próbował grać tego odpowiedzialnego.
- Dopiero co skończyłam przepisywanie i się zapakowałam.
- No, ale teraz mogłabyś się położyć spać, a nie szwendasz się po domu.
- Po prostu się martwię o Harry'ego i myślałam, że może któryś z was coś wie. Wyszedł kilka godzin temu i nie wraca. Telefonów nie odbiera.
- Pewnie się u kumpla zasiedział czy coś. - Louis jak zwykle miał na wszystko wyjebane.
- Dobra widzę, że wasza dwójka mi i tak nie pomoże. - powiedziałam zrezygnowana - Dobranoc.
Poszłam do siebie do pokoju. Przebrałam się w koszulkę i zwykłe krótkie spodenki służące za piżamę. Byłam gotowa do spania, a Hazzy nadal nie było. Może nie powinnam się o niego aż tak bać? W końcu jest tylko moim chłopakiem. Naprawdę nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć. Mimo, że marnie mi to wychodziło w końcu jednak odpłynęłam...

Obudziły mnie czyjeś usta na policzku. Nie musiałam otwierać oczu, żeby wiedzieć do kogo one należą. Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy. Zobaczyłam przede mną mojego chłopaka we wczorajszych ciuchach. Czyli nie wrócił do domu na noc.
- Słodko śpisz. ale muszę ci przerwać. Szkoła czeka, skarbie. - usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- Szkoła szkołą, ale najpierw to my musimy sobie pogadać - podniosłam się na łokciach
- My? A o czym? - albo udawał głupiego, albo taki jest/
Wygramoliłam się z łóżka. Zabrałam z fotela wcześniej przygotowane ciuchy.
- Gdzie byłeś? - zapytałam wciągając zielone rurki.
- No mówiłem, że idę do kumpla.
- Mówiłaś, ale wypadałoby zaznaczyć, że wrócisz rano.
- Oj zagadaliśmy się trochę. było późno i nie chciałem wracać zmęczony.
- A masz coś takiego jak telefon? - tym razem zakładałam beżowy sweterek
- Wiem. Rozładował mi się.
- Gdyby ci się rozładował nie byłoby sygnału. A był. Po prostu miałeś w dupie to, że się martwię.
- To nie tak...
- Winny się tłumaczy. - weszłam do łazienki
Spodziewałam się, że pójdzie za mną, ale nie. Został i mnie olał. Wykonałam poranną toaletę i poszłam do kuchni. Harry przez ten cały czas siedział na łóżku i robił coś w telefonie. Wylane na niego, Wzięłam kanapki, plecak i poszłam do przedpokoju. Tam na niebieskie skarpetki założyłam kozaki, a na sweterek wrzuciłam czarny płaszczyk. Wyszłam z mieszkania i tramwajem ruszyłam do szkoły.
_________________________________________________________________________________

Jest kolejny rozdział! Szczerze to nie spodziewałam się, że dodam go tak prędko. Mówiłam, że po świętach, ale udało mi się jeszcze w drugi dzień świąt więc skorzystam z okazji i złoże tym kilku osobom które to czytają życzenia. Mogłam skopiować i wkleić jakieś wyklepane życzenia, ale nie jestem taka okrutna. Życzę wam spełnienia marzeń (czyt. spotkania One Direction ), Wesołych Świąt, lepszych ocen w szkole ( tak, odezwała się ta co ma najlepsze xD ) i czego tylko chcecie. Nie jestem dobra w składaniu życzeń.

Dobra przejdźmy dalej. Poruszam ten temat pod każdym z rozdziałów, ale to nie przynosi skutku. Czy do cholery jest tak trudno zrobić mi prezent na święta i przekroczyć liczbę 15 komentarzy? Proszę.

Ps. Co dostaliście na święta? Ja TMH i 140 złotych xD

czwartek, 13 grudnia 2012

Chapter Thirty-Four

Weszłam do pokoju mojej rodzicielki. Spodziewałam się zastać ją leżącą na łóżku, ale one wbrew moim oczekiwaniom pakowała walizki. W końcu musiała spakować wszystko. Już tutaj nie wróci. W sumie to przeraża mnie myśl, że nie będę jej widywać codziennie,  Żadnego z rodziców nie będę widywać codziennie.
- Hej - podeszłam do niej
- Wróciłaś - stwierdziła
- Przepraszam, że tak uciekłam od was. Dla mnie to też trudne. Musiałam odpocząć.
- I dobrze dla ciebie, że wyjechałaś. Naprawdę nie miałam ochoty cię wtedy widzieć. Teraz zresztą też za wiele się nie zmieniło. - powiedziała, a ja poczułam ukłucie w sercu.
Własna matka nie chciała mnie widzieć. Tylko dlaczego... Czy chodziło o to, że po kryjomu spotykałam się z Harry'm?
- Nie rozumiem...
- To przez ciebie on zginął. Zawiózł cię na tą cholerną udawaną randkę i w drodze powrotnej to się stało. To tylko i wyłącznie twoja wina.
Dawno nie czułam się tak podle. Miała racje. Śmierć ojca to moja wina. Powinnam jechać wtedy z nim i zginąć. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy.
- I żeby było jasne. Masz się stąd wyprowadzić. Nie obchodzi mnie gdzie pójdziesz. Masz chodzić do szkoły. Ja wracam do Polski, a Mariusz tu zostaje. Mimo to nie możesz się z nim kontaktować. - jej ton był poważny.
Wtedy pierwszy raz w życiu poczułam się naprawdę niechciana na tym świecie.
- Skoro tak bardzo ci na tym zależy to proszę. Ostatni raz zobaczysz mnie na pogrzebie, a potem zniknę z twojego życia. Na zawsze.
Starałam się, żeby mój głos mi się nie załamał, ale nie wychodziło mi to. Po mojej twarzy spłynęły łzy. Poczułam się jak kilka dni temu gdy dowiedziałam się o śmierci taty. Tym razem straciłam matkę. Nic nie mówiąc wyszłam z jej sypialni. Musiałam iść do kuchni. Tam czekał Harry. Tak naprawdę tylko on mi pozostał. No i wspaniali przyjaciele. No, ale niestety to nie to samo co rodzina. Jestem ciekawa czy Mariusz wiedział o tym wszystkim co wymyśliła matka. Weszłam do pomieszczenia w którym czekał na mnie mój chłopak i brat. Harry widząc mnie zapłakaną po prostu podszedł i przytulił. O nic nie pytał. Naprawdę nie byłabym mu w stanie teraz opowiadać wszystkiego. Wtuliłam się w niego mocniej i zaczęłam mu moczyć koszulkę łzami. Nie obchodziło mnie teraz to. Mam poważniejsze problemy na głowie. Nagle przypłynęła na mnie wielka fala złości na Mariusza. On musiał o wszystkim wiedzieć. No, bo jeśli by się nie zgodził to mama chyba nie ustalałaby mu życia?
- Co się stało? - usłyszałam łagodny głos mojego brata
- Co się stało? Ty się jeszcze mnie pyytasz co się stało? Nie wierze, że pozwoliłeś jej mnie zostawić! Nienawidze cię!
Wyrwałam się z uścisku mojego chłopaka i pobiegłam do swojego pokoju. W sumie to już do byłego pokoju... Wyjęłam z szafy największą walizke i zaczęłam wrzucać do niej swoje rzeczy, plakaty, a nawet rodzinne zdjęcia. Sama nie wiem dlaczego zapakowałam te zdjęcia... W końcu ta szcześliwa rodzina sprzed kilku lat już nie istnieje. Gdy zapinałam już walizke usłyszałam, że do pokoju ktoś wchodzi. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć kto to.
- Hej słońce - powiedział łagodnie - Wszystko w porządku?
- Nie... Nic nie jest w porządku.
Podszedł do mnie i ponownie dzisiejszego dnia przytulił. Oczywiście ja mocniej wtuliłam się w jego ramiona.
- Jesteś gotowa, żeby powiedzieć mi co się stało?
Pokiwałam lekko głową, a następnie streściłam mu moją rozmowe z matką. Jego twarz była pełna emocji. Złość, niedowierzenie, smutek, wsparcie, ale i troche radośći. Nie miałam pojęcia dlaczego się cieszył... No bo nie było z czego. Chyba.
- Skończyłaś pakowanie? - zapytał Harry.
- Mhm.
- To chodź. Jedziemy.
- Dokąd?
- No chyba nie myślałaś, że zostawie cię samą?
- Co masz na myśli?
- To, że wprowadzasz się do mnie i chłopaków.
- Nie mogę nadużywać twojej gościnności. Zresztą nie ma pewności czy chłopacy się zgodzą.
- Oczywiście, że się zgodzą. Przecież są twoimi przyjaciółmi.
- A prasa? Przecież mieliśmy się ukrywać. a gdybym z tobą zamieszkała ludzie zaczeliby się domyślać prawdy - wymyślałam kolejne powody dlaczego nie mogę z nimi zamieszkać.
W sumie to nie wiem dlaczego to robiłam. W końcu nie chcieli mnie tam zabić. Spęzałabym więcej czasu z Harry'm. Przecież i tak nie mam gdzieś iść.
- Mam w dupie czy się świat dowie czy nie.
- A managament?
- To moje życie i będę robił co chce.
- No dobra.
- Nie można było tak odrazu? - chłopak zaśmiał się, ale mi nie do do śmiechu.
Wziął moją walizke. a ja chwyciłam swoją torbe. Brałam kurtke. buty i czapke. a następnie wyszliśmy z mieszkania. Ruszyliśmy do mojego nowego domu. Moje nowe życie...
______________________________________________________________________________________

I know, I know. Chcecie mnie teraz podwójnie zabić nie? Za to, że rozdział tak późno i za to jaka jestem wredna dla Mileny. No. ale musi być źle, żeby potem mogło być dobrze nie? Pomyślcie ile teraz będzie spędzała z chłopakami *_* Fajnie, nie? Nie chciałam robić z jej mamy takiej zimnej suki, ale inny pomysł mi nie przychodził do głowy. No, bo drugiego  rodzica nie zabije, nie?  Przejdźmy do tematu, którego chyba nie lubicie ;< KOMENTARZE. Ja wiem, że to bardzo trudne wyrazić swoją opinie w kilku zdaniach. Już nie wspomne o tym jakie trudne jest wciśnięcie przycisku " dodaj komentarz ". Ja to wszystko wiem. No, ale mogłybyście pokazać jakie to Directionerki są inteligentne i dodać komantarz xD Pod ostatnim rozdziałem znalazły się tylko cztery takie dziewczyny. Ale podejrzewam, że moje opowiadanie czyta więcej rozumnych osób ;3 Więc może wykażecie się swoją mądrością i dodacie komentarz pod tym rozdziałem? ;) I love you xx

Ps. Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie po świętach więc już teraz wam życze Wesołych Świąt i 1D pod choinką! XD