wtorek, 27 listopada 2012

Chapter Thirty-Three

- Obgadaliśmy to wszystko i wiemy, że jest ci trudno więc postanowiliśmy cię wesprzeć i polecieć z tobą do Polski na pogrzeb - powiedział Liam
Szczerze?  Zapomniałam o tym wszystkim. Teraz wróciło. Nie chciałam ich ciągnąć na drugii  koniec Europy tylko na pogrzeb mojego ojca. Przecież oni go nawet nie znali. Z drugiej strony jednak pomyślałam o polskich fankach, które z pewnością ucieszyły się na wieść, że chłopcy przylatują do ich kraju. Nie powinnam chyba w tej chwili o tym myśleć.
- A co z wywiadami i ogólnie z wszystkim?  - zapytałam
- Dwa co mieliśmy mieć jako cały zespół zostały odwołane. - odezwał się Liam
- Czyli nie macie żadnych obowiązków związku z pracą?
- Nie. Tzn. Louis i  Ja mamy jeden wywiad, ale to idzie też odwołać.
- Nie chce, żebyście zaniedbywali swoje obowiązki/
- Żaden problem. - powiedział Lou
- Nie musicie jechać.
- Mam pomysł. - spojrzenia skierowały się na Harry,ego który stał w progu. Musiał już wrócić z łazienki. - Skoro Milena jest taka uparta i ne chce, żebyście zaniedbywali obowiązki przez nią to może Liam i Lou zostaną w Londynie, a reszta pojedzie ?
Ten pomysł był nawet spoko. Zawsze lepiej jak pojedzie trójka zamiast całej piątki.
- No dobra. Skoro tak bardzo chcecie - zgodziłam się.
- Czyli zapowiada nam się pięcioosobowa wycieczka do Polski. - stwierdził Hazza
- Jeśli chodzi o mnie to odpadam. Mama nie chce się zgodzić, żebym opuściła szkołe. - odezwała się Dom
- Czyli co? Mam jechać sama z trzema chłopakami? - spytałam
- Będzie jeszcze twoja mama i brat - próbował pocieszyć mnie Niall.
- Jakbyś nie zauważył to mój brat też jest chłopakiem. A z mamą to się raczej nie dogadam. Ona zawsze wszystko mocno przeżywała więc teraz jest pewnie załamana. W sumie to ja też powinnam. tTyle, że ja jestem przeciwienstwem mamy i się tym za bardzo nie przejmuje. Wierze, że tata ma lepsze życie tam w niebie i nas obserwuje. Nie chciałby żebyśmy schodzili struci.  Czemu ja gadam, a wszyscy się na mnie gapią? To niezręczne.
- Rozgadałaś się troche więc nikt nie chciał ci przeszkadzać - zaśmiała się Dominica
- Dobra nieważne. To wszystko czego odemnie chcieliście? Chciałabym sprawdzić co się dzieje w domu.
- Już chcesz jechać? Dopiero co przyjechaliście.- zasmucił się Lou
- Gdybyś nie pamiętał to zmarł mój tata i chce zobaczyć jaka atmosfera panuje w domu.
- Podwiozę cię - Harry chwycił swoją kurtkę i nałożył buty. Ja nawet się nie rozbierałam więc byłam gotowa. Gdy mój chłopak był gotowy pożegnałam się z każdym mocnym uściskiem. Z Liam'em i Lou szczególnie, bo w końcu ich nie będę widzieć przez kilka dni..Wsiedliśmy do czarnego vana Harry'ego i pojechaliśmy w stronę mojego domu.
- To o której mamy samolot? - zapytał Styles, gdy staliśmy na jednym ze świateł
- Nie wiem. Nie rozmawiałam z rodziną od naszego wyjazdu. Dam ci znać sms na którą macie się zjawić na lotnisku.
- A nie możemy podjechać po was i wszyscy razem pojedziemy na lotnisko?
- Nie. Po co macie tyle jeździć. To w zupełnie inną stronę Poradzimy sobie.
- No dobra.
Akurat wjeżdżaliśmy na parking.
- Nie musisz parkować. Ja szybko wyskoczę.
On nie robił nic z mojej wypowiedzi i zaparkował. Na dodatek na miejscu dla inwalidów.
- Czy ty jesteś ślepy? To miejsce dla niepełnosprawnych.
- Trudno. Wszędzie było zajęte,
- A jak cię straż miejska złapie?
- To zapłacę mandat. Stać mnie.
- Za bardzo szastasz kasą.
- Oj tam. Mogę wejść z tobą na górę?
Tego to się nie spodziewałam. No, ale jak chłopak chce to niech idzie. Ja chce spędzać z nim jak najwięcej czasu.
- Jeszcze nie masz mnie dość?
- Ja ciebie nigdy nie będę miał dość.
- Zmienisz zdanie,
- Nie.
- Tak i skończ. Jak chcesz to chodź.
Wysiadłam z samochodu i już chciałam wziąć swoją torbę z tylnego siedzenia, ale uprzedził mnie w tym Hazza. No tak. Gentelmen. Zaśmiałam się tylko pod nosem i zaczekałam na chłopaka, który zamykał samochód. Na drugie piętro musieliśmy udać się schodami, bo w tym budynku to windy nie ma. No niestety takie wady małego mieszkanie.biedniejszych dzielnic centrum Londynu. Ale szczerze to wole to niż jakąś wille na przedmieściach. Weszliśmy do mieszkania po trzymając się za rękę. Wydaje mi się, że Harry chciał jakby dodać mi tym otuchy. Tyle, że nie wiem dlaczego, bo ja się nie bałam. Dobrze wiedziałam, że mama pewnie leży w sypialni i płacze, a Mariusz załatwia wszystkie sprawy związane z pogrzebem w Polsce telefonując po rodzinie. Tak swoją drogą w końcu zobaczę Damiana.. Jest moim bratem, a prawie wogóle go nie widuje. Od czasu gdy się wyprowadził to rzadko u nas bywał. Ta... Doszukuje się pozytywów tej sytuacji. Najpierw skierowaliśmy się do kuchmi. Bardzo się zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że mój brat robi obiad. Przecież on ledwo kawe umie zaparzyć.
- Hej - przywitałam się zaracając na siebie uwage Mariusza
- O jesteś już.
- No kiedyśwrócić musiałam. Mama u siebie? - zapytałąm, a w odpowiedzi Maniek pokiwał głową. - Zostań tu. Zaraz przyjdę - te słowa skierowałam do mojego chłopaka i skierowałam się w strone sypialni moich rodziców. Jeszcze... Czekała mnie trudna rozmowa.
___________________________________________________________________________________

Jestem! I to prędzej niż myślałam ; ) Udało mi się coś z tej pustej głowy wycisnąć xD Ten rozdzxiał wydaje mi się o niebolepszy od poprzedniego (nie mówie, że jest dobry, bo dużo mu do tego brakuje), Dostałam nominacje do Liebster Award, ale za bardzo nie chce mi się w to bawić więc nie będę tworzyć nowej notki ; ) A na wasze pytanie odpowiem w komentarzach na waszych blogach ;D  Mam nadzieje, że skomentujecie, bo to naprawde motywuje <3 Proooooosze ;3

sobota, 17 listopada 2012

Chapter Thirty-Two

Dojazd nie zajął nam długo. W końcu zawsze gdy się wraca do domu czas leci szybciej. Wyszliśmy z pojazdu i pokierowaliśmy się w stronę mieszkania.
- Nie bierzesz swoich bagaży ? - zapytałam wchodząc do budynku.
- Wezmę je jak będę cię odwoził. Teraz mi się nie chce.
- Ale ty jesteś leniwy. Ja to bym chciała mieć to z głowy.
- To tylko jedna torba.
- No właśnie. I dlatego nie rozumiem dlaczego nie chcesz jej wziąć.
- Skończymy tą bezsensowną rozmowę ?
Zaśmiałam się tylko  i weszłam do windy. Hazza wszedł za mną. Chciałam na cisnąć guzik, żeby zawieziono nas na odpowiednie piętro, ale ktoś mnie w tym wyprzedził. Doskonale wiedziałam kto.
- Harry idioto ! Ja chciałam  nadusić ten guzik !
- Ale ja to zrobiłem - zaśmiał się - I nie idioto.
- No, ale jesteś idiotą.
- Odwołaj to.
Zaczęłam cofać się w drugą stronę windy. Kiedy Styles prawie już był przy mnie drzwi się otworzyły. Skorzystałam z okazji i wybiegłam. Oczywiści on ruszył za mną. Bez pukania wbiegłam do mieszkania chłopaków. Kiedyś mówili, żebym czuła się tu jak u siebie w domu to korzystam.Popchnęłam za sobą drzwi. Podejrzewam, że mój chłopak dostał z nich, bo usłyszałam jęk. No pięknie. Teraz jeszcze gorzej. Chciałam wbiec do salonu, ale wpadłam na Zayn'a. Nic nie mówiąc schowałam się za zdziwionym chłopakiem.
- I tak cię złapie. - wysyczał Harry.
- O co tu chodzi ? - zapytał zdezorientowany Mulat.
- Robisz mi za mur obronny. - odpowiedziałam.
- Serio ? Wyglądam jak mur ?
- Tak. A teraz się odsuń, bo muszę dorwać moją dziewczynę.
- Nie! Malik nie odsuwaj się jak chcesz, żebym żyła.
- Za to, że nazwałaś mnie murem sobie idę. Radź sobie sama. - i odszedł.
- No eej ! Ale z ciebie przyjaciel..
- Też cię kocham ! -  krzyknął żartobliwie już z drugiego pokoju.
Spojrzałam na Harry'ego. Uśmiech zniknął z jego twarzy i wydawał sę być wkurzony. Czy mi się wydaje czy on jest zazdrosny ?
- Hazz. Wszystko okey ? Czemu mnie nie gonisz ? - zapytałam.
- Huh. Co ?
- Ty jesteś zazdrosny ! - krzyknełam szczerząc się.
- Ja ? No chyba nie.
- No chyba tak.
- Nie
- Tak !
- Niee !
- Ale ja i tak wiem swoje kotku. - podeszłam do niego - Nie masz bć o co zazdrosny, bo tylko cb kocham, a Zayn to tylko przyjaciel.
Uspokoił się troche. Przytuliłam go mocno. To, że był zazdrosny było słodkie a zarazem troche wkurzające.  Zamknęłam oczy i delektowałam się to chwilą. Nagle poczułam, że ktoś wskoczył mi na plecy. Odwróciłam się gwałtownie. Efektem tego było, że napastnik znalazł się na podłodze, a Hazza dostał z łokcia w nos. Oj ten to dzisiaj co chwile dostaje w twarz.
- Ała - jęknął mój chłopak.
Ja się tym nie przejełam i spojrzałam z mordem w oczach na Louis'ego, który turlał się ze śmiechu leżąc na podłodze.
- Fajne powitanie Louis, - powiedziałam wkurzona.
- Cześć, cześć - wstał z podłogi.
- A na mnie to już nikt nie zwraca uwagi ? Nie dość, że będę miał siniaka na czole przez te cholerne drzwi to jeszcze teraz krew mi leci z nosa - Hazza prawą ręką próbował tamować lecącą krew
- Jezu kochanie przepraszem ! - podeszłam do niego - Odchyl głowę do tyłu.
Wyjełam chusteczki i zaczęłam czyścić twarz Styles'a. Troche krwi już się na niej zebrało.
- Idź się umyj do końca. - wskazałam na łazienke.
Chłopak poszedł we wskazanym kierunku, a ja zostałam sama z Lou.
- Chodź - pociągnął mnie do salonu.
Czekała tam na mnie pozostała trójka chłopaków z One Direction i Domi.
- Eee o co chodzi ? - spytałam, bo mieli zbyt poważne miny jak na nich.
- No troche się wydarzyło, gdy wy sobie odpoczywaliście. Wskazał na Malika. Był eselszy niż kiedykolwiek.
- A dokładnie ? - dopytywałam.
- Zayn zostawił Juls dla Perrie Edwards. - powiedział jak gdyby nigdy nic Niall.
Zrobiło mi się strasznie szkoda Julii. Pomogła mi w wielu sytuacjach. Nawet się zaprzyjaźniłyśmy. A ten palant ją rzucił.
- Czy ty do reszty poskradałeś zmysły ? - wydarłam się na czarowłosego.
- Nie moja wina, że się zakochałem  - nawet na mnie nie spojrzał.
Wkurzyłam się. Postanowiłam zmienić temat.
- Dobra nieważne. Co takiego ważnego chcieliście mi powiedzieć ? - zapytałam
__________________________________________________________________________________

Zjebałam ten rozdział po całości. Wiem. A końcówka to już wogóle... No, ale w sumie to mam do tego prawo, bo wy wogóle nie komentujecie. Nie wiem czy macie jakąś umowe czy coś, że z każdym rozdziałem coraz mniej komantarzy... Mam nadzieje, że nie, bo mi się to NIE PODOBA ! Więc może ruszcie te swoje tyłki i komentujcie, ablbo rozdziały bedą coraz rzadziej.  A co do jednoparta to też był kompletnym niewypałem i więcej już takich nie będzie.  No więc trzymajcie się ludzie ;p widzimy się za dwa tygodnie ( może dłużej )

czwartek, 8 listopada 2012

We Need Week - Zarry Stalik

Tydzień. Siedem dni. 168 godzin. 10080 minut. 604800 sekund. Tyle minęło od mojego ostatniego spotkania z chłopakami. Z nim. Tyle samo czasu minęło od kiedy ostatni raz wyszedłem z domu. Bałem się, że jeśli wyjdę  z domu spotkam Liam'a, Louis'a, Niall'a., albo jego. Obiekt moich problemów i zarazem najważniejsza na świecie dla mnie osoba. Pewnie martwi się o mnie, Tak jak reszta ze zespołu. Martwi się, ale tylko jak o przyjaciela. I to jest najgorsze. Jestem dla niego tylko przyjacielem. A tak bardzo chciałbym być kimś więcej. Pewnie wszyscy zastanawiają co się ze mną dzieje. Dlaczego tak nagle zamknąłem się w moim apartamencie i nie odzywam się do nikogo. Odpowiedź znam tylko ja. Jest nią Zayn. Tak ciężko jest mi go widywać z myślą, że nie jest mój. Dlatego uciekam. Przed nim, przed światem, przed wszystkim. Jestem za wielkim tchórzem, żeby wprost powiedzieć mu, że go kocham. Kolejną przeszkodą jest to, że Zayn ani nikt z zespołu nie wie o mojej inności. Oni są w stu procentach hetero. Kolejna rzecz, która potwierdza mnie w przekonaniu, że ten brązowooki chłopak mnie nie kocha. Chociaż gdzieś na dnie mojego serca jest malutka iskierka nadziei. Bo w końcu nie powiedział mi wprost, że jestem dla niego tylko i wyłącznie przyjacielem. Tęsknie. Z każdym dniem coraz bardziej.

She's a good girl, loves her mamma
Loves Jesus and America too, 
She's a good girl, crazy bout Elvis
Loves horses and her boyfriend too, yeh yeh... 
 *

Z głośników mojego telefonu rozbrzmiała znana mi już na pamięć melodia. Słyszałem ten dźwięk już kilkadziesiąt razy. Właściwie to słyszałem tą piosenkę na okrągło. Co chwile ktoś do mnie wydzwaniał. Nawet on. Kilka razy chciałem już nawet odebrać, gdy na wyświetlaczu pojawiło się jego zdjęcie i napis " Zayn " jednak się powstrzymywałem. Tym razem nie sprawdzałem nawet kto dzwoni. Jednak teraz ktoś nie odpuścił i nagrał się na sekretarkę. Pierwszy raz. Trochę zdziwiony postanowiłem odsłuchać wiadomość.

- Cześć Harry.  Uhm. Dlaczego nie odbierasz ? Martwimy się. Wszyscy. Ja, Niall, Liam i Zayn - na dźwięk jego imienia poczułem ukłucie w sercu. -  Tęsknimy za tobą cholernie. Czemu nie chcesz nam otworzyć ? Dobrze wiem, że jesteś w swoim mieszkaniu. Ale kompletnie nie rozumiem twojego zachowania. Zrobiliśmy coś źle ? Czemu tak nagle się od nas odwróciłeś ? Prosimy, wróć.

Jego głos wydawał się załamany. Poczułem się winny. Nie myślałem o tym co oni czują i tak po prostu ich zostawiłem. Egoista. Dupek. Taki właśnie byłem. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero teraz. Chciałbym wrócić do tego co było tydzień temu. Nie musiałbym im się teraz tłumaczyć. Wcisnąłem opcje " oddzwoń " w telefonie i już po chwili słyszałem znajome pikanie.

- Boże Harry to naprawdę ty ?  usłyszałem zdziwiony głos przyjaciela
- Tak, to ja.
- Co się z tobą działo ? Czemu nie odbierałeś ? Dlaczego zamknąłeś się przed wszystkimi ? Albo poczekaj. Powiem chłopakom. Jesteś w domu ? Przyjedziemy do ciebie. - mówił tak szybko, że ledwie go zrozumiałem.
- Jestem. Możecie przyjeżdżać. Tym razem otworze - powiedziałem, gdy skończył.
- Okey - Lou wydał z siebie radosny okrzyk.

Odsunąłem telefon od ucha i przycisnąłem czerwoną słuchawkę. Położyłem głowę na miękkiej poduszce. Co  takiego im powiem ? Jak wyjaśnię, że ostatnio zniknąłem tak nagle. W końcu zdecydowałem się powiedzieć połowę prawdy. A o tej drugiej części nikt się nigdy nie dowie. Postanowiłem doprowadzić się do porządku. Przecież nie mogę pokazać się w takim stanie. Ubrałem czyste dresy i jakąś porządniejszą koszulkę. Włosy ułożyłem tak jak mam zazwyczaj. Już nie stały mi na wszystkie strony. W końcu nadszedł ten moment, którego tak cholernie się bałem. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Doskonale wiedziałem kto to. Wrzuciłem stare rzeczy pod łóżko. W końcu jakoś tu musi wyglądać. Nie wiem czy czasem któremuś z chłopaków nie odwali i nie wepcha się do mojej sypialni. Jak najwolniej udałem się do drzwi, Trzęsącą ręką otworzyłem drzwi. Nie zdążyłem nawet zobaczyć kto to, bo poczułem, że ktoś mnie przytula. Po bluzce w paski domyśliłem się, że to Louis. Odwzajemniłem uścisk. Gdy po kilku minutach chłopak nie chciał mnie puścić sam wyrwałem się z jego silnego uścisku.

- Lou spokojnie. Jestem tutaj i żyje. - próbowałem go uspokoić - Wejdźcie.
Nie było go.  Liam i Niall porządnie mnie wyściskali, a następnie poszliśmy do salonu.
- A Zayn'a nie ma ? - zapytałem
- Zaraz przyjedzie. Mówił, że musi coś z Perrie załatwić i wtedy przyjedzie. - wyjaśnił Niall.
Dziewczyna najważniejsza. Ten idiota nawet nie wiedział jak mnie tymi małymi czynami rani. No, ale kocham go.
- No, a teraz mów co się z tobą działo. - powiedział zniecierpliwiony Liam
- Bałem się, że się ode mnie odsuniecie - wyszeptałem i pospiesznie spuściłem głowe.
- Niby dlaczego mielibyśmy to zrobić ? Co znowu odwaliłeś Hazz ? - spytał radosny Lou/
- Bo... Ja jestem inny.
- Co masz na myśli mówiąc inny ?
- Jestem gejem - wydukałem cały czas patrząc w podłogę.
Przez długą chwile nikt nic nie mówił. A ja bałem podnieść głowę i spojrzeć na nich. Co jeśli nie będą chcieli mnie znać ? W końcu zebrałem się na odwagę i podniosłem głowe. Spojrzałem niepewnie na przyjaciół. Twarze Louis'a i Niall'a wyrażały zdziwienie, a Liam'a zrozumienie. No tak. Payne zawsze starał się wszystkich zrozumieć.
- Jesteś tego pewien ? - zapytał po chwili Daddy.
- Jeszcze niedawno nie byłem, ale teraz tak.
- I to dlatego tak nagle zniknąłeś ? - dociekał Nialler.
Pokiwałem głową.
- Nam możesz zaufać. Zawsze cię zrozumiemy. I nie mówie tego tylko za siebie, ale za wszystkich chłopaków - Louis wymienił z nimi porozumiewawcze spojrzenia - Jestem pewien, że Zayn też by się od ciebie nie odwrócił. Chociaż go tu nie ma i nie zna sytuacji to jestem pewien, że postąpił by tak jak my.  Jesteśmy przyjaciółmi.
Tym co powiedział podniósł mnie trochę na duchu. Jednak nadal bałem się reakcji Zayn'a. To na nim mi najbardziej zależało. Uśmiechnąłem się lekko.
- Dziękuje - przytuliłem ich mocno.
Gdy tak wszyscy przytulaliśmy się do siebie usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Malik zawsze wchodził tu jak do siebie. Wiele razy zastał mnie w nietypowych sytuacjach. Nie wnikajmy jakich...
- Przytulas bezemnie ? Weźcie, bo się obrażę. - powiedział szczęśliwy Mulat.
Tak dobrze było go znowu zobaczyć. Włosy jak zwykle idealnie ułożone, ciemna cera doskonale komponowała się z czerwono-szarą koszulą w kratke. Do górnej części ubioru wspaniale dopasowane były beżowe spodnie. Do tego zwykłe Nike'i. Wyglądał tak prosto i idealnie. Cholernie przystojnie. Zazdroszczę Edwards, że ma takiego chłopaka. Zrobiliśmy miejsce dla niego. Już po chwili poczułem jego dotyk na mojej skórze. Przez ciało przeszły mnie dreszcze, a serce gwałtownie przyspieszyło. Kiedy w końcu się oderwaliśmy, Zayn rzucił się na kanapę widocznie zadowolony.
Reszta chłopaków usadowiła się obok niego, a ja na fotelu. Chciałbym być teraz obok Lou i siedzieć obok chłopaka w którym się zakochałem.
- A ty co taki wesoły ? - zapytał Malik'a, Nialler.
- Zakończyłem pewien rozdział w moim życiu i zaczynam kolejny.
Zaciekawiła mnie jego wypowiedź. Co miał na myśli ? Odchodzi z zespołu ? Horan spojrzał na niego pytająco.
- Zerwałem z Perrie.
Krótkie zdanie, a potrafi wywołać tyle szczęścia we mnie. Starałem się nie uśmiechnąć co było wręcz nie wykonalne. Kąciki moich ust lekko uniosły się do góry. Zerwał z nią, jest wolny i teraz... Nie. Robię sobie złudne nadzieje.
- A tobie co było przez ten tydzień Hazz ? Martwiłem się.
Nie wiedziałem jak zacząć. Bałem się jeszcze bardziej niż kiedy mówiłem to reszcie. Zauważyłem, że Louis szepcze mu coś do ucha. W jego oczach pojawiły się iskierki radości.  Czy mi się wydaje czy on się z tego  cieszył ?
- Harry idioto ! Jak mogłeś pomyśleć, że cię zostawimy ? - podszedł do mnie i z całej siły przytulił.
Nie chciałem kończyć tej chwili. Tak wspaniale czułem się w jego ramionach. Jednak po chwili Malik sam się odemnie odsunął.
- To co ? Idziemy uczcić powrót Harry'ego w klubie ? - radośnie zapytał Niall
- Oczywiście ! Mam ochotę się upić. - stwierdził Lou, który też był w bardzo dobrym humorze.
- Ja też. - powiedział Payne
Po nim bym się tego najmniej spodziewał. Ja nie mam dzisiaj ochoty na zabawę. Wiele w tym dniu się zdarzyło i marze o tym, żeby znaleźć się w łóżku przed telewizorem. Przyzwyczaiłem się do lenistwa przez ten tydzień.
- Sorry chłopaki, ale ja odpadam. Jestem za bardzo zmęczony. Posiedzę trochę przed telewizorem i najprawdopodobniej pójdę spać. Wieczór już się zbliża. - powiedziałem.
- A ja dotrzymam Harry'emu towarzystwa. - odezwał się Zayn patrząc w telefon.
Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej. O ile to wogóle możliwe. Wieczór z nim sam na sam ? Marzenie.
- A mówią, że to wasza dwójka z nas najbardziej imprezuje. - pokręcił głową Tomlinson.
- To wszystko przez tą noc Zarry'ego w Australii. - skwitował Daddy.
Oczywiście w pierwszej chwili wyobraziłem sobie gorącą noc w łóżku, jednak potem pomyślałem trzeźwo i stwierdziłem, że chodzi o wypad do klubu.
- Dobra chłopcy. Wypadałoby się zbierać. W końcu trzeba się jeszcze przebrać. - powiedział Nialler.
- A od kiedy ty się przejmujesz wyglądem? - zaśmiałem się.
- Spieprzaj. - odpowiedział mi.
Odprowadziłem chłopaków do drzwi  i tam pożegnałem się z  nimi. Gdy wróciłem do salonu Zayn leżał rozwalony na łóżku i majstrował coś po pilocie.
- Co ty odwalasz? - zapytałem zdziwiony.
- Czekałem, aż chłopacy wyjdą. - wstał
- Po co? Masz już ich dość?
- Nie. Ale gdyby tu byli nie mógłbym zrobić tego.
Podszedł do mnie szybkim krokiem i wpił się w moje usta. Nie potrafię opisać tego co wtedy czułem. Na początku zdziwienie, potem radość i wielkie motyle w moim brzuchu. Tak długo czekałem na tą chwile. Oddałem pocałunek i wplotłem rękę w jego włosy. Nie chciałem, żeby to się kończyło. Bałem się, że to się już więcej nie powtórzy więc kiedy Mulat oderwał się odemnie byłem zawiedziony.
- Ale jak... - nie mogłem wypowiedzieć żadnego słowa.
- Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem gdy Louis powiedział mi, że jesteś gejem. Gdyby nie to w życiu nie bym się nie odważył się pocałować.
- Ale dlaczego to zrobiłeś? - naprawde zrobiłem sobie nadzieje, że może coś do mnie czuje.
- Bo... - zawachał się na chwile, a moje serce stanęło - Bo cię kocham. Nawet nie wiesz jak mi cie przez ten tydzień brakowało.
Wtedy byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Moje uczucia do Malika zostały odwzajemnione. Chciałem skakać z radości.
- Ja też cię kocham, Zayn. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Ponownie go pocałowałem. Tym razem krócej. Następnie wtuliłem się w niego. To był wspaniały wieczór. Jeden z bardzo, bardzo wielu.

_________________________________________________________________________________

Oto wcześniej wspomniany One-Shot o Zarry'm. Wiem, że nie należy do najlepszych. To mój pierwszy, ale naprawdę się starałam pisząc go. Zależy mi tym bardziej na waszej opini. Przepraszam z góry za błędy.
* Fragment piosenki John'a Mayer'a - Free Fallin


sobota, 3 listopada 2012

Chapter Thirty-One

Reszte dnia zmęczeni przesiedzieliśmy na kanapie oglądac tv. Byliśmy zmęczeni po porannej wyprawie do sklepu.  Gdy w końcu nadszedł czas meczu poszłam do kuchni przygotować przekąski i alkohol. Harry w tym czasie miał przyciemnić pomieszczenie, żeby był lepszy efekt oglądania. Chociaż i bez tego mecz byłby świetny. W końcu gra Manchester United. A wszystkie mecze z ich udziałem są wspaniałe. No może tylko porażki mi się troche mniej podobają. Wsypałam chipsy, żelki itp. do misek, a piwo wzięłam na ręki. Akurat kiedy wchodziłam do pokoju Hazza zasłaniał ostatnią rolete. Ale muszę przyznać, że efekt jego pracy był niesamowity. Nie wiem jak on to zrobił.
- Czuje się jak w kinie. - powiedziałam kładąc przekąski na stolik przed kanapą.
- W kinie na meczu ? Jak ty coś palniesz.
- Oj czepiasz się szczegółów.
- Ważnych szczegół
- Oj zamknij się już.
- A co z tego będę miał ?
- Oszczędze ci spania na kanapie.
- To ja mam spać na kanapie ? - zapytał zdziwiony chłopak.
- No oczywiście. Zwierząt do łóżka nie wpuszczam.
Nie odezwał się. Chyba się obraził. No, ale w sumie o co ? Dobrze wie, że uwielbiam go wkurzać. Zresztą on mnie też. Po prostu tacy jesteśmy. No, ale oprócz tego, że lubimy się nazwajem wkurzać to bardzo się kochamy. Przynajmniej ja go kocham. I on mnie chyba też. No bo jaki byłby sens naszego związku gdyby mnie nie kochał ? Za dużo myśle. Wbiłam swój wzrok gdzie leciała już ruga minut meczu. Cały mecz spędziłam na uważnym ogląaniu, podjadaniu chipsów i żelek oraz popijaniu piwa. Troche wypiłam tego alkoholu. Jakieś osiem butelek... No i muszę przyznać, że byłam troche wstawiona. Ale najważniejsze, że Manchester zjechał Newcastle United 3:0.W sumie jakiego ja się wyniku spodziewałam po czerwonych diabłach. Lekko się chwiejąc wstałam z kanapy. Harry spojrzał się na mnie krzywo. On wypił tylko dwa piwa i wydawał się być calkowicie trzeźwy. Nagle zaszumiało mi w głowie. Chciałam  ponownie usiąść na kanape, ale nogi mi się zapłątały i pewnie wywaliłabym się gdyby nie szybka interwencja Hazzy. Złapał mnie prosto w swoje silne ramiona. Głowe miałam skierowaną na sufit. Były tam takie ładne gwiazdki.
- Gwiaazdy ! - wykrzyczałam radośnie.
- Gdzie ? - spytał mój chłopak.
- Na suficie. Tak złote i świecące.
- Dla ciebie już chyba starczy alkoholu. Nawet zwidy już masz
- No, ale patrz ! Tam na suficie jest pić takich duużtch gwiazd ! - upierałam się przy swoim.
- Idziemy do sypialni,
Harry skierował się na góre ze mną na rękach do pokoju. Oplotłam moimi rękami jego szyje i wtuliłam się w tors. Przymknęłam powieki i powoli odpłynęłam.


Poczułam lekki chłód na twarzy. To właśnie mnie obudziło. Natychmiastowo poczułam ból głowy i suchość w gardle. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu mojego chłopaka. Niestety nigdzie go nie znalazłam. Udałam się do łazienki. Tam wykonałam poranną toaletę. Po wyjściu z pokoju wybrałam sobie ciuchy i je ubrała. Gdy byłam już w pełni gotowa skierowałam się do kuchni. Zastałam tam Hazze, który smażył jajecznice. Już na samą myśl zrobiłam się głodna. Niestety wtedy przypomniałam sobie ile porcja tego dania ma kalorii. Więc postawiłam na zwykłe kanapki z ogórkiem. Na samą myśl o tym warzywie uśmiech pojawił mi się na twarzy.
- Dzień dobry kochanie. O czym tak myślisz ? - zapytał Hazz.
- O ogórku. - odpowiedziałam.
Harry  spojrzał na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
- Oj no nie pamiętasz ? Ty. Ja. U ciebie w kuchni. Rano.
- A no tak. Wtedy pierwszy raz zrobiłem to.- podszedł do mnie i pocałował.
Całowaliśmy się  kilka minut. I pewnie trwałoby to jeszcze dużej gdybym nie zobaczyła ognia na patelni..Oderwałam się od chłopaka, podbiegłam do gazówki, chwyciłam patelnie i nadstawiłam pod zimną wodę.
- Cholera. Moja jajecznica ! Była dla ciebie  -krzyknął wkurzony Harry
Ja  oczywiście zaczęłam się śmiać. Co innego mogłam zrobić w tej sytuacji zrobić.
- Jeśli to coś pomoże to ci powiem, że i tak bym jej nie zjadła. - powiedziałam gdy już się troche uspokoiłam.
- Czemu ? Nie lubisz jak ci gotuje ?
- Lubię. Nawet uwielbiam, ale... po prostu nie mam dziś ochoty.
- Nie to nie.
Chłopak wziął się za zmywanie spalonej jajecznicy z patelni. Ja oparłam się o blat i obserwowałam go.
- O której jedziemy ? - spytałam, gdy przypomniałam sobie o tym, że już dziś wracamy do Londynu.
- W sumie to można by jak najszybciej. Wtedy jeszcze przed tym jak bym cię odwiózł do domu wstąpilibyśmy do mnie. Chłopacy chcą podobno ci coś powiedzieć.
- Chłopacy ? Mi ?
Zdziwiłam się trochę. Co chłopcy mogą chcieć mi powiedzieć.
- Louis dzwonił do mnie dziś rano. Mówił, że mamy jak najszybciej wrócić, bo oni nie mogą się doczekać, aż ci coś powiedzą. Szczerze to nie wiem o co im chodzi.
- No ja też nie, To co ? Pakujemy się ?
- Nie trzeba. Już nas spakowałem.
- Kiedy ?
- Rano jak spałaś. Ja obudziłem się już przed szóstą i nie mogłem zasnąć.
- No dobra. To chodź po te walizki.
Zabraliśmy swoje bagaże i udaliśmy się do samochodu. Spojrzałam jeszcze raz na domek w którym spędziłam dużo wspaniałych chwil i odjechaliśmy.

_________________________________________________________________________________
W końcu udało mi się dodać ten rozdział. Ostatnio nie mogę się skupić na pisaniu tego opowiadania, bo mam faze na Zarry'ego i zaczęłam nawet pisać jednopart o nich. Także pytanie do was. Lubicie ten bromance ? Czy wgl lubicie bromance ? Bo nie wiem czy dodawać tutaj ten jednopart ; )