środa, 26 grudnia 2012

Chapter Thirty-Five

*Tydzień później*
  Minął tydzień odkąd wprowadziłam się do chłopaków. W tym czasie byliśmy na pogrzebie w Polsce. Nie chciałam tego tu opisywać. To zbyt bolesne przeżycie... Ci którzy stracili jednego z rodziców doskonale wiedzą o czym mówie. W tym czasie Mariusz wielokrotnie próbował się kontaktować ze mną. Nie odbierałam... Gdy podszedł do mnie na pogrzebie po prostu go spławiłam. Teraz sama się zastanawiam czy dobrze zrobiłam, bo zamiast teraz zajmować się nadrabianiem zaległości w szkole myśle o tym co chciał mi wtedy w Polsce powiedzieć.
- Coś ci nie idzie to przepisywanie. - usłyszałam za sobą głos Zayn'a.
Podniosłam głowe by spojrzeć na niego. Stał z dwoma kubkami herbaty.
- Odpocznij troche. - podał mi jeden z nich.
- Nie moge. Jutro idę do szkoły, a zostały mi jeszcze dwa zeszyty do przepisania. A póki co marnie mi to idzie. Nie mogę się skupić. - chwyciłam od niego herbate
- A o czym tak intensywnie myślisz? - zapytał chłopak.
- Sprawa z Mariuszem nie daje mi spokoju. Staram się zapomnieć, ale on ciagle dzwoni... To mi tego nie ułatwia.
- Może niesłusznie go podejrzewasz? Skąd masz pewność. że on wiedział o tym. że matka chciała zerwać z tobą kontakt.
- Szczerze to coraz bardziej mi się wydaje, że nie wiedział. Jeśli miałby to ustalone z matką to by nie dzwonił tak często, nie?
- W końcu dobrze gadasz! Jak na moje to powinnaś z nim porozmawiać.
- Masz racje. Umówię się z nim jutro po szkole.
- No i to rozumiem. - uśmiechnął się do mnie szczerze - Dobra to ja ci nie przeszkadzam. Rób swoje.
Po wypowiedzeniu tych słów wyszedł , a ja dopiłam swoją herbatę i kontynuowałam swoją pracę.

Jest 23:15, a ja właśnie skończyłam pisać. Jestem padnięta i z chęcią położyłabym się spać, ale martwię się o Harry'ego. Wyszedł chwile po 17:00 czyli gdy przepisywałam akurat zeszyt od matmy i do tej pory nie wrócił. Wysłałam do niego kilka sms, ale nie odpisuje. Dzwoniłam, ale nie odbiera. Ja się naprawdę martwię, że coś się stało. Miał iść do kumpla tylko coś załatwić. Zapakowałam potrzebne na jutrzejszy dzień książki. Poszłam do salonu z nadzieją, że zastane tam któregoś z chłopaków. Nie myliłam się. Na kanapie siedzieli Liam i Louis.
- Hej chłopacy.
- O cześć. Nie śpisz jeszcze? Jutro do szkoły. -  Louis próbował grać tego odpowiedzialnego.
- Dopiero co skończyłam przepisywanie i się zapakowałam.
- No, ale teraz mogłabyś się położyć spać, a nie szwendasz się po domu.
- Po prostu się martwię o Harry'ego i myślałam, że może któryś z was coś wie. Wyszedł kilka godzin temu i nie wraca. Telefonów nie odbiera.
- Pewnie się u kumpla zasiedział czy coś. - Louis jak zwykle miał na wszystko wyjebane.
- Dobra widzę, że wasza dwójka mi i tak nie pomoże. - powiedziałam zrezygnowana - Dobranoc.
Poszłam do siebie do pokoju. Przebrałam się w koszulkę i zwykłe krótkie spodenki służące za piżamę. Byłam gotowa do spania, a Hazzy nadal nie było. Może nie powinnam się o niego aż tak bać? W końcu jest tylko moim chłopakiem. Naprawdę nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć. Mimo, że marnie mi to wychodziło w końcu jednak odpłynęłam...

Obudziły mnie czyjeś usta na policzku. Nie musiałam otwierać oczu, żeby wiedzieć do kogo one należą. Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy. Zobaczyłam przede mną mojego chłopaka we wczorajszych ciuchach. Czyli nie wrócił do domu na noc.
- Słodko śpisz. ale muszę ci przerwać. Szkoła czeka, skarbie. - usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- Szkoła szkołą, ale najpierw to my musimy sobie pogadać - podniosłam się na łokciach
- My? A o czym? - albo udawał głupiego, albo taki jest/
Wygramoliłam się z łóżka. Zabrałam z fotela wcześniej przygotowane ciuchy.
- Gdzie byłeś? - zapytałam wciągając zielone rurki.
- No mówiłem, że idę do kumpla.
- Mówiłaś, ale wypadałoby zaznaczyć, że wrócisz rano.
- Oj zagadaliśmy się trochę. było późno i nie chciałem wracać zmęczony.
- A masz coś takiego jak telefon? - tym razem zakładałam beżowy sweterek
- Wiem. Rozładował mi się.
- Gdyby ci się rozładował nie byłoby sygnału. A był. Po prostu miałeś w dupie to, że się martwię.
- To nie tak...
- Winny się tłumaczy. - weszłam do łazienki
Spodziewałam się, że pójdzie za mną, ale nie. Został i mnie olał. Wykonałam poranną toaletę i poszłam do kuchni. Harry przez ten cały czas siedział na łóżku i robił coś w telefonie. Wylane na niego, Wzięłam kanapki, plecak i poszłam do przedpokoju. Tam na niebieskie skarpetki założyłam kozaki, a na sweterek wrzuciłam czarny płaszczyk. Wyszłam z mieszkania i tramwajem ruszyłam do szkoły.
_________________________________________________________________________________

Jest kolejny rozdział! Szczerze to nie spodziewałam się, że dodam go tak prędko. Mówiłam, że po świętach, ale udało mi się jeszcze w drugi dzień świąt więc skorzystam z okazji i złoże tym kilku osobom które to czytają życzenia. Mogłam skopiować i wkleić jakieś wyklepane życzenia, ale nie jestem taka okrutna. Życzę wam spełnienia marzeń (czyt. spotkania One Direction ), Wesołych Świąt, lepszych ocen w szkole ( tak, odezwała się ta co ma najlepsze xD ) i czego tylko chcecie. Nie jestem dobra w składaniu życzeń.

Dobra przejdźmy dalej. Poruszam ten temat pod każdym z rozdziałów, ale to nie przynosi skutku. Czy do cholery jest tak trudno zrobić mi prezent na święta i przekroczyć liczbę 15 komentarzy? Proszę.

Ps. Co dostaliście na święta? Ja TMH i 140 złotych xD

czwartek, 13 grudnia 2012

Chapter Thirty-Four

Weszłam do pokoju mojej rodzicielki. Spodziewałam się zastać ją leżącą na łóżku, ale one wbrew moim oczekiwaniom pakowała walizki. W końcu musiała spakować wszystko. Już tutaj nie wróci. W sumie to przeraża mnie myśl, że nie będę jej widywać codziennie,  Żadnego z rodziców nie będę widywać codziennie.
- Hej - podeszłam do niej
- Wróciłaś - stwierdziła
- Przepraszam, że tak uciekłam od was. Dla mnie to też trudne. Musiałam odpocząć.
- I dobrze dla ciebie, że wyjechałaś. Naprawdę nie miałam ochoty cię wtedy widzieć. Teraz zresztą też za wiele się nie zmieniło. - powiedziała, a ja poczułam ukłucie w sercu.
Własna matka nie chciała mnie widzieć. Tylko dlaczego... Czy chodziło o to, że po kryjomu spotykałam się z Harry'm?
- Nie rozumiem...
- To przez ciebie on zginął. Zawiózł cię na tą cholerną udawaną randkę i w drodze powrotnej to się stało. To tylko i wyłącznie twoja wina.
Dawno nie czułam się tak podle. Miała racje. Śmierć ojca to moja wina. Powinnam jechać wtedy z nim i zginąć. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy.
- I żeby było jasne. Masz się stąd wyprowadzić. Nie obchodzi mnie gdzie pójdziesz. Masz chodzić do szkoły. Ja wracam do Polski, a Mariusz tu zostaje. Mimo to nie możesz się z nim kontaktować. - jej ton był poważny.
Wtedy pierwszy raz w życiu poczułam się naprawdę niechciana na tym świecie.
- Skoro tak bardzo ci na tym zależy to proszę. Ostatni raz zobaczysz mnie na pogrzebie, a potem zniknę z twojego życia. Na zawsze.
Starałam się, żeby mój głos mi się nie załamał, ale nie wychodziło mi to. Po mojej twarzy spłynęły łzy. Poczułam się jak kilka dni temu gdy dowiedziałam się o śmierci taty. Tym razem straciłam matkę. Nic nie mówiąc wyszłam z jej sypialni. Musiałam iść do kuchni. Tam czekał Harry. Tak naprawdę tylko on mi pozostał. No i wspaniali przyjaciele. No, ale niestety to nie to samo co rodzina. Jestem ciekawa czy Mariusz wiedział o tym wszystkim co wymyśliła matka. Weszłam do pomieszczenia w którym czekał na mnie mój chłopak i brat. Harry widząc mnie zapłakaną po prostu podszedł i przytulił. O nic nie pytał. Naprawdę nie byłabym mu w stanie teraz opowiadać wszystkiego. Wtuliłam się w niego mocniej i zaczęłam mu moczyć koszulkę łzami. Nie obchodziło mnie teraz to. Mam poważniejsze problemy na głowie. Nagle przypłynęła na mnie wielka fala złości na Mariusza. On musiał o wszystkim wiedzieć. No, bo jeśli by się nie zgodził to mama chyba nie ustalałaby mu życia?
- Co się stało? - usłyszałam łagodny głos mojego brata
- Co się stało? Ty się jeszcze mnie pyytasz co się stało? Nie wierze, że pozwoliłeś jej mnie zostawić! Nienawidze cię!
Wyrwałam się z uścisku mojego chłopaka i pobiegłam do swojego pokoju. W sumie to już do byłego pokoju... Wyjęłam z szafy największą walizke i zaczęłam wrzucać do niej swoje rzeczy, plakaty, a nawet rodzinne zdjęcia. Sama nie wiem dlaczego zapakowałam te zdjęcia... W końcu ta szcześliwa rodzina sprzed kilku lat już nie istnieje. Gdy zapinałam już walizke usłyszałam, że do pokoju ktoś wchodzi. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć kto to.
- Hej słońce - powiedział łagodnie - Wszystko w porządku?
- Nie... Nic nie jest w porządku.
Podszedł do mnie i ponownie dzisiejszego dnia przytulił. Oczywiście ja mocniej wtuliłam się w jego ramiona.
- Jesteś gotowa, żeby powiedzieć mi co się stało?
Pokiwałam lekko głową, a następnie streściłam mu moją rozmowe z matką. Jego twarz była pełna emocji. Złość, niedowierzenie, smutek, wsparcie, ale i troche radośći. Nie miałam pojęcia dlaczego się cieszył... No bo nie było z czego. Chyba.
- Skończyłaś pakowanie? - zapytał Harry.
- Mhm.
- To chodź. Jedziemy.
- Dokąd?
- No chyba nie myślałaś, że zostawie cię samą?
- Co masz na myśli?
- To, że wprowadzasz się do mnie i chłopaków.
- Nie mogę nadużywać twojej gościnności. Zresztą nie ma pewności czy chłopacy się zgodzą.
- Oczywiście, że się zgodzą. Przecież są twoimi przyjaciółmi.
- A prasa? Przecież mieliśmy się ukrywać. a gdybym z tobą zamieszkała ludzie zaczeliby się domyślać prawdy - wymyślałam kolejne powody dlaczego nie mogę z nimi zamieszkać.
W sumie to nie wiem dlaczego to robiłam. W końcu nie chcieli mnie tam zabić. Spęzałabym więcej czasu z Harry'm. Przecież i tak nie mam gdzieś iść.
- Mam w dupie czy się świat dowie czy nie.
- A managament?
- To moje życie i będę robił co chce.
- No dobra.
- Nie można było tak odrazu? - chłopak zaśmiał się, ale mi nie do do śmiechu.
Wziął moją walizke. a ja chwyciłam swoją torbe. Brałam kurtke. buty i czapke. a następnie wyszliśmy z mieszkania. Ruszyliśmy do mojego nowego domu. Moje nowe życie...
______________________________________________________________________________________

I know, I know. Chcecie mnie teraz podwójnie zabić nie? Za to, że rozdział tak późno i za to jaka jestem wredna dla Mileny. No. ale musi być źle, żeby potem mogło być dobrze nie? Pomyślcie ile teraz będzie spędzała z chłopakami *_* Fajnie, nie? Nie chciałam robić z jej mamy takiej zimnej suki, ale inny pomysł mi nie przychodził do głowy. No, bo drugiego  rodzica nie zabije, nie?  Przejdźmy do tematu, którego chyba nie lubicie ;< KOMENTARZE. Ja wiem, że to bardzo trudne wyrazić swoją opinie w kilku zdaniach. Już nie wspomne o tym jakie trudne jest wciśnięcie przycisku " dodaj komentarz ". Ja to wszystko wiem. No, ale mogłybyście pokazać jakie to Directionerki są inteligentne i dodać komantarz xD Pod ostatnim rozdziałem znalazły się tylko cztery takie dziewczyny. Ale podejrzewam, że moje opowiadanie czyta więcej rozumnych osób ;3 Więc może wykażecie się swoją mądrością i dodacie komentarz pod tym rozdziałem? ;) I love you xx

Ps. Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie po świętach więc już teraz wam życze Wesołych Świąt i 1D pod choinką! XD

wtorek, 27 listopada 2012

Chapter Thirty-Three

- Obgadaliśmy to wszystko i wiemy, że jest ci trudno więc postanowiliśmy cię wesprzeć i polecieć z tobą do Polski na pogrzeb - powiedział Liam
Szczerze?  Zapomniałam o tym wszystkim. Teraz wróciło. Nie chciałam ich ciągnąć na drugii  koniec Europy tylko na pogrzeb mojego ojca. Przecież oni go nawet nie znali. Z drugiej strony jednak pomyślałam o polskich fankach, które z pewnością ucieszyły się na wieść, że chłopcy przylatują do ich kraju. Nie powinnam chyba w tej chwili o tym myśleć.
- A co z wywiadami i ogólnie z wszystkim?  - zapytałam
- Dwa co mieliśmy mieć jako cały zespół zostały odwołane. - odezwał się Liam
- Czyli nie macie żadnych obowiązków związku z pracą?
- Nie. Tzn. Louis i  Ja mamy jeden wywiad, ale to idzie też odwołać.
- Nie chce, żebyście zaniedbywali swoje obowiązki/
- Żaden problem. - powiedział Lou
- Nie musicie jechać.
- Mam pomysł. - spojrzenia skierowały się na Harry,ego który stał w progu. Musiał już wrócić z łazienki. - Skoro Milena jest taka uparta i ne chce, żebyście zaniedbywali obowiązki przez nią to może Liam i Lou zostaną w Londynie, a reszta pojedzie ?
Ten pomysł był nawet spoko. Zawsze lepiej jak pojedzie trójka zamiast całej piątki.
- No dobra. Skoro tak bardzo chcecie - zgodziłam się.
- Czyli zapowiada nam się pięcioosobowa wycieczka do Polski. - stwierdził Hazza
- Jeśli chodzi o mnie to odpadam. Mama nie chce się zgodzić, żebym opuściła szkołe. - odezwała się Dom
- Czyli co? Mam jechać sama z trzema chłopakami? - spytałam
- Będzie jeszcze twoja mama i brat - próbował pocieszyć mnie Niall.
- Jakbyś nie zauważył to mój brat też jest chłopakiem. A z mamą to się raczej nie dogadam. Ona zawsze wszystko mocno przeżywała więc teraz jest pewnie załamana. W sumie to ja też powinnam. tTyle, że ja jestem przeciwienstwem mamy i się tym za bardzo nie przejmuje. Wierze, że tata ma lepsze życie tam w niebie i nas obserwuje. Nie chciałby żebyśmy schodzili struci.  Czemu ja gadam, a wszyscy się na mnie gapią? To niezręczne.
- Rozgadałaś się troche więc nikt nie chciał ci przeszkadzać - zaśmiała się Dominica
- Dobra nieważne. To wszystko czego odemnie chcieliście? Chciałabym sprawdzić co się dzieje w domu.
- Już chcesz jechać? Dopiero co przyjechaliście.- zasmucił się Lou
- Gdybyś nie pamiętał to zmarł mój tata i chce zobaczyć jaka atmosfera panuje w domu.
- Podwiozę cię - Harry chwycił swoją kurtkę i nałożył buty. Ja nawet się nie rozbierałam więc byłam gotowa. Gdy mój chłopak był gotowy pożegnałam się z każdym mocnym uściskiem. Z Liam'em i Lou szczególnie, bo w końcu ich nie będę widzieć przez kilka dni..Wsiedliśmy do czarnego vana Harry'ego i pojechaliśmy w stronę mojego domu.
- To o której mamy samolot? - zapytał Styles, gdy staliśmy na jednym ze świateł
- Nie wiem. Nie rozmawiałam z rodziną od naszego wyjazdu. Dam ci znać sms na którą macie się zjawić na lotnisku.
- A nie możemy podjechać po was i wszyscy razem pojedziemy na lotnisko?
- Nie. Po co macie tyle jeździć. To w zupełnie inną stronę Poradzimy sobie.
- No dobra.
Akurat wjeżdżaliśmy na parking.
- Nie musisz parkować. Ja szybko wyskoczę.
On nie robił nic z mojej wypowiedzi i zaparkował. Na dodatek na miejscu dla inwalidów.
- Czy ty jesteś ślepy? To miejsce dla niepełnosprawnych.
- Trudno. Wszędzie było zajęte,
- A jak cię straż miejska złapie?
- To zapłacę mandat. Stać mnie.
- Za bardzo szastasz kasą.
- Oj tam. Mogę wejść z tobą na górę?
Tego to się nie spodziewałam. No, ale jak chłopak chce to niech idzie. Ja chce spędzać z nim jak najwięcej czasu.
- Jeszcze nie masz mnie dość?
- Ja ciebie nigdy nie będę miał dość.
- Zmienisz zdanie,
- Nie.
- Tak i skończ. Jak chcesz to chodź.
Wysiadłam z samochodu i już chciałam wziąć swoją torbę z tylnego siedzenia, ale uprzedził mnie w tym Hazza. No tak. Gentelmen. Zaśmiałam się tylko pod nosem i zaczekałam na chłopaka, który zamykał samochód. Na drugie piętro musieliśmy udać się schodami, bo w tym budynku to windy nie ma. No niestety takie wady małego mieszkanie.biedniejszych dzielnic centrum Londynu. Ale szczerze to wole to niż jakąś wille na przedmieściach. Weszliśmy do mieszkania po trzymając się za rękę. Wydaje mi się, że Harry chciał jakby dodać mi tym otuchy. Tyle, że nie wiem dlaczego, bo ja się nie bałam. Dobrze wiedziałam, że mama pewnie leży w sypialni i płacze, a Mariusz załatwia wszystkie sprawy związane z pogrzebem w Polsce telefonując po rodzinie. Tak swoją drogą w końcu zobaczę Damiana.. Jest moim bratem, a prawie wogóle go nie widuje. Od czasu gdy się wyprowadził to rzadko u nas bywał. Ta... Doszukuje się pozytywów tej sytuacji. Najpierw skierowaliśmy się do kuchmi. Bardzo się zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że mój brat robi obiad. Przecież on ledwo kawe umie zaparzyć.
- Hej - przywitałam się zaracając na siebie uwage Mariusza
- O jesteś już.
- No kiedyśwrócić musiałam. Mama u siebie? - zapytałąm, a w odpowiedzi Maniek pokiwał głową. - Zostań tu. Zaraz przyjdę - te słowa skierowałam do mojego chłopaka i skierowałam się w strone sypialni moich rodziców. Jeszcze... Czekała mnie trudna rozmowa.
___________________________________________________________________________________

Jestem! I to prędzej niż myślałam ; ) Udało mi się coś z tej pustej głowy wycisnąć xD Ten rozdzxiał wydaje mi się o niebolepszy od poprzedniego (nie mówie, że jest dobry, bo dużo mu do tego brakuje), Dostałam nominacje do Liebster Award, ale za bardzo nie chce mi się w to bawić więc nie będę tworzyć nowej notki ; ) A na wasze pytanie odpowiem w komentarzach na waszych blogach ;D  Mam nadzieje, że skomentujecie, bo to naprawde motywuje <3 Proooooosze ;3

sobota, 17 listopada 2012

Chapter Thirty-Two

Dojazd nie zajął nam długo. W końcu zawsze gdy się wraca do domu czas leci szybciej. Wyszliśmy z pojazdu i pokierowaliśmy się w stronę mieszkania.
- Nie bierzesz swoich bagaży ? - zapytałam wchodząc do budynku.
- Wezmę je jak będę cię odwoził. Teraz mi się nie chce.
- Ale ty jesteś leniwy. Ja to bym chciała mieć to z głowy.
- To tylko jedna torba.
- No właśnie. I dlatego nie rozumiem dlaczego nie chcesz jej wziąć.
- Skończymy tą bezsensowną rozmowę ?
Zaśmiałam się tylko  i weszłam do windy. Hazza wszedł za mną. Chciałam na cisnąć guzik, żeby zawieziono nas na odpowiednie piętro, ale ktoś mnie w tym wyprzedził. Doskonale wiedziałam kto.
- Harry idioto ! Ja chciałam  nadusić ten guzik !
- Ale ja to zrobiłem - zaśmiał się - I nie idioto.
- No, ale jesteś idiotą.
- Odwołaj to.
Zaczęłam cofać się w drugą stronę windy. Kiedy Styles prawie już był przy mnie drzwi się otworzyły. Skorzystałam z okazji i wybiegłam. Oczywiści on ruszył za mną. Bez pukania wbiegłam do mieszkania chłopaków. Kiedyś mówili, żebym czuła się tu jak u siebie w domu to korzystam.Popchnęłam za sobą drzwi. Podejrzewam, że mój chłopak dostał z nich, bo usłyszałam jęk. No pięknie. Teraz jeszcze gorzej. Chciałam wbiec do salonu, ale wpadłam na Zayn'a. Nic nie mówiąc schowałam się za zdziwionym chłopakiem.
- I tak cię złapie. - wysyczał Harry.
- O co tu chodzi ? - zapytał zdezorientowany Mulat.
- Robisz mi za mur obronny. - odpowiedziałam.
- Serio ? Wyglądam jak mur ?
- Tak. A teraz się odsuń, bo muszę dorwać moją dziewczynę.
- Nie! Malik nie odsuwaj się jak chcesz, żebym żyła.
- Za to, że nazwałaś mnie murem sobie idę. Radź sobie sama. - i odszedł.
- No eej ! Ale z ciebie przyjaciel..
- Też cię kocham ! -  krzyknął żartobliwie już z drugiego pokoju.
Spojrzałam na Harry'ego. Uśmiech zniknął z jego twarzy i wydawał sę być wkurzony. Czy mi się wydaje czy on jest zazdrosny ?
- Hazz. Wszystko okey ? Czemu mnie nie gonisz ? - zapytałam.
- Huh. Co ?
- Ty jesteś zazdrosny ! - krzyknełam szczerząc się.
- Ja ? No chyba nie.
- No chyba tak.
- Nie
- Tak !
- Niee !
- Ale ja i tak wiem swoje kotku. - podeszłam do niego - Nie masz bć o co zazdrosny, bo tylko cb kocham, a Zayn to tylko przyjaciel.
Uspokoił się troche. Przytuliłam go mocno. To, że był zazdrosny było słodkie a zarazem troche wkurzające.  Zamknęłam oczy i delektowałam się to chwilą. Nagle poczułam, że ktoś wskoczył mi na plecy. Odwróciłam się gwałtownie. Efektem tego było, że napastnik znalazł się na podłodze, a Hazza dostał z łokcia w nos. Oj ten to dzisiaj co chwile dostaje w twarz.
- Ała - jęknął mój chłopak.
Ja się tym nie przejełam i spojrzałam z mordem w oczach na Louis'ego, który turlał się ze śmiechu leżąc na podłodze.
- Fajne powitanie Louis, - powiedziałam wkurzona.
- Cześć, cześć - wstał z podłogi.
- A na mnie to już nikt nie zwraca uwagi ? Nie dość, że będę miał siniaka na czole przez te cholerne drzwi to jeszcze teraz krew mi leci z nosa - Hazza prawą ręką próbował tamować lecącą krew
- Jezu kochanie przepraszem ! - podeszłam do niego - Odchyl głowę do tyłu.
Wyjełam chusteczki i zaczęłam czyścić twarz Styles'a. Troche krwi już się na niej zebrało.
- Idź się umyj do końca. - wskazałam na łazienke.
Chłopak poszedł we wskazanym kierunku, a ja zostałam sama z Lou.
- Chodź - pociągnął mnie do salonu.
Czekała tam na mnie pozostała trójka chłopaków z One Direction i Domi.
- Eee o co chodzi ? - spytałam, bo mieli zbyt poważne miny jak na nich.
- No troche się wydarzyło, gdy wy sobie odpoczywaliście. Wskazał na Malika. Był eselszy niż kiedykolwiek.
- A dokładnie ? - dopytywałam.
- Zayn zostawił Juls dla Perrie Edwards. - powiedział jak gdyby nigdy nic Niall.
Zrobiło mi się strasznie szkoda Julii. Pomogła mi w wielu sytuacjach. Nawet się zaprzyjaźniłyśmy. A ten palant ją rzucił.
- Czy ty do reszty poskradałeś zmysły ? - wydarłam się na czarowłosego.
- Nie moja wina, że się zakochałem  - nawet na mnie nie spojrzał.
Wkurzyłam się. Postanowiłam zmienić temat.
- Dobra nieważne. Co takiego ważnego chcieliście mi powiedzieć ? - zapytałam
__________________________________________________________________________________

Zjebałam ten rozdział po całości. Wiem. A końcówka to już wogóle... No, ale w sumie to mam do tego prawo, bo wy wogóle nie komentujecie. Nie wiem czy macie jakąś umowe czy coś, że z każdym rozdziałem coraz mniej komantarzy... Mam nadzieje, że nie, bo mi się to NIE PODOBA ! Więc może ruszcie te swoje tyłki i komentujcie, ablbo rozdziały bedą coraz rzadziej.  A co do jednoparta to też był kompletnym niewypałem i więcej już takich nie będzie.  No więc trzymajcie się ludzie ;p widzimy się za dwa tygodnie ( może dłużej )

czwartek, 8 listopada 2012

We Need Week - Zarry Stalik

Tydzień. Siedem dni. 168 godzin. 10080 minut. 604800 sekund. Tyle minęło od mojego ostatniego spotkania z chłopakami. Z nim. Tyle samo czasu minęło od kiedy ostatni raz wyszedłem z domu. Bałem się, że jeśli wyjdę  z domu spotkam Liam'a, Louis'a, Niall'a., albo jego. Obiekt moich problemów i zarazem najważniejsza na świecie dla mnie osoba. Pewnie martwi się o mnie, Tak jak reszta ze zespołu. Martwi się, ale tylko jak o przyjaciela. I to jest najgorsze. Jestem dla niego tylko przyjacielem. A tak bardzo chciałbym być kimś więcej. Pewnie wszyscy zastanawiają co się ze mną dzieje. Dlaczego tak nagle zamknąłem się w moim apartamencie i nie odzywam się do nikogo. Odpowiedź znam tylko ja. Jest nią Zayn. Tak ciężko jest mi go widywać z myślą, że nie jest mój. Dlatego uciekam. Przed nim, przed światem, przed wszystkim. Jestem za wielkim tchórzem, żeby wprost powiedzieć mu, że go kocham. Kolejną przeszkodą jest to, że Zayn ani nikt z zespołu nie wie o mojej inności. Oni są w stu procentach hetero. Kolejna rzecz, która potwierdza mnie w przekonaniu, że ten brązowooki chłopak mnie nie kocha. Chociaż gdzieś na dnie mojego serca jest malutka iskierka nadziei. Bo w końcu nie powiedział mi wprost, że jestem dla niego tylko i wyłącznie przyjacielem. Tęsknie. Z każdym dniem coraz bardziej.

She's a good girl, loves her mamma
Loves Jesus and America too, 
She's a good girl, crazy bout Elvis
Loves horses and her boyfriend too, yeh yeh... 
 *

Z głośników mojego telefonu rozbrzmiała znana mi już na pamięć melodia. Słyszałem ten dźwięk już kilkadziesiąt razy. Właściwie to słyszałem tą piosenkę na okrągło. Co chwile ktoś do mnie wydzwaniał. Nawet on. Kilka razy chciałem już nawet odebrać, gdy na wyświetlaczu pojawiło się jego zdjęcie i napis " Zayn " jednak się powstrzymywałem. Tym razem nie sprawdzałem nawet kto dzwoni. Jednak teraz ktoś nie odpuścił i nagrał się na sekretarkę. Pierwszy raz. Trochę zdziwiony postanowiłem odsłuchać wiadomość.

- Cześć Harry.  Uhm. Dlaczego nie odbierasz ? Martwimy się. Wszyscy. Ja, Niall, Liam i Zayn - na dźwięk jego imienia poczułem ukłucie w sercu. -  Tęsknimy za tobą cholernie. Czemu nie chcesz nam otworzyć ? Dobrze wiem, że jesteś w swoim mieszkaniu. Ale kompletnie nie rozumiem twojego zachowania. Zrobiliśmy coś źle ? Czemu tak nagle się od nas odwróciłeś ? Prosimy, wróć.

Jego głos wydawał się załamany. Poczułem się winny. Nie myślałem o tym co oni czują i tak po prostu ich zostawiłem. Egoista. Dupek. Taki właśnie byłem. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero teraz. Chciałbym wrócić do tego co było tydzień temu. Nie musiałbym im się teraz tłumaczyć. Wcisnąłem opcje " oddzwoń " w telefonie i już po chwili słyszałem znajome pikanie.

- Boże Harry to naprawdę ty ?  usłyszałem zdziwiony głos przyjaciela
- Tak, to ja.
- Co się z tobą działo ? Czemu nie odbierałeś ? Dlaczego zamknąłeś się przed wszystkimi ? Albo poczekaj. Powiem chłopakom. Jesteś w domu ? Przyjedziemy do ciebie. - mówił tak szybko, że ledwie go zrozumiałem.
- Jestem. Możecie przyjeżdżać. Tym razem otworze - powiedziałem, gdy skończył.
- Okey - Lou wydał z siebie radosny okrzyk.

Odsunąłem telefon od ucha i przycisnąłem czerwoną słuchawkę. Położyłem głowę na miękkiej poduszce. Co  takiego im powiem ? Jak wyjaśnię, że ostatnio zniknąłem tak nagle. W końcu zdecydowałem się powiedzieć połowę prawdy. A o tej drugiej części nikt się nigdy nie dowie. Postanowiłem doprowadzić się do porządku. Przecież nie mogę pokazać się w takim stanie. Ubrałem czyste dresy i jakąś porządniejszą koszulkę. Włosy ułożyłem tak jak mam zazwyczaj. Już nie stały mi na wszystkie strony. W końcu nadszedł ten moment, którego tak cholernie się bałem. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Doskonale wiedziałem kto to. Wrzuciłem stare rzeczy pod łóżko. W końcu jakoś tu musi wyglądać. Nie wiem czy czasem któremuś z chłopaków nie odwali i nie wepcha się do mojej sypialni. Jak najwolniej udałem się do drzwi, Trzęsącą ręką otworzyłem drzwi. Nie zdążyłem nawet zobaczyć kto to, bo poczułem, że ktoś mnie przytula. Po bluzce w paski domyśliłem się, że to Louis. Odwzajemniłem uścisk. Gdy po kilku minutach chłopak nie chciał mnie puścić sam wyrwałem się z jego silnego uścisku.

- Lou spokojnie. Jestem tutaj i żyje. - próbowałem go uspokoić - Wejdźcie.
Nie było go.  Liam i Niall porządnie mnie wyściskali, a następnie poszliśmy do salonu.
- A Zayn'a nie ma ? - zapytałem
- Zaraz przyjedzie. Mówił, że musi coś z Perrie załatwić i wtedy przyjedzie. - wyjaśnił Niall.
Dziewczyna najważniejsza. Ten idiota nawet nie wiedział jak mnie tymi małymi czynami rani. No, ale kocham go.
- No, a teraz mów co się z tobą działo. - powiedział zniecierpliwiony Liam
- Bałem się, że się ode mnie odsuniecie - wyszeptałem i pospiesznie spuściłem głowe.
- Niby dlaczego mielibyśmy to zrobić ? Co znowu odwaliłeś Hazz ? - spytał radosny Lou/
- Bo... Ja jestem inny.
- Co masz na myśli mówiąc inny ?
- Jestem gejem - wydukałem cały czas patrząc w podłogę.
Przez długą chwile nikt nic nie mówił. A ja bałem podnieść głowę i spojrzeć na nich. Co jeśli nie będą chcieli mnie znać ? W końcu zebrałem się na odwagę i podniosłem głowe. Spojrzałem niepewnie na przyjaciół. Twarze Louis'a i Niall'a wyrażały zdziwienie, a Liam'a zrozumienie. No tak. Payne zawsze starał się wszystkich zrozumieć.
- Jesteś tego pewien ? - zapytał po chwili Daddy.
- Jeszcze niedawno nie byłem, ale teraz tak.
- I to dlatego tak nagle zniknąłeś ? - dociekał Nialler.
Pokiwałem głową.
- Nam możesz zaufać. Zawsze cię zrozumiemy. I nie mówie tego tylko za siebie, ale za wszystkich chłopaków - Louis wymienił z nimi porozumiewawcze spojrzenia - Jestem pewien, że Zayn też by się od ciebie nie odwrócił. Chociaż go tu nie ma i nie zna sytuacji to jestem pewien, że postąpił by tak jak my.  Jesteśmy przyjaciółmi.
Tym co powiedział podniósł mnie trochę na duchu. Jednak nadal bałem się reakcji Zayn'a. To na nim mi najbardziej zależało. Uśmiechnąłem się lekko.
- Dziękuje - przytuliłem ich mocno.
Gdy tak wszyscy przytulaliśmy się do siebie usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Malik zawsze wchodził tu jak do siebie. Wiele razy zastał mnie w nietypowych sytuacjach. Nie wnikajmy jakich...
- Przytulas bezemnie ? Weźcie, bo się obrażę. - powiedział szczęśliwy Mulat.
Tak dobrze było go znowu zobaczyć. Włosy jak zwykle idealnie ułożone, ciemna cera doskonale komponowała się z czerwono-szarą koszulą w kratke. Do górnej części ubioru wspaniale dopasowane były beżowe spodnie. Do tego zwykłe Nike'i. Wyglądał tak prosto i idealnie. Cholernie przystojnie. Zazdroszczę Edwards, że ma takiego chłopaka. Zrobiliśmy miejsce dla niego. Już po chwili poczułem jego dotyk na mojej skórze. Przez ciało przeszły mnie dreszcze, a serce gwałtownie przyspieszyło. Kiedy w końcu się oderwaliśmy, Zayn rzucił się na kanapę widocznie zadowolony.
Reszta chłopaków usadowiła się obok niego, a ja na fotelu. Chciałbym być teraz obok Lou i siedzieć obok chłopaka w którym się zakochałem.
- A ty co taki wesoły ? - zapytał Malik'a, Nialler.
- Zakończyłem pewien rozdział w moim życiu i zaczynam kolejny.
Zaciekawiła mnie jego wypowiedź. Co miał na myśli ? Odchodzi z zespołu ? Horan spojrzał na niego pytająco.
- Zerwałem z Perrie.
Krótkie zdanie, a potrafi wywołać tyle szczęścia we mnie. Starałem się nie uśmiechnąć co było wręcz nie wykonalne. Kąciki moich ust lekko uniosły się do góry. Zerwał z nią, jest wolny i teraz... Nie. Robię sobie złudne nadzieje.
- A tobie co było przez ten tydzień Hazz ? Martwiłem się.
Nie wiedziałem jak zacząć. Bałem się jeszcze bardziej niż kiedy mówiłem to reszcie. Zauważyłem, że Louis szepcze mu coś do ucha. W jego oczach pojawiły się iskierki radości.  Czy mi się wydaje czy on się z tego  cieszył ?
- Harry idioto ! Jak mogłeś pomyśleć, że cię zostawimy ? - podszedł do mnie i z całej siły przytulił.
Nie chciałem kończyć tej chwili. Tak wspaniale czułem się w jego ramionach. Jednak po chwili Malik sam się odemnie odsunął.
- To co ? Idziemy uczcić powrót Harry'ego w klubie ? - radośnie zapytał Niall
- Oczywiście ! Mam ochotę się upić. - stwierdził Lou, który też był w bardzo dobrym humorze.
- Ja też. - powiedział Payne
Po nim bym się tego najmniej spodziewał. Ja nie mam dzisiaj ochoty na zabawę. Wiele w tym dniu się zdarzyło i marze o tym, żeby znaleźć się w łóżku przed telewizorem. Przyzwyczaiłem się do lenistwa przez ten tydzień.
- Sorry chłopaki, ale ja odpadam. Jestem za bardzo zmęczony. Posiedzę trochę przed telewizorem i najprawdopodobniej pójdę spać. Wieczór już się zbliża. - powiedziałem.
- A ja dotrzymam Harry'emu towarzystwa. - odezwał się Zayn patrząc w telefon.
Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej. O ile to wogóle możliwe. Wieczór z nim sam na sam ? Marzenie.
- A mówią, że to wasza dwójka z nas najbardziej imprezuje. - pokręcił głową Tomlinson.
- To wszystko przez tą noc Zarry'ego w Australii. - skwitował Daddy.
Oczywiście w pierwszej chwili wyobraziłem sobie gorącą noc w łóżku, jednak potem pomyślałem trzeźwo i stwierdziłem, że chodzi o wypad do klubu.
- Dobra chłopcy. Wypadałoby się zbierać. W końcu trzeba się jeszcze przebrać. - powiedział Nialler.
- A od kiedy ty się przejmujesz wyglądem? - zaśmiałem się.
- Spieprzaj. - odpowiedział mi.
Odprowadziłem chłopaków do drzwi  i tam pożegnałem się z  nimi. Gdy wróciłem do salonu Zayn leżał rozwalony na łóżku i majstrował coś po pilocie.
- Co ty odwalasz? - zapytałem zdziwiony.
- Czekałem, aż chłopacy wyjdą. - wstał
- Po co? Masz już ich dość?
- Nie. Ale gdyby tu byli nie mógłbym zrobić tego.
Podszedł do mnie szybkim krokiem i wpił się w moje usta. Nie potrafię opisać tego co wtedy czułem. Na początku zdziwienie, potem radość i wielkie motyle w moim brzuchu. Tak długo czekałem na tą chwile. Oddałem pocałunek i wplotłem rękę w jego włosy. Nie chciałem, żeby to się kończyło. Bałem się, że to się już więcej nie powtórzy więc kiedy Mulat oderwał się odemnie byłem zawiedziony.
- Ale jak... - nie mogłem wypowiedzieć żadnego słowa.
- Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem gdy Louis powiedział mi, że jesteś gejem. Gdyby nie to w życiu nie bym się nie odważył się pocałować.
- Ale dlaczego to zrobiłeś? - naprawde zrobiłem sobie nadzieje, że może coś do mnie czuje.
- Bo... - zawachał się na chwile, a moje serce stanęło - Bo cię kocham. Nawet nie wiesz jak mi cie przez ten tydzień brakowało.
Wtedy byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Moje uczucia do Malika zostały odwzajemnione. Chciałem skakać z radości.
- Ja też cię kocham, Zayn. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Ponownie go pocałowałem. Tym razem krócej. Następnie wtuliłem się w niego. To był wspaniały wieczór. Jeden z bardzo, bardzo wielu.

_________________________________________________________________________________

Oto wcześniej wspomniany One-Shot o Zarry'm. Wiem, że nie należy do najlepszych. To mój pierwszy, ale naprawdę się starałam pisząc go. Zależy mi tym bardziej na waszej opini. Przepraszam z góry za błędy.
* Fragment piosenki John'a Mayer'a - Free Fallin


sobota, 3 listopada 2012

Chapter Thirty-One

Reszte dnia zmęczeni przesiedzieliśmy na kanapie oglądac tv. Byliśmy zmęczeni po porannej wyprawie do sklepu.  Gdy w końcu nadszedł czas meczu poszłam do kuchni przygotować przekąski i alkohol. Harry w tym czasie miał przyciemnić pomieszczenie, żeby był lepszy efekt oglądania. Chociaż i bez tego mecz byłby świetny. W końcu gra Manchester United. A wszystkie mecze z ich udziałem są wspaniałe. No może tylko porażki mi się troche mniej podobają. Wsypałam chipsy, żelki itp. do misek, a piwo wzięłam na ręki. Akurat kiedy wchodziłam do pokoju Hazza zasłaniał ostatnią rolete. Ale muszę przyznać, że efekt jego pracy był niesamowity. Nie wiem jak on to zrobił.
- Czuje się jak w kinie. - powiedziałam kładąc przekąski na stolik przed kanapą.
- W kinie na meczu ? Jak ty coś palniesz.
- Oj czepiasz się szczegółów.
- Ważnych szczegół
- Oj zamknij się już.
- A co z tego będę miał ?
- Oszczędze ci spania na kanapie.
- To ja mam spać na kanapie ? - zapytał zdziwiony chłopak.
- No oczywiście. Zwierząt do łóżka nie wpuszczam.
Nie odezwał się. Chyba się obraził. No, ale w sumie o co ? Dobrze wie, że uwielbiam go wkurzać. Zresztą on mnie też. Po prostu tacy jesteśmy. No, ale oprócz tego, że lubimy się nazwajem wkurzać to bardzo się kochamy. Przynajmniej ja go kocham. I on mnie chyba też. No bo jaki byłby sens naszego związku gdyby mnie nie kochał ? Za dużo myśle. Wbiłam swój wzrok gdzie leciała już ruga minut meczu. Cały mecz spędziłam na uważnym ogląaniu, podjadaniu chipsów i żelek oraz popijaniu piwa. Troche wypiłam tego alkoholu. Jakieś osiem butelek... No i muszę przyznać, że byłam troche wstawiona. Ale najważniejsze, że Manchester zjechał Newcastle United 3:0.W sumie jakiego ja się wyniku spodziewałam po czerwonych diabłach. Lekko się chwiejąc wstałam z kanapy. Harry spojrzał się na mnie krzywo. On wypił tylko dwa piwa i wydawał się być calkowicie trzeźwy. Nagle zaszumiało mi w głowie. Chciałam  ponownie usiąść na kanape, ale nogi mi się zapłątały i pewnie wywaliłabym się gdyby nie szybka interwencja Hazzy. Złapał mnie prosto w swoje silne ramiona. Głowe miałam skierowaną na sufit. Były tam takie ładne gwiazdki.
- Gwiaazdy ! - wykrzyczałam radośnie.
- Gdzie ? - spytał mój chłopak.
- Na suficie. Tak złote i świecące.
- Dla ciebie już chyba starczy alkoholu. Nawet zwidy już masz
- No, ale patrz ! Tam na suficie jest pić takich duużtch gwiazd ! - upierałam się przy swoim.
- Idziemy do sypialni,
Harry skierował się na góre ze mną na rękach do pokoju. Oplotłam moimi rękami jego szyje i wtuliłam się w tors. Przymknęłam powieki i powoli odpłynęłam.


Poczułam lekki chłód na twarzy. To właśnie mnie obudziło. Natychmiastowo poczułam ból głowy i suchość w gardle. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu mojego chłopaka. Niestety nigdzie go nie znalazłam. Udałam się do łazienki. Tam wykonałam poranną toaletę. Po wyjściu z pokoju wybrałam sobie ciuchy i je ubrała. Gdy byłam już w pełni gotowa skierowałam się do kuchni. Zastałam tam Hazze, który smażył jajecznice. Już na samą myśl zrobiłam się głodna. Niestety wtedy przypomniałam sobie ile porcja tego dania ma kalorii. Więc postawiłam na zwykłe kanapki z ogórkiem. Na samą myśl o tym warzywie uśmiech pojawił mi się na twarzy.
- Dzień dobry kochanie. O czym tak myślisz ? - zapytał Hazz.
- O ogórku. - odpowiedziałam.
Harry  spojrzał na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
- Oj no nie pamiętasz ? Ty. Ja. U ciebie w kuchni. Rano.
- A no tak. Wtedy pierwszy raz zrobiłem to.- podszedł do mnie i pocałował.
Całowaliśmy się  kilka minut. I pewnie trwałoby to jeszcze dużej gdybym nie zobaczyła ognia na patelni..Oderwałam się od chłopaka, podbiegłam do gazówki, chwyciłam patelnie i nadstawiłam pod zimną wodę.
- Cholera. Moja jajecznica ! Była dla ciebie  -krzyknął wkurzony Harry
Ja  oczywiście zaczęłam się śmiać. Co innego mogłam zrobić w tej sytuacji zrobić.
- Jeśli to coś pomoże to ci powiem, że i tak bym jej nie zjadła. - powiedziałam gdy już się troche uspokoiłam.
- Czemu ? Nie lubisz jak ci gotuje ?
- Lubię. Nawet uwielbiam, ale... po prostu nie mam dziś ochoty.
- Nie to nie.
Chłopak wziął się za zmywanie spalonej jajecznicy z patelni. Ja oparłam się o blat i obserwowałam go.
- O której jedziemy ? - spytałam, gdy przypomniałam sobie o tym, że już dziś wracamy do Londynu.
- W sumie to można by jak najszybciej. Wtedy jeszcze przed tym jak bym cię odwiózł do domu wstąpilibyśmy do mnie. Chłopacy chcą podobno ci coś powiedzieć.
- Chłopacy ? Mi ?
Zdziwiłam się trochę. Co chłopcy mogą chcieć mi powiedzieć.
- Louis dzwonił do mnie dziś rano. Mówił, że mamy jak najszybciej wrócić, bo oni nie mogą się doczekać, aż ci coś powiedzą. Szczerze to nie wiem o co im chodzi.
- No ja też nie, To co ? Pakujemy się ?
- Nie trzeba. Już nas spakowałem.
- Kiedy ?
- Rano jak spałaś. Ja obudziłem się już przed szóstą i nie mogłem zasnąć.
- No dobra. To chodź po te walizki.
Zabraliśmy swoje bagaże i udaliśmy się do samochodu. Spojrzałam jeszcze raz na domek w którym spędziłam dużo wspaniałych chwil i odjechaliśmy.

_________________________________________________________________________________
W końcu udało mi się dodać ten rozdział. Ostatnio nie mogę się skupić na pisaniu tego opowiadania, bo mam faze na Zarry'ego i zaczęłam nawet pisać jednopart o nich. Także pytanie do was. Lubicie ten bromance ? Czy wgl lubicie bromance ? Bo nie wiem czy dodawać tutaj ten jednopart ; )

piątek, 19 października 2012

Chapter Thirty

Wyszliśmy z domu trzymając się za ręcę. Wokól nie było widać nikogo. No, ale co się dziwić. W końcu to jedyny domek w okolicy. Same pola i lasy. Ale uwielbiam taką atmosfere. W końcu w takiej się wychowałam.
-  Prawo cxy lewo ? - zapytałam.
- Lewo.
Szliśmy cały cas rozmawiając i co jakiś czas całując się. Oczywiście nie zabrakło śmiechu. Po jakiś 2 kolometrach Hazza bez słowa usiadł na jakimś kamieniu przy drodze.
- Co ty odpierdzielasz ? - spytałam zdziwiona
-Zmęczyłem się. - odpowiedział, a ja wybuchłam śmiechem.
- A ja myślałam, że to ja mam słabą kondycje.
- Sugerujesz coś ?
- Niee. Wcale.
- Ścigamy się do temtego drzewa - pokazał na drzewo oddalone o jakieś dwieście metrów
Zanim zdążyłam odpowiedzieć on już biegł. No to ruszyłam zanim. No, ale w butach na obcasie nie było to załatwe... No więc, kiedy on był już na końcu to ja dopiero w połowie drogi.
- Mówiłaś coś o słabej kondycji ? - krzyknął.
Spokojnie i bez emocji podbiegłam do niego.
- Geniuszu ja mam buty na kilku centymetrowym obcasie. Jakim cudem mam biegać ?
- Nie wiesz jak się biega ? Musisz tak przebierać nogami. Prawa, lewa, prawa...
- Dostałeś już kiedyś porządnie w łeb ? Jeśli nie to niewiele ci brakuje. - przerwałam mu z groźnym wzrokiem.
- Też cię kocham, skarbie. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Odsunęłam się od niego i poszłam w strone sklepu.
- Idiota. - szepnęłam, gdy byłam już w bezpiecznej odległości od niego.
- Słyszałem ! - krzyknął i podbiegł do mnie.
Tym razem szliśmy w ciszy. Ale nie przeszkadzała mi ona w niczym. Widocznie nie potrzebowaliśmy słów, żeby się porozumieć. W końcu po długiej drodze dotarliśmy do typowego wiejskiego spożywczaga. No w końcu znajdowaliśmy się w jakiejś wsi. Weszliśmy do środka. W środku nie było ludzi. Dopiero, gdy podeszliśmy do lady z zaplecza wyszła jakaś blondynka. Na oko ponad dwadzieścia lat.
- Hazza !? Dawno cie tutaj nie było. - dziewcxzyna podbiegła do mojego chłopaka i rzuciła się mu na szyje.
- Miło cię widzieć Melanie. No troche czasu mineło kiedy tu ostatnio byłem.
- Troche ? Ostatni raz byłeś tu w czerwcu. A przypominam ci, że jest końcówka listopada. - zaśmiała się po czym cicho szepnęła Harry'emu do ucha - Kolejna dziewczyna na jeden weekend, którą tu przywiozłeś ?
Chyba specjalmnie powiedziała to tak głośno, żebym słyszała. Już jej nie lubię. No nie powiem, że, mnie to nie zabolało. I pewnie byłabym zła na Harry'ego gdyby nie to co potem powiedział.
- Nie. Zrozumialem, że te zmienianie dziewczyn jest bez sensu jak tylko poznałem Milene. Zmieniła mnie. Teraz mam zamiar być z nią do końca mojego życie i dłużej.
To było słodkie. Uśmiechnęłam się szczerze i poierwszy raz od wejście do sklepu zabrałam głos.
- Moglibyśmy coś kupić ? Przyszliśmy tu po to, a nie na jakieś pogawędki.
- Oczywiście - odpowiedziała sucho Melanie.
Dziwie się, że Hazza zadaje się z taką dziewczyną jak ona. Jest jakaś taka sztywna i... zimna ? To chyba dobra słowo. Kupiliśmy trzy paczki chipsów, dwie butelki coli, paczkę gum do żucia, żelki i dwadzieścia piw. W sumie to nie wiem kto wypije te piwa. Harry zapłacił i pożegnał się z Mel. Oczywiście nie odbyło się bez tekstów typu " Zadzwoń. Masz mój numer telefonu " albo " Mam nadzieje, że się niedługo spotkamy ". Jak na moje to ta dziewczyna próbowała poderwać Lokowatego i to jeszcze na moich oczach. Nie ma za grosz wstydu. W końcu wyszliśmy z tego sklepu. Droga powrotna minęła nam na spokojnej rozmowie. Gdy doszliśmy to myślałam, że mi ręce odpadną. Na, a co miał powiedzieć Harry, który niósł dużo większą częśc zakupów. Odłożyliśmy zakupy i udaliśmy się do salonu na odpoczynek. Nawet nie chciało nam się zdejmować butów.
- Padam - powiedziałam rzucając się na kanapę.
- I kto tu ma słabą kondycje ? - zaśmiał się mój chłopak
- Spadaj. Widać po tobie, że też jesteś zmęczony.
- I tu masz rację. - usiadł obok mnie.
- Mogliśmy jechać samochodem.
- Mogliśmy.
- Nie słuchaj się mnie nigdy więcej. - powiedziałam w żartach.
- No skoro sobie życzysz.- odpowiedział Harry
- Weź mi przynieś sok, bo mi się chce pić.
- Nie.
- Czemu ?
- Bo miałem się ciebie nie słuchać.
- Ale z ciebie ciołek.
- To twoje zdanie.
- Coś ty się taki mądry zrobił ?
- Ja taki jestem od urodzenia. Tylko ty tego nie zauważyłaś. - powiedział i poleciał do kuchni.
Podejrzewam, że chyba po sok, bo usłyszałam dźwięk szkła. Po chwili mój chłopak wrócił z dwoma szklankami soku pomarańczowego.
___________________________________________________________________________________

No i dobiliśmy do trzydziestki ;D Szczerz to się nie spodziewałam, że zajdę tak daleko. Znając moje lenistwo, podejrzewałam, że napisze do max. dziesięciu rozdziałów, a potem mi się znudzi.  No, ale myliłam się. Niby mnie czasami wkurzacie małą ilością komentarzy, ale za nic w świecie nie przestałabym pisać. Nie teraz. Kiedyś napewno, ale nie jestem jeszcze gotowa. Zrozumiałam to dziś. Za bardzo przywiązałam się do tego opowiadania. Ja wogóle jestem taka, że do wszystkiego się szybko przywiązuje. Dobra już nie zanudzam ;D Mam nadzieje, że skomentujecie ten szczególny rozdział, kórym rozpoczynamy czwartą dziesiątke ?  <3

poniedziałek, 8 października 2012

Chapter Twenty-Nine

Obudziłam się wtulona w tors mojego chłopaka. On jeszcze słodko spał. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wysunęłam powoli obie nogi spod kołdry i na palcach udałam się do łazienki po drodze zabierając ciuchy.  Umyłam zęby, włosy rozczesałam i spięłam w koka. Założyłam przygotowane wcześniej ubrania. Nałożyłam jeszcze lekki makijaż i byłam gotowa. Gdy wróciłam do  pokoju Harry nadal słodko spał. Nie chciałam go budzić. Niech się chłopak wyśpi. W końcu ostatnio pewnie miał dużo wywiadów na temat nowej płyty i jest zmęczony. Teraz ja mu jeszcze dokładam problemy na głowę. Poszłam do kuchni, żeby zrobić śniadanie. Tym razem padło na naleśniki z czekoladą i dżemem. Przygotowałam wszystkie składniki i zmiksowałam je. Ciasto wydawało się być idealne. Zdziwiło mnie to, bo nie jestem mistrzynią w gotowaniu. Usmażyłam wszystkie ciasto. Teraz stał przede mną cały talerz naleśników. Ciekawe kto to wszystko zje. Nakryłam do stołu i już zamierzałam iść budzić Hazze, gdy ten pojawił się w drzwiach. Całkowicie ubrany.
- Mmm poczułem zapachy i się obudziłem. Co tak pachnie ? - spytał
- Naleśniki. No, ale serio ? Chcesz mi jakiś kit o wspaniałych zapachach wciskać ?
- No dobra. Mikser mnie obudził.
- Nie można tak odrazu ?
- No, ale zapachy też ładne.
-Tak tak wiem.
Chłopak podszedł do mnie i pocałował.
- Mam rozumieć, że to nasze dzisiejsze śniadanie ? - zapytał.
- Niee. Sam sb zrób.
- No dobra.
Podszedł do lodówki i miał zamiar coś wyjmować.
- Żartowałam idioto.
- Ja ? Idiotą ? Uciekaj póki możesz.
Zabrzmiało to dosyć groźnie więc wyminęłam zręcznie Hazze i uciekłam do salonu. On spokojnym krokiem poszedł za mną. Na jego twarzy widać było chytry uśmieszek. Co on ma zamiar ze mną zrobić ? Wtedy się zaczęło. Ruszył na mnie, a ja uciekałam wokół kanapy. Trwało by to bez końca gdybym nie przewaliła się o en przeklęty dywan. Upadłam z hukiem na podłogę. Poczułam ból w prawej nodze. Harry położył się na mnie tak, że praktycznie stykaliśmy się twarzami.
- I co ja mam z tobą zrobić ? - zapytał.
- Pomóc wstać ?
- Tak jeszcze będę ci pomagał za to, że nazwałaś mnie idiotą ?
- Przepraszam.
- Pff. Mówić to ja też potrafię.
- No to co mam zrobić ?
- Ty już dobrze wiesz.
- Niee. - pokręciłam głową.
Stało się to czego najbardziej się obawiałam. Ten bezczelny dupek zaczął mnie łaskotać. Ale i tak go kocham.
- Hahah. Przestań. Wiem co mam zrobić ! - wydusiłam przez śmiech
Zrobił to o co prosiłam i spojrzał mi głęboko w oczy. Utonęłam w jego zielonych tęczówkach.
- To co miałaś zrobić ?
Wybudziłam się z transu i wpiłam w jego usta. Całowaliśmy się dosyć długo. Czy muszę mówić, że było wspaniale ? To chyba oczywiste. Żadne z nas nie kończyłoby tego pocałunku, gdyby nie to, że Harry nagle zrobił się ciężki. Oderwałam się od niego.
- Dobra masz co chciałeś, a teraz złaź, bo jesteś ciężki idioto.
- Doigrasz się dzisiaj kochanie.
Zaśmiałam się tylko, a mój chłopak zszedł ze mnie. Wstałam i wtedy wszystko mi się przypomniało. To co działo się wczoraj. Śmierć ojca. Znowu humor mi się popsuł. Dziwie się sobie, że zapomniałam o tym na ten jeden poranek. Chociaż właściwie to dobrze. Oderwałam się od tego wszystkiego chociaż na chwilę. Hazza  chyba domyślił się o czym myślę, bo przytulił mnie. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Staliśmy tak chwile.
- Chodź, bo twoje pyszne naleśniki wystygną.
Odsunęłam się od Harry'ego i poszłam do kuchni. Styles oczywiście za mną. Usiadłam do stołu, a on na przeciwko mnie. Zjadłam trzy naleśniki z czekoladą, a byłam całkowicie pełna. Ciekawa jestem kto zje resztę, bo wątpię, żeby Harry dał radę. Umyłam starannie talerz. Harry też już skończył jeść. No, ale zamiast posprzątać po sobie to poszedł. Co za dziecko... Oczywiście ja odwaliłam robotę za niego. Gdy w końcu doszłam do sypialni lokowaty siedział na laptopie. Po co on brał tu laptopa ? Wydawało mi się, że jedziemy tutaj, żeby spędzić więcej czasu razem. No i żebym zapomniała. Co nie będzie łatwe i nie nastąpi szybko. Położyłam się obok niego i zastanawiałam się co będziemy dzisiaj robić. Pewnie jakiś dłuższy spacer i oczywiście mecz. W końcu dzisiaj gra Manchester United. Przydałoby się coś na zagryzkę. Ciekawe jak daleko jest do jakiegoś sklepu.
- Jest tu gdzieś w pobliżu sklep ? - zapytałam
- Za jakieś 3 kilometry.
- No to świetnie. Idziemy.
- Pieszo ? Dobrze się czujesz ? Mamy samochód. No i po co ci sklep ?
- Przez to co się stało staram się ograniczyć jazdę samochodem, a sklep jest nam potrzebny do meczu.
- Jakiego meczu ? Nie chce cię martwić, ale w sklepie nie ma telewizora. To spożywczy. A tak wgl to mamy już jeden w salonie.
- Menchester gra ! A niby z ciebie taki wielki fan...
- No dobra, ale nadal nie rozumiem po co chcesz iść do sklepu po telewizor, którego zresztą tam nie ma. Na pocieszenie ci powiem, że mamy tutaj jeden. I to nawet z satelitą.
- Serio jesteś taki głupi czy tylko udajesz ? Co to za mecz bez czipsów i porządnego picia ?
- Aaaa. Już rozumiem. I nie jestem głupi, ani nie udaje. A co masz na myśli mówiąc porządne picie ?
- No jakieś piwko.
- A wiesz, że jesteś niepełnoletnia i ci nie sprzedadzą ?
- A wiesz, że cię kocham i mi je kupisz ? - uśmiechnęłam się słodko.
- A wiesz, że tu masz racje ?
- Wiem.
Wybuchnęliśmy śmiechem oboje.  Te nasze inteligentne rozmowy. Harry'emu aż laptop spadł z kolan. On spanikowany podniósł go i zaczął sprawdzać czy wszystko działa, a ja się nadal śmiałam. Nawet nie wiem z czego. Powodów było wiele. Choćby mina Hazzy, gdy spadł mu komputer.
- To co ? Idziemy teraz ? Będziemy mieli to z głowy. - zapytałam.
- Okey. - odpowiedział Styles.
_________________________________________________________________________________

Taki słodki rozdział z kawałkami smutku <3 Mam nadzieje, że się podobał. Nadal jeszcze nie podjęłam decyzji czy skończyć bloga czy nie. W sumie to komentarzy nie ma najwięcej i czyta to mało osób, ale ja nie umiem sobie wyobrazić rozstania z bohaterami tego opowiadania. Także naprawdę nie wiem co zrobię... Póki co scieszcie się nowym rozdziałem, bo nie mam pojęcia kiedy kolejny ^^

niedziela, 30 września 2012

Chapter Twenty-Eight

Nawet nie zauważyłam kiedy Harry wrócił spowrotem.
-Szybki jesteś - powiedziałam,gdy wsiadał do samochodu.
- Szybki ? Nie było mnie dobre 40 miunt. Zagadałem się z Lou.
Byłam taka zamyślona, że nie zauważyłam kiedy upłyneło tyle czasu.
- Możliwe. Zamyśliłam się.
- Często się zamyślasz.
Nie odpowiedziałam nic tylko ponownie wbiłam wzrok w szybe. Całą drogę milczeliśmy. Harry już chyba zauważył, że nie chce z nim rozmawiać. Po prostu muszę być sama. A może powinnam sama wyjechać ? Wybiłam sobie tą myśl z głowy. Załamałabym się do końca. Cały czaspatrzałam za okno. Po jakimś czasie dojechaliśmy. Nie wiem czy to było kilka minut czy godzin. Po prostu straciłam poczucie czasu.
- Jesteśmy - usłyszałam głos Harry'ego
Rozejrzałam się po okolicy. Byliśmy na jakimś pustkowiu. Przed nami był mały domek jednopiętrowy. Wokół było dosyć dużo drzew za którymi ujrzałam małe jeziorko. Wspaniałe miejsce do przemyśleń.
- Ładnie tu. - stwierdziłam.
- Ciesze się, że ci się podoba.
Chłopak zamknął samochód i skierowaliśmy się w strone domku. Harry otworzył drzwi kluczem, który wyjął z kieszeni. Weszliśmy do środka. Chyba znajdowaliśmy się w salonie. W kącie wisiała plazma, a naprzeciwko stała beżowa kanapa. Na środku stał stół i krzesła. Też beżowe.  Do tego kilka obrazów, gustowne firanki i jakieś kwiatki.
- Podoba ci się salon ?
- Jest wspaniały.
- Ma jeszcze kuchnie, sypialnie i łazienke.
- Obejrzymy później. Chodźmy się przejść.
- Skoro chcesz.
Odłożył torby na kanape i schował telefon do kieszeni. Wział mnie za ręke i wyszliśmy. Poczekałam przy furtce, a Harry szybko zamknął dom.  Po chwili do mnie doszedł.
- Chodźmy nad jezioro. - zaproponowałam
- Dobra.
Skierowaliśmy się w strone wcześniej wspomnianego miejsca. Gdy doszliśmy na miejsce zaniemówiłam. Niby zwykłe jeziorko z małym pomostem i plażą, ale mi wydawało się tu magicznie. Harry chyba mnie zna lepiej niż myślałam. W końcu gdyby mnie nie znał nie wiedziałby, że potrzebuje odpoczynku akurat w takim miejscu. Usiedliśmy na pomoście. Wtuliłam się w mojego chłopaka.
- Dziękuje, że mnie tu zabrałeś. Wspaniałe miejsce na oderwanie się od świata.
- Nie masz za co dziękować. To normalne, że chce ci pomóc - przytulił mnie mocniej.
- Kocham cię - wyznałam swoje uczucia
- Ja cb też słonko. - odpowiedział Harry, a następnie pocałował mnie w czoło.
W tej chwili nczułam jakby wszystkie problemy zniknęły. Jakbyśmy byli sami na świecie. Tylko ja i on. Szczerze to pasowałaby mi taka wersja.
- Często tu przyjeżdżasz ? - zapytałam
- Tylko czasami. Nie mam na to czasu.
- Ja gdybym mogła spędzałabym tu każdą wolną chwile.
- Teraz tak mówisz. Później zaczęłoby ci się nudzić.
- Możliwe.
- Boje się lecieć do Polski na ten pogrzeb. Boje się, że tego nie wytrzymam. - odezwałam się po chwili milczenia.
- Jeśli to co pomoże to mogę jechać z tobą.
-  Nie masz żadnych koncertów ? Ani nic w tym stylu ?
- Mam wywiad i podpisywanie, ale chłopacy dadzą sobie radę bezemnie.
- Nie musisz rezygnować z tego dla mnie.
- Dla ciebię to ja móglbym nawet odejść z zespołu.
- Ale tego nie zrobisz !
- No narazie nie.
- Naprawdę chcesz ze mną jechać ?
- Jeśli to sprawi, że będziesz się mniej bać.
- Jesteś wspaniały.
- Wiem.
- I skromny.
- To też wiem.
Zaśmiałam się lekko. Dzisiaj dowiedziałam się o śmierci ojca, a już się uśmiecham. I to wszystko dzięki jednemu człowiekowi, którego tak bardzo kocham. Nad jeziorem siedzieliśmy jeszcze około dwie godiny. Dopiero, gdy zaczęło się ściemniać wróciliśmy do domku.
- Gdzie sypialnia ? - zapytałam.
Nie wiedziałam w którą strone iść. W końcu nie znałam rozmieszczenia domku,
- Drzwi na prawo za kuchnią.
Skierowałam się tam, a Harry poszedł do łazienki. Wyjełam z plecaka dresowe spodnie i za dużą koszulke. W domku nie było ogrzewania więc jeśli spałabym w mojej cieniutkiej piżamie skończyłoby się to chorobą. A tego nie chciałam. Wyjełam jeszcze kosmetyczke i skierowałam się do łazienki. Niestety była nadal zajęta przez Hazze.
- Wyłaź już. Ile można w łazience siedzieć ? - mówiłam przez drzwi.
- Weszłem tu 5 minut temu ! - bronił się mój chłopak.
- I siedzisz o 5 minut za dużo. A tak wogóle to nie mówi się weszłem tylko wszedłem.
- Jak ci tak zależy to wchodź.
W sumie co mi szkodzi. Otworzyłam drzwi. Takiego widoku się nie spodziewałam. Hazza stał przed lustrem w samym ręczinku i rozczesywał swoje mokre włosy moją szczotką.
- Szukałam wszędzie tej szczotki! Skąd ją masz ?
- Ja tu stoje przed tobą prawie nagi, a ty zwracasz uwage na jakąś durną szczotke ? - podszedł do mnie.
- To moja ulubiona ! Pytam się kolejny raz skąd ją masz ?
- Zostawiłaś, gdy nocowałaś u nas. I jak wogóle można mieć ulubioną szczotke do włosów ?
- Widocznie można.
- Jesteś dziwna.
- Jestem jaka jestem, a jak ci się coś nie podoba to zerwij ze mną. Ale najpierw wyjdź z tej cholernej łazienki, bo chce się ubrać !
Hazza był chyba troche zdziwiony moim wybuchem. Jak mu się coś nie podoba to niech mnie zostawi. Ja się zmieniać nie będę. Chociaż w sumie nie wyobrażam sobię tego żebyśmy mieli się rozstać. No, ale to nie zmienia faktu, że jestem na niego wkurzona. Wziełam szybki prysznic. Ubrałam się w przogotowane wcześniej ciuchy. Rozczesałam swoje włosy i wróciłam do pokoju. Harry leżał na łóżku i bawił się telefonem. Był w dresach i koszulce. Mimo, że było jeszcze wcześnie postanowiłam iść spać. Ułożyłam się wygodnie na łóżku. Po chwili poczułam, że mój chłopak mnie obejmuje. Chyba zapoomniał, że jestem na niego zła. Zdjęłam jego rękę i miałam zamiar położyć się spać.
- O co ty jesteś wkurzona ? - zapytał.
Właściwie o co ? Sama nie wiedziałam.
- O to że...
- I widzisz ? Sama nawet nie wiesz.
- No dobra nie wiem ! Zadowolony ?
- I to bardzo.
Westchnęłam tylko i ponownie próbowałam zasnąć. Chłopak ponownie mnie przytulił. Tym razem nie protestowałam.
___________________________________________________________________________________
Jest rozdział. Zastanawiam się czy nie jeden z ostatnich. Wiele razy wspominałam o zakończeniu bloga, ale teraz mówię poważnie. Komentarzy zamiast przybywać to ubywa. Kiedyś było nawet 11, a teraz ledwo do 5 dobijacie. Następny będzie jak napisze <3

sobota, 15 września 2012

Chapter Twenty-Seven

Najpierw szok, potem wmawianie sobie, że to kolejny głupi żart. Tak właśnie zaraegowałam na tą wiadomość.
- To żart prawda ? Tata siedzi sobie teraz w sypialni i zaraz tu przyjdzie. Zacznie krzycxzeć, że go okłamałam i spotkałam się z Harry'm. - powiedzialam prawie płacząc.
Mama na ostatnie zdanie podniosła głowe i spojrzała na mnie. Nie powiedziała nic. Kiedy ich wyraz twarzy się nie zmieniał zaczęłam płakać.
- Błagam powiedzcie, że to nie prawda.
- Chciałbym.
Nie mogłam tam siedzieć. Wiem, że powinnam teraz ich wspierać, ale nie mogę. Po prostu nie mogę. Byłam zła na siebie, że przez ostatnie dni tak oschle traktowałam ojca. Kochałam go. Mógłby mi zabronić wychodzić z pokoju, zabrać telefon i komputer, a ja nadal bym go kochała. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chciałam teraz uciec. Od wszystkiego i od wszystkich. Wybiegłam z budynku i zobaczyłam samochód Harry'ego. Zapomniałam o nim. Chłopak widząc mnie zapłakaną wysiadł z samochodu, podbiegł do mnie i z całych sił przytulił. Poczułam się troche lepiej. Był moim lekarstwem na zło i smutek. O nic nie pytał. Po prostu był i to się liczy. Trwaliśmy w uścisku przez kilka minut. Nie zwracaliśmy uwagi na reporterów, a było ich mnóstwo.
- Chodź do samochodu. Nie będziemy tu tak stać. - odezwał się w pewnej chwili.
Posłusznie skierowałam się za nim. Wsiadłam  do samochodu i do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Pojedźmy gdzieś. Jak najdalej stąd. - powiedziałam.
- O czym ty mówisz ?  - zapytał Harry widocznie zdziwiony moimi słowami.
- Tak na dwa dni. W jakieś ciche miejsce. Ja po prostu... muszę odpocząć.
- Napewno tego chcesz ?
Kiwnęłam głową.
- A co na to twoi rodzice ?
- Mama nie będzie miala czasu, żeby myśleć o mnie. No a tata... on nie żyje - powiedziałam i ponownie zaczęłam mocno płakać.
Widziałam na twarzy Harry'ego zdziwienie. Chwile się zastanowił, a potem mnie przytulił. Cieszyłam się, że mnie rozumie. Nie lubił mojego ojca, a mimo to mnie wspierał. Nie wiem co bym bez niego teraz zrobiła.
- Lou ma mały domek niedaleko Londynu. Możemy tam pojechać na dwa dni.
- Dziękuje, że jesteś. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
Uśmiechnął się i czule mnie pocałował. Przy nim na chwile zapominałam co się stało. Niestety później wszystko wracało.
- Musisz wrócić do mieszkania i wziąść jakieś rzeczy.
Na myśl o powrocie tam gdzie się o tym dowiedziałam zrobiło mi się jeszcze gorzej. Wiem, że jestem egoistką. Powinnam tam siedzieć z nimi i pocieszać siebie nawzajem. Ale ja nie mogę. Po prostu nie potrafie.
- Pójść tam z tobą ? - dodał, gdy nie usłyszał odemnie żadnej odpowiedzi.
Pokiwałam lekko głową. Wysiedliśmy. Cały czas przytueni doszliśmy na góre. Dopiero przed drzwiami się od siebie odkleiliśmy. Nie chciałam dobijać mojej mamy tym, że się jej nie słucham. Chociaż w sumie już to zrobiłam. Wziełam głęboki oddech i weszłam. Z początku nikogo nie zauważyłam. Dopiero jak weszłam do kuchni zobaczyłam siedzącego tam Mariusz i Asie. Chłopak nawet nie zareagował na nasz widok, a blondynka lekko się uśmiechnęła.
- Gdzie mama ? - zapytałam.
- W sypialni. Bolała ją  głowa  i poszła spać. - odpowiedział mój brat
- Aha. No to ten. Idę po rzeczy, wyjeżdżam. Wrócę za dwa dni.
- Gidzie jedziesz ?
- Do domku niedaleko Londynu. Po prostu muszę odpocząć. Przemyśleć to. Powiesz mamie ?
- Jasne. Tylko wróć, bo za tydzień jedziemy do Polski na pogrzeb. Mama tam zostaje.
- Ja nie chce tam wracać.
- Spokojnie. My tu zamieszkamy. Mama będzie nam przyssyłać pieniądze na utrzymanie.
Przynajmniej jedna dobra wiadomość. Nie wracam do kraju.
- To ten no... ja już pójdę. - powiedziałam
Chwyciłam Harry'ego za rękę i pociągnęłam w strone mojego pokoju.
- Ten dzień miał być taki piękny... - odezwałam się wyciągając torbę sportową.
- Będzię dobrze.
- Nie będzie dobrze ! Oszukiwałam go. A teraz nie mogę nawet przeprosić. Jego już nie ma !
Czułam, że zaraz się rozpłacze. Nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Chłopak chyba wyczuł, że zaraz do kończa się załamie i mnie przytulił. To jego w ej chwili najbardziej potrzebowałam, a on zdawał sobie z tego sprawę.
- Spakuje się do końca. Nie mogę tu teraz zostać. Wszystko przypomina mi o tacie,
Chłopak kiwnął głową i usiadł na łózku czekając aż skończe wykonywaną czynność. Gdy w końcu skończyłam bez słowa skierowałam się do wyjścia. Harry ruszył za mną.  Wyszliśmy z domu bez pożegnania. Po prostu nie mogłam tam dużej siedzieć.
- Pojedziemy jeszcze do mnie. Muszę też wziąść kilka rzeczy. - powiedzial mój chłopak wsiadając do samochodu.
- Spoko.
Podczas jazdy chłopak wielokrotnie próbował nawiązxać ze mną rozmowe, ale go zbywałam.  W końcu sobie odpuścił.
- Idziesz ? - Harry zapytał gdy zaparkowaliśmy.
- Poczekam tu.
Chłopak westchnął i poszedł do domu.
___________________________________________________________________________________

Jest jaki jest. krótki, beznadziejny i wgl. Nie mam weny. Do tego szkoła. Rozdziały miały być co tydzień, ale nie dam rady. Po prostu jak napiszę to dodam. Może to by za tydzień, dwa albo miesiąc. Więc jakbym tu przez miesiąc nic nie wstawiała to nie oznacza końca bloga. 
Aha i mam pytanie. Czy mam wszystko dokładnie opisywać czy omijać te mniej ważne momenty ? To tyle. Do kolejngo <3

piątek, 7 września 2012

Przepraszam !

Odrazu mówie, że w tym tygodniu nie będzie rozdziału. To pierwszy tydzień, a ja już zawalam. Ale teraz na początku jest pełno tych diagnoz na sprawdzenie widomości z podstawówki. Naprawde przepraszam. Do tego jeszcze nie miałam internetu i ogólnie nie mogłam się dorwać do kompa. W przyzła niedziele napewno będzie. PRZEPRASZAM

piątek, 31 sierpnia 2012

Chapter Twenty-Six

- Masz gościa. Harry przyszedł - usłyszałam głos brata
No czy go do końca pojebało ?! Do domu będzie mi przychodził ? Otworzyłam oczy i szybko zerwałam się z łóżka.
- Co ?! Rodzice go widzieli ?! Przecież mieliśmy plan to po co on tu przychodzi ?! Ja nie chce do Polski !  - krzyczalam
Mój brat wybuchł śmiechem.
- Go tu wcale nie było. - stwierdziłam z poważną miną.
- No nie. Hahaha gdybyś widziała swoją minę - śmiał się jeszcze głośniej.
Rzuciłam w niego z całej siły poduszką.
- Rodzice są w domu ?  - zapytałam
- Nie. Na zakupch.
- To dobrze. Jeszcze tego by brakowało, żeby się o moim planie dowiedzieli.
- Jakim planie ?
Cholera. Właśnie wygadałam się Mańkowi. Dobra nie będę go okłamywać. Zaczełam mu opowiadać wszystko o " chłopaku dla zmyłki ".
- No, no. Nie spodziewałem się, że potrafisz coś takiego wymyślić. - powiedział, gdy skończyłam
opowiadać.
- Ja też nie. Która godzina ? - spytałam
- 11:30.
- Wypad. Muszę się wyszykować na tą " randke " z Noelem.
Mariusz zaśmiał się i wyszedł. Podbiegłam do szafy, żeby wyszukać jakieś ciuchy. Ostatnio nakupywałam sobie dosyć dużo sukienek i polubiłam chodzenie w nich więc wybrałam jedną z nich:

Włosy lekko podkręciłam. Zrobiłam sobie lekki makijaż i byłam gotowa. Spjrzałam w lustro. Sama siebie nie poznaje. Może powinnam chodzić częściej w sukienkach i szpilkach ? Mam nadzieje, że Harry'emu się spodoba. Spojrzałam na zegarek. Była 12:35. Schowałam telefon do kopertówki. Poszłam do kuchni. Zastałam tam rodziców.
- Wyglądasz... Wow - wydusiła mama
- Odpuść. - powiedziałam zimno. - Mam iść sama czy mnie zawieziesz ? 
- Zawioze cię. Chce się upewnić, że nie spotykasz się z tym sławnym. - odpowiedział tata
- Ma na imię Harry.
- Mnie jego imię nie interesuje.
Miałam ochotę mu przywalić.
- Idziesz ? - zapytał wychodząc z kuchni.
Poszłam za nim ze wściekłą miną.

- Jesteśmy na miejscu. - powiedział ojciec
- Moge iść ? 
- Ten chłopak jest już ? Jak on wogóle ma na imię ?
- Noel. Jest. Siedzi przy oknie - wskazałam na chłopaka siedzącego w kawiarni.
- To możesz. 
Wysiadłam i skierowałam się w strone Noel'a.
- Cześć. - przywitałam sie
- Hey. Ten co cię podwoził to twój tata ? - spytał
- Noo.
- Wygląda poważnie.
- I taki jest.
- To co ? Rozchodzimy się ? - spytał chłopak.
- Jest mała zmiana planów. Rozchodzimy się teraz, ale za jakiś czas musimy tu wrócić. Mama mnie odbiera.
- Okey. Tylnym wyjściem ?
- Mhmm.
Wyszliśmy z kawiarni. Noel poszedł w lewo, a ja w prawo. Ukrywając się po kilku minutach dotarłam do mieszkania 1D. Ochroniaż był wtajemniczony więc mnie wpuścił. W salonie oraz kuchni nikogo nie było. Dziwne. Skierowałam się do pokoju Harry'ego.  Leżał na łóżku z słuchawkami w uszach. Albo może spał. Położyłam się obok, a on otworzył oczy. Czyli jednak nie spał.
- Jesteś ! - przytulił mnie mocno.
- Ja też tęskniłam.
Odsunął się odemnie i zaczął mi się przyglądać. 
- Co jest ? Mam coś na twarzy ? - zapytałam.
- Nie. Po prostu ślicznie wyglądasz. Powinnaś częściej nosić sukienki,
- Dla ciebie zacznę. 
Chłopak ponownie mnie przytulił.
- Wiesz jakiego mi stracha napędziłaś, gdy powiedziałaś, że nie mozemy być razem ? 
- Domyślam się.
Leżeliśmy chwile w milczeniu. Nie potrzebowałam słów. I bez nich było idealnie.
- Kocham cię - powiedział nagle Harry
- Tak, wiem. Ja ciebie też. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Do pokoju wpadł Lou i rzucił się na łóżko. Chyba mnie nie widział, bo wylądował wprost na mnie.
- Lou ciołku ! Uważaj jak skaczesz ! - krzyknęłam i zwaliłam go z łóżka.
- Milena ? A co ty tu robisz ? - zapytał masując obolałą głowę.
- Leże.
- Przyszłaś i nawet się nie przywitałaś ? - rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
Śmiałam się bardzo głośno i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Potem to już nawet oddychać nie mogłam. Harry to zauważył i odciągnął Tomlinsona odemnie.
- Przestań już. Nie widzisz, że ona nie może już oddychać ? - wydarł się na niego z poważną miną.
Kompletnie nie wiem dlaczego. Przecież to były tylko żarty.
- Spokojnie kochanie. To tylko zabawa. - uspokoiłam Hazze.
- No widzisz ? Nie ma o co robić afery. - stwierdził Louis i wyszedł
- Martwiłem się. Jeszcze coś by ci się stało. - powiedział poważnie mój chłopak.
- Aww. Jaki ty jesteś kochany. - przygryzłam wargę.
Chłopak zbliżył się do mnie i czule pocałował. Jak ja uwielbiam jego pocałunki. Czuje wtedy, że jesteśmy sami na świecie. Tylko on i ja. Stworzeni dla siebie. Chłopak lekko odsunął swoją twarz od mojej i spojrzał mi w oczy.
-  Wtedy, gdy twój ojciec zabronił ci się ze mną spotykać to naprawdę sądziłaś, że tego nie przetrwamy ? Że nasz związek nie jest na tyle silny, żeby się mu sprzeciwić ?
- Ja... bałam się. Po prostu się bałam, że będę musiała wrócić do Polski. A gdybym była tam to napewno nie byłoby dla nas szans. - mówiąc to zachciało mi się płakać.
Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Byłam uzależniona. Nie od narkotyków czy alkoholu tak jak większość ludzi. Ja byłam uzależniona od chlopaka, którego kocham całym sercem.  Chłopak przytulił mnie mocno. Ta chwila trwałaby pewnie dłużej, gdyby nie mój telefon. Na wyświetlaczu widniał napisa " Mama "
- Pewnie chcą mnie sprawdzić - powiedziałam.
Odebrałam.
- Ze mną wszystko okey. Nie musicie mnie sprawdzać. 
- Przyjedź szybko do domu. Musimy porozmawiać.  
Płakała. Słyszałam po głosie. To musiało być coś naprawde poważnego.
- Zaraz będę.
Odpowiedzi już nie dostałam, bo rodzicielka się rozłaczyła.

- Muszę wracać do domu. - powiedziałam smutna.
- Już ? Dlaczego ?
- Mama mówiła, że musimy porozmawiać. Płakała. Coś się musiało stać.
- Zawiozę cię.
Pokiwałam głową na zgodę. Teraz miałam gdzieś to czy jakiś paparazzi czy tata zobaczy mnie z Harry'm. Miałam złe przeczucie. Mama bardzo rzadko płakała. Ubrałam kurtke i czekałam, aż Styles ubierze jakiś sweter. Wybiegliśmy z domu nie mówiąc nic nikomu. Hazza otworzył auto i wsiedliśmy. PRzez całą droge zastanawiałam się o co chodzi. I gdzie w tym wszystkim był tata ? Nie miałam pojęcia. Oparłam głowę o szybe i myślałam. Czułam, że Harry co chwile spogląda na mnie. Położył ręke na moim kolanie.
- Wszystko będzie dobrze. Nie zamartwiaj się tak. Jeszcze nie wiemy o co chodzi.
Wymusiłam lekki uśmiech. Nie chciałam, żeby on zadręczał się moimi problemami. Po kilku minutach podjechaliśmy pod mój blok.Mój chłopak złapał mnie za ręke.
- Poczekam tu na ciebie. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
Jak najszybciej wbiegłam do mieszkania.  Nawet nie zdejmując butów skierowałam się do kuchni. Mariusz siedział przy stole z twarzą w dłoniach, mama opierała się o blat i płakała, a Asia pocieszała ją.  Mariusz widząc, że mama nie jest w stanie nic powiedzieć odezwał się.
- Usiądź lepiej.
- O co tutaj do cholery chodzi ? - krzyknęłam.
- Tata... On miał wypadek, gdy wracał do domu. Nie żyje. - powiedział cicho Mariusz.
____________________________________________________________________________________

Mimo, że nie ma tych 15 komentarzy ( i dużo do tego brakuje ) postanowiłam nie być taka zła i dodać rozdział. Jest jaki jest... Do świetnnych nie należy, ale najgorszy też chyba nie jest co ? Sama nie wiem czy jest sens pisać dalej to opowiadanie jeśli czyta je grupka osób. Muszę się nad tym poważnie zastanowić. Teraz jeszcze szkoła i nie wiem czy będę z rozdziałami wyrabiać się na czas. W dodatku moja mama wraca i nie pozwoli mi siędzieć tyle przy kompie. Od początku roku szkolnego rozdziały powinny pojawiać się w każdą niedziele ( czyli kolejny 9 sierpnia )
Komentujcie prosze <3

czwartek, 23 sierpnia 2012

Chapter Twenty-Five

    Błąkałam się po okolicy przez kilka godzin. Nie chciałam wracać do domu i znowu ich spotykać. Do chłopaków też nie mogłam iść, bo widziałam, że śledzi mnie kilku gości z aparatami. Zdjęcia z tego jak wchodzę do mieszkania chłopaków byłyby pewnie jutro w gazetach i mój tata by się z łatwością o tym dowiedział. Dla mnie oznaczało by to powrót do Polski, a tego nie chce. Dlaczego ja nie mogę mieć osiemnastu lat? Wtedy wyprowadziłabym się do Harry'ego i reszty. O ile by się zgodzili. Była godzina 21:30, a ja szłam sama przez park. Nie było w nim zbyt dużo ludzi i przyznam, że się trochę bałam. Postanowiłam wrócić do domu, bo w końcu o 22:00 zaczyna się godzina policyjna i nie mogę chodzić bez osoby dorosłej. Prz wyjściu z parku wpadłam na kogoś. Przestraszyłam się trochę, bo do w końcu może być jakiś zabójca czy coś. Kiedy zauważyłam, że zdejmuje słuchawki zmieniłam zdanie. Chlopak pewnie jest na spacerze tak jak ja.
- Oj przepraszam. Słuchałem muzyki , miałem głowę spuszczoną i cię nie zauważyłem. usłyszałam jego głos.
Bardzo ładny głos.
- Nie to moja wina. Zamyśliłam się. - odpowiedziałam
- Czy my się skądś czasem nie znamy ?
- Wątpie. Możliwe, że widywałeś mnie w gazetach. Ale wątpie, żebyś czytał tego rodzaju czasopisma.
- Raczej wgl nie czytuje gazet. Ale twoja twarz wydaje mi się znajoma. Nie chodzimy czasem do tego samego liceum ?
- No tak ! Widziałam cię dzisiaj na korytarzu.
Byłby idealny na chłopaka do ukrywania związku. Dziwnie to zabrzmiało. No, ale ma co potrzeba. Jest przystojny i miło się z nim gada. Jego styl też jest świetny. Ale pewnie ma już dziewczyne.
- Jestem Noel.
- Ja Milena.
- Nie jesteś stąd nie ?
- Pochodzę z Polski. Przeprowadziłam się tutaj jakieś pięć miesięcy temu.
- Ja tu mieszkam od urodzenia. Ale moja babcia jest Polką.
- Naprawde ? Fajnie. Sorry, że pytam tak prosto z mostu. Masz dziewczyne ?
- Dziewczyne ? Nie.
- A chłopaka ? - zażartowałam
Zdziwiłam się, gdy chłopak siedział cicho.
- Masz chłopaka ? - powiedziałam zdziwiona.
- Tak, ale proszę nie mów nikomu. Jesteś pierwszą osobą, która wie o tym , że jestem gejem. Gdyby rodzice się dowiedzieli to by mnie z domu wyrzucili.
Wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- A co byś powiedział, żeby zmylić rodziców ?
- Ale jak ?
- Spotykałbyś się z dziewczyną dla przykrywki.
- A znajdziesz chętną ?
- No. Ja.
- A jaki ty będziesz miała w tym interes ?
- W tym czasie kiedy ty będziesz się spotykał ze swoim chłopakiem. Właśnie jak on ma na imię ?
- Tyler.
- Kiedy ty będziesz się spotykał z Tylerem to ja będę się spotykać z moim chłopakiem.
- A czemu nie możesz się z nim normalnie spotykać ? Jak każda para ?
- On jest sławny i mój ojciec mi zabrania. Trochę dłuższa historia. Proszę zgódź się !
- Jeśli ci tak na tym zależy.
- Tak, tak, tak ! - rzuciłam się mu na szyje.
Miałam gdzieś, że pewnie jutro w gazetach i na internecie będzie pełno naszych zdjęć. To nawet dobrze.
- To co ? Jutro pierwsza " randka " ? - zapytał i zrobił cudzysłów w powietrzu
- Nie rozumiem..
- Spotkamy się w jednym miejscu, a potem ty pójdziesz w swoją strone a ja w swoją.
- Okey. O której i gdzie ?
- Pasuje ci 13:00 w kawiarni " Stokrotka "
- Gdzie to jest ?
- Po drugiej stronie ulicy, gdy wychodzisz z parku.
- Okey. To do jutra.
Spojrzałam na telefon. Cholera jest już 21:50. Muszę szybko lecieć do domu. Trochę się zagadaliśmy. Przypomniało mi się coś jeszcze.
- Noel ! - zawołałam chłopaka, który już odchodził.
Podszedł spowrotem do mnie.
- Co jest ? Odmyśliłaś się ?
- Nie. Podaj mi swój numer telefonu. Tak na wszelki wypadek.
Chłopak wstukał w moim telefonie cyfry i puścił na swój strzałkę.
- Dziękuje. A tak właściwie to ile ty masz lat ? - spytałam z ciekawością.
- 17, a co ?
- Muszę wiedzieć jakby rodzice się pytali. - usmiechnełam się,
Poszłam w swoją strone. Coś czuje, że plan wypali. Gdy w końcu dotarłam do domu już na progu powitał mnie ojciec.
- Gdzie ty do cholery byłaś ? - krzyknął.
- Na spacerze. - powiedziałam z uśmiechem.
- A dlaczego się tak cieszysz ? - zapytał.
- Poznałam chłopaka.
- Jest sławny ?
- Nie.
- To możesz się z nim spotykać. Widzisz ? Mówiłem, że ten cały Harry ci szybko przejdzie.
Jezu jaki on naiwny.
- To kiedy się z nim spotykasz ? - powiedział spokojnie.
- Jutro o 13.
- Zawiozę cię.
- Jak musisz.
Wiedziałam, że chce sprawdzić czy nie spotkam się z Harry'm. Zdjełam buty i poszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku. Tylko pytanie czy jutro Hazza będzie miał czas. Postanowiłam do niego napisać. Nasza rozmowa wyglądała tak:
" Czeeść : ) Tęsknie <3 Co tam u ciebie ? :D "
" Hej kochanie:*  Ja też :( U mnie źle, bo nie ma cię obok. "
" Oj biedny ty, biedny : ) "
" Po ilości emotek wydaje mi się, że masz dobry humor. Wygrałaś w totka czy co ? "
" Lepiej :D "
" Poprosze szczegóły "
" Hmm... To może zacznijmy od tego co robisz jutro ? "
" Rano mamy wywiad, a od 12 jesteśmy wolni. A co ? "
" Wpadam do ciebie około 13. :P O ile moge. "
" Ty się jeszcze pytasz czy możesz ?! Nawet musisz. Nie boisz się, że tata się dowie ? "
" Niee. Jutro idę na randke z kimś innym więc będzie uśpiony."
" Co ?! Z kim ?! "
" Takim jednym. Przykrywka. "
" Uff. Przepraszam, ale muszę kończyć. To do jutra :* "
" Do jutra :* "

Odłożyłam telefon i z uśmiechem rzuciłam się na poduszki. Ja już chce jutro ! Nie wiem jak ja bez niego wytrzymam gdy będzie musiał wyjechać w trasę lub gdzie indziej. Nawet nie chce o tym myśleć. Nie wyobrażam sobie kilku dni bez jego uśmiechu, głosu i oczywiście loczków. No właśnie... Kilka dni. A trasy zazwyczaj trwają kilka miesięcy. Mogłam o tym pomyśleć zanim zakochałam się w sławnym piosenkarzu. No i reszta chłopców. Za nimi też bym cholernie tęskniła. Nie wiem co mi się nagle na takie przemyślenia wzięło. Wstałam z łóżka. Pokierowałam się do łazienki po drodze zabierająć jakąś koszulke mojego brata. Co ona robi u mnie w pokoju ? Nevermind. Lubie spać w dużych koszulkach. W łazience wziełam szybki prysznic i ubrałam przygoowaną wcześniej rzecz. Włosy związałam w koka. Wróciłam szybko do sypialni i wskoczyłam pod kołdre. Zaburczało mi w brzuchu. Cholera. Nie jadłam nic dzisiaj od śniadania. Ogólnie ostatnio mało jem. Zostałam zmuszona przez głód do wyjścia spod mojej kochanej, miękkiej kołdry. Poszłam do kuchni. Mama zmywała naczynia. Dobrą pore sobie znalazła na porządki. Mariusz jadł płatki.
- Też późna kolacja ? - zapytałam brata
- Mhm. Przed chwilą wróciłem do domu. Co ty masz na sobie ? Szukalem tej koszulki !
- Była u mnie w pokoju.
- Oddawaj!
- Napewno nie dziś. Mam zamiar w niej spać. Nie martw się. Nie będę w niej wychodzić na miasto. To troche dziwne, żeby dziewczyna chodziła na mieście w koszulce z napisem " Pierdole, nie robie ". Tobie z reszta też nie radziłabym w niej chodzić do miasta. - powiedziałam zalewając płatki mlekiem.
- Nawet nie mam takiego zamiaru.
Usiadłam do stołu i zaczęłam się zajadać płatkami.
- Tata nie będzie mógł cię odebrać z tej randki jutro. O której mam po ciebie przyjechać ? - zapytała mama
- Odebrać ? Chyba potrafie wórcić.
- Ale ja chce cię odebrać.
- Nie jestem już dzieckiem.
- Odbieram cię i konic kropka. To o której ?
- Nie wiem. Jak mi się znudzi to dam znać.
- Dobra. - wyszła z kuchni.
- Już idziesz na randke ? Nie poznaje cię. Teraz będziesz zmieniać chłopaków jak rękawiczki ? Podobno byłaś taka zakochana w tym Harry'm. Ja go nawet polubiłem. - odezwał się chłodno Mariusz.
Chciałabym mu powiedzieć prawde, ale jeszcze czasem wygada się komuś i cały plan pójdzie na marne. Wole nie ryzykować.
- To nie tak.
- A jak ? Nie zapominaj że faceci też mają uczucia.
- Byłam i jestem zakochana w Harry'm. Ale co do cholery mam zrobić jeśli rodzice zabronili mi się z nim spotykać ? Zamknąć się w pokoju  i płakać ? Nie będę marnować sobie życia !
- Rób jak chcesz. - powiedział i wyszedł.
Może będze lepiej jeśli powiem mu prawde ? Nie chce, żeby miał o mnie takie zdanie. Tyle, że ostatnio jak mu powiedziałam mój plan zemsty na jednej z moich szkolnych koleżanek to na drugi dzień wszyscy o tym wiedzieli. Nie wiem już co robić. Skończyłam posiłek, odłożyłam miske i łyżke do zlewu. Poszłam do swojego pokoju i wskoczyłam do łóżka. Chciałabym teraz zasnąć i obudzić się jutro bez problemów. W szczęśliwym związdku z Harry'm, pogodzona z rodziną, z przyjaciółmi. Czemu życie musi mi się tak cholernie komplikować ? Kilka minut później gdy już zasypiałam dostałam sms od mojego chłopaka.
" Śpisz ? "
" Próbuje. Co chcesz ? "
" Napisać Dobranoc :* "
" No branoc, branoc "
Odpowiedzi już nie dostałam. Położyłam telefon pod poduszke i zasnęłam.

_____________________________________________________________________________________
Stwierdzam, że jestem dla was za dobra :D Jest tak mało komentarzy, a ja wam daje taki długi rozdział. Ale za to następny pojawi się dopiero kiedy będzie 15 komentarzy. Uda wam się ^^ Przyznam się, że pomysł tych udawanych randek wziełam z serialu Pretty Little Liars ;p Podoba wam się tytuł nowej piosenki chłopców " Live While We're Young " ? Wydaje mi się, że to będzie świetna piosenka : )

czwartek, 16 sierpnia 2012

Chapter Twenty-Four

Stałam jak wryta. Czemu nie mogę się spotykać Harry'm ? Tera, gdy w końcu jestem szczęśliwa on chce mi tego zabronić ?
- Ale... Jak to nie mogę ? - spytałam
- Mój szef nie chce żadnego skandalu. Powiedział, że jeśli jeszcze raz prasa opublikuje wasze wspólne zdjęcia to mnie zwolni.
- Ale my przecież się ukrywamy. Świat nie wie, że jesteśmy parą.
- Coś wam to nie wychodzi.
- Ale ty nie masz prawa ! Będę się spotykać z kim chce ! - zaczęłam krzyczeć
- Jeśli jeszcze raz cię z nim zobaczę to wracamy do Polski.
Nie chce tam wracać. W końcu mi się w życiu zaczęło układać, a on to psuje.
- Mamo powiedz coś.
- Jestem za tatą.
- Nienawidzę was ! 
Wybiegłam stamtąd i zamknęłam się w pokoju. Dlaczego oni mi to robią ? Praca jak zwykle ważniejsza od dobra córki. Ja go tak cholernie kocham. Leżałam tak dosyć długo myśląc co zrobić, żeby nie musieć zerwać z Harry'm. Niestety nic nie przychodziło mi na myśl.  Akurat chciałam się przewrócić na drugi bok, gdy zadzwonił mi telefon. Gdy zobaczyłam na wyświetlaczu imię Harry'ego w moich oczach pojawiło się jeszcze więcej łez. Odebrałam.
- Cześć kochanie - powiedział swoim jak zwykle pięknym głosem.
- Hej - mruknęłam cicho.
- Co chciał twój tata ? - spytał.
- On... - nie potrafiłam tego powiedzieć.
Wybuchłam płaczem, a Harry zaczął się wypytywać co się stało.
- Rodzice zabronili mi się z tobą spotykać - wydukałam po kilku minutach płaczu.
W słuchawce nastała cisza.
- Musimy się rozstać. - powiedziałam
- Zwariowałaś ? 
- Nie mam wyboru. Chociaż tak cholernie cie kocham.
- Twoi rodzice nie muszą o niczym wiedzieć.
- A niby jak chcesz to ukrywać ? To, że jesteś sławny nie ułatwia sprawy.
- Jakoś damy rade. Drugi raz nie popełnię tego błędu i nie pozwolę ci odejść.
- Jeśli się wyda to będę musiała wrócić do Polski.
- Chyba mam pewien pomysł.
- No to mów.
- A gdybyś zaczęła się spotykać z jakimś chłopakiem dla przykrywki.
- Nie rozumiem.
- Rodzicom mówiłabyś, że idziesz z nim, a poszłabyś ze mną.
- Tak tylko jaki chłopak się na to namówi.
- Jaki głupiec się w szkole twojej znajdzie.
- Nie lubię wykorzystywać ludzi.
- Czyli nie zrobisz tego dla nas ?
- No dobra. W poniedziałek znajdę jakiegoś chętnego.
- Jak ja mam wytrzymać bez ciebie do poniedziałku ?
- Jakoś musisz.
Usłyszałam, że ktoś zbliża się do drzwi.
- Ja muszę kończyć. Kocham cię. - rozłączyłam się.
Telefon szybko wrzuciłam pod poduszke i skuliłam się. Ktoś wszedł do pokoju. Nie widziałam kto to, bo byłam odwrócona.
- Boże co się stało ? - Asia podbiegła do mnie
- Już nic. Było źle, ale znalazłam rozwiązanie. - otarłam łzy.
- Ale o co chodzi ?
- Rodzice zabronili mi się spotykać z Harry'm.
- Jak to zabronili ?
- Właściwie to szef taty. A on go słucha bo nie chce stracić pracy.
- Ale co konkretnie powiedział ?
- Że nie chce żadnych skandali z rodziną pracowników.
- Będzie okey. - przytuliła mnie.
- Wiem. Rozmawiałam z Harry'm.
- I co ?
- Powiem ci, ale obiecaj że nikomu nie powiesz. Nawet Mariuszowi.
- Okey.
Objaśniłam jej cały plan.
- Na serio myślisz, że znajdzie się tak naiwny chłopak ?
- Wątpie. Ale zawsze można mu za to płacić.
- No. Dobra ja spadam. Muszę pomóc Mariuszowi lekcje odrobić.
- Pa. I dziękuje.
Asia się uśmiechnęła i wyszła. Kolejne dwie godziny spędziłam na przeglądaniu neta. Popisałam z kumplem z Polski. W końcu gdy zaczęło mi się to nudzić postanowiłam wyjść na spacer. Chwyciłam telefon i wyszłam z pokoju. Gdy ubierałam buty zaczepił mnie tata.
- Gdzie idziesz ? - zapytał.
- Na spacer.
- A ktoś ci pozwolił ?
- No pięknie. Teraz będę miała zakaz na wychodzenie z domu ?!
- Tego nie powiedziałem.
- I dobrze. Bo i tak bym nie posłuchała.
Wyszłam. Mam go po prostu dość.
_________________________________________________________________________________
Dobra wiem. Rozdział do najdłuższych nie należy i jest beznadziejny. Ale za tak dużą liczbe komentarzy po prostu muszę coś wstawić. Dziękuje <3 Mam jakąś blokade i kompletnie nie wiem co pisać dlatego rozdziały są jakie są ; <  Przy kolejnym postaram się bardziej.
Podoba się nowy wygląd bloga ? Tylko nagłówek za bardzo nie pasuje. Robi może ktoś z was nagłówki ? Jak tak to bym chciała zamówić.
Pojawiła się nowa strona informuje. : ) Jeśli chcecie być informowani o nowym rozdziale to zostawcie w komentarzu swojego tt :D

czwartek, 9 sierpnia 2012

Chapter Twenty-Three

Włączyłam kanał 4fun tv w telewizorze i zrobiłam jak najgłośniej się dało. Teraz to Zayn napewno sobie nie pośpi. Leciała akurat piosenka Gusttavo Lima - Balada. Uwielbiam ją. Mulat otworzył oczy i gwałtownie wstał drąc się
- Wyłącz to cholerstwo !
Ja się tylko zaśmiałam i udałam do pokoju Hazzy.Po chwili muzyka ucichła.  Jak zwykle Harry w pokoju miał bałagan. Postanowiłam z nudów mu trochę posprzątać. Akurat gdy składałam koszulki to pokoju wszedł Harry.
- Co ty robisz ? - zapytał.
- Sprzątam.
- Po co ?
- A wolisz żyć w chlewie ?
- Mi to tam nie robi różnicy.
- Ty to jesteś dziwny.
- No wiem. Ale takiego mnie kochasz.
- Jesteś tego pewny ?
- Tak - podszedł i mnie pocałował - A teraz odłóż te koszulki, bo cie gdzieś zabieram.
- Gdzie ?
- Na basen.
- Nie mam stroju.
- Kupimy.
- Nie mam kasy.
- Oj przestań już gadać. Dobrze wiesz, że ja mam.
Nie chciałam, żeby wydawał na mnie tyle pieniędzy. Jeszcze ktoś by pomyślał, że jestem z nim tylko dla kasy. Tym razem jednak odpuściłam. Jak chce to niech mi kupi ten strój. Harry chwycił mnie za rękę i wyprowadził z pokoju do salonu.
- Ubierz sweter i buty, a ja idę reszcie powiedzieć gdzie idziemy.
- Ej Harry, a ty nie bierzesz kąpielówek ? - zapytałam
- Zapomniałem. To ty weź się ubierz i powiedz reszcie, a ja pójdę po rzeczy dla siebie.
Ubrałam szary sweterek, buty nike i poszłam do kuchni powiedzieć, że wychodzimy. Wszyscy siedzieli przy stole i jedli śniadanie. Co oni tak długo jedzą ? O dziwo Zayn już wyrobił się z łazienką i także siedział przy stole.
- My wychodzimy jakby co. - powiedziałam.
- Gdzie ?  - spytał Lou.
- Na basen.
- Też bym sobie popływała. - stwierdziła Dominic.
- A kto powiedział, że oni będą tam pływać - Zayn uśmiechnął się zadziornie.
- A co innego mielibyśmy robić ?
- Ty już dobrze wiesz o co mi chodzi.
Tak wiedziałam i dlatego zaczęłam się śmiać.
- Ty się lepiej idź lecz - powiedziałam do mulata - To idzie ktoś z nami ?
- Niall idziemy ? - zapytała Dom
- Miałem inne plany dla nas - odpowiedział blondyn
- Dobra to nie.
- Nie ma chętnych ? To my idziemy. - powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.
Przy drzwiach czekał już ubrany Harry ze sportową torbą w ręku.
- Długo ci to zajeło.
- Z tymi idiotami to się dogadać nie idzie - zaśmiałam się
Chłopak się uśmiechnął, chwycił w tali, otworzył drzwi i wyszliśmy. Przed budynkiem stał czarny van do którego wsiedliśmy.
- To do jakiego sklepu jedziemy ? - zapytał Harry podczas jazdy.
- Jakiś zwykły i tani.
- Cropp, House, H&M ?
- Miałam na myśli coś w stylu Butiku.
- Butik ? To jest taki sklep ?
- Jest. Tylko troche daleko.
- To idziemy do H&M. Jest ulice dalej.
- Ale tam jest za drogo.
- Uparta jesteś. Zapłace.
Zatrzymał samochód obok sklepu i wysiadł. Ja też wysiadłam. Chciałam chwycić Harry'ego za rękę, ale się odsunął. Jest na mnie zły ? Spojrzałam na niego pytająco.
- Załóż kaptur. - powiedział.
A no tak. Mieliśmy udawać przed światem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Szkoda. Weszliśmy do sklepu i poszliśmy do działu ze strojami kąpielowymi. Rzucił mi się w oczy przepiękny turkusowy strój. Boki i tył miał zawiązywane. Po prostu był boski.
- Podoba ci się ? - zapytał Harry.
- Jest śliczny. - spojrzałam na cene - Ale odpada.
- Dlaczego ? Za drogi.
- Tylko 50 $.
- Tylko ? Dla mnie do bardzo dużo.
- Niall tyle wydaje codziennie na jedzenie.
- Ale sobie porównanie znalazłeś...
- Chodź - chwycił mnie za rękę i zaprowadził do przymierzalni.
Co dziwne nie wziął żadnych ciuchów do przymierzenia. Wszedł za mną, rozejrzał się po przymierzalni i gdy zobaczył, że nie ma żadnych kamer chwycił moją twarz w ręce.
- Jesteś dla mnie najważniejsza i z chęcią wydam na ciebie wszystko co mam. Zrobie wszystko, żeby cię uszczęśliwić.
Słodki jest.
- Ale nie musisz na mnie wydawać pieniędzy, żebym była szczęśliwa. Wystarczy, że jesteś.
- Nie musze, ale chce. Pozwól sobie kupić ten strój.
- Dobra.
Chyba jednak mogliśmy jechać do mnie do domu. Wziełabym jakiś stary. Ale teraz jest już za późno. Harry wyszedł z przymierzalni, a ja za nim. Chwycił ten strój i jakieś ładne klapki.
- O klapkach nie było mowy.
- A jak chcesz wejść na basen bez klapek ?
- Noo yyy. Możemy jechać do mnie.
- Za daleko. Te 15 $ nie robi dla mnie różnicy.
- Ehh.
Harry tylko się uśmiechnął i poszedł zapłacić. Rozejrzałam się po sklepie i zauważyłam kilka ładnych ciuszków.
- Możemy już iść - usłyszałam, gdy przeglądałam bluzki.
Pokiwałam głową i wyszliśmy. Ktoś puścił cynk, że Harry jest tu w sklepie i przed nim czekało pełno paparazzi. Harry chwycił mnie za ręke i szybko zaprowadził do samochodu. Zdążyli zrobić trochę zdjęć. Zadawali też pytania w stylu " Czy wróciliście do siebie ? " albo " Jak się czujesz z tym, że dziewczyna zostawiła cie dla najlepszego przyjaciela ? '". Jakby nie mieli własnego życia... Przez całą droge na basen siedzieliśmy cicho. Akurat, gdy dojechaliśmy zadzwoniła do mnie moja mama. Odebrałam.
- Cześć mamo.
- Cześć. Wracaj do domu. Tata chce z tobą porozmawiać.
- Ale teraz ? Akurat dojechałam na basen.
- Tak teraz. Masz być jak najprędzej. - i się rozłączyła.
Wydawała się zdenerwowana. Ciekawe czemu.
- Nici z basenu. - powiedziałam
- Co ? Dlaczego ?
- Muszę wracać do domu.
- Miałaś wrócić wieczorem.
- Tata chce ze mną porozmawiać.
- No nic. Trudno.
Widziałam, że jest wkurzony. Zaplanował wszystko a tu jeden telefon i muszę wracać do domu.  Ruszył w strone mojego mieszkania.
- Przepraszam.
- Za co ?
- Zaplanowałeś wszystko i mieliśmy się dobrze bawić, a ja muszę wracać do domu.
- To nie twoja wina.
Uśmiechnełam się lekko. Ciesze się, że nie ma o to do mnie żalu. Rozmawialiśmy przez całą droge o wszystkim i o niczym. W końcu dojechaliśmy pod blok.
- Pa. Jakby co to pisz - przytuliłam go
- Będę tęsknić. - powiedział
- Ja też - pocałowałam go i wyszłam.
Ciekawa jestem co było takiego ważnego, że musiałam tak nagle wrócić. Weszłam do mieszkanie, zdjełam buty, sweter i poszłam do kuchni. Tam przy stole siedzieli rodzice.
- Cześć. A co się stało, że nie jesteście w pracy ? - spytałam
- Ja w soboty nie pracuje - odezwała się mama.
- Siadaj - powiedział zimno tata.
Ciekawe co się stało. Usiadłam do stołu i spojrzałam na ojca pytająco.
- Masz zakaz spotykania się z tym sławnym chłopakiem. - powiedział tata.
___________________________________________________________________________________
Jak chcecie to potraficie ^^ Było 10 komentarzy więc jest i rozdział. Dłuższy, bo mam dobry humor xD Dodaje rano, bo potem będę miała gości. Kończe dzisiaj 13 lat :D Jaka ja stara już jestem xd. Większość osób nie chciała, żeby było tak słodko. Wymyśliłam więc, że Milena dostanie zakaz spotykania się z Harry'm. Ciekawi czy z nim zerwie ? Okaże się w kolejnym rozdziale ; P

środa, 1 sierpnia 2012

Chapter Twenty-Two

        Nasze plotkowanie przerwali nam ludzie powoli schodzący się do pokoju. Dla każdego przygotowana była karimata, śpiwór i poduszka. Ciekawe skąd oni tego tyle mieli.  Położyłam się na jednej z nich. Po swojej lewej miałam Harry'ego, a po prawej leżał Lou. Oczywiście mój wspaniałomyślny chłopak zsunął karimaty z poduszkami do siebie, a śpiwory rozpiął. Takim oto sposobem mieliśmy leżeć bardzo blisko siebie. Reszta par skorzystała z pomysłu Hazzy i zrobiła tak samo. Niall i Dom przynieśli przekąski. Każda para dostała miskę popcornu, butelkę coli, paczkę żelek i chipsów. Zastanawiało mnie po co tyle tego.
- To co pierwsze oglądamy ?  - Lou stanął przed telewizorem.
W rękach trzymał trzy filmy : " Krwawe walentynki ", " Wzgórza mają oczy " i " Hotel zła ".
- A innych niż horrory nie było w wypożyczalni ? - spytała Julie.
- Były, były. Wiedziałem, że dziewczyny będą się stawiać więc wypożyczyłem to. - chwycił z półki film " Project X "
- Oglądamy to ! Zajebisty film. - krzyknęłam.
- Są jakieś sprzeciwy ? - zapytał Lou
Nikt się nie odezwał więc Louis włożył płytę do odtwarzacza dvd i usiadł obok swojej dziewczyny. Oglądałam ten film już trzeci raz, ale śmiałam się od samego początku. Zresztą nie tylko ja. W ciągu tego filmu zdążyliśmy zjeść z Harry'm paczkę chipsów. Zayn cały czas powtarzał, że kiedyś zrobi taką impreze jaka jest w tym filmie. Po obejrzeniu tego filmu wzieliśmy się za " Wzgórza mają oczy ". Mimo tego, że lubię horrory i rzadko się ich boje to tym razem bardzo się bałam. Widok tak dużej ilości krwi był okropny. Wtuliłam się w Hazze. On zauważył, że się boje.
- Z tego co wiem to nie boisz się horrorów. - szepnął mi do ucha.
- Nie boje, ale tu jest za dużo krwi i robi mi się nie dobrze.
Chłopak tylko mocniej mnie przytulił i wrócił do oglądania. Obejrzeliśmy ten film do końca, a zanim zaczął się następny film zasnęłam.
         Obudziłam się rano leżac na ziemi wtulona w Hazze. Nigdy więcej spania na podłodze. Wszystko mnie boli. Zauważyłam, że wszyscy jeszcze śpią. Powoli wstałam starając się nikogo nie obudzić, Niestety jak chciałam przejść przez Harry'ego potknełam się i wylądowałam na nim. Nie zrobiłam tym wielkiego huku więc nikt oprócz lokatego się nie obudził. Chwycił mnie i nie chciał puścić.
- Dzień dobry - powiedział głośno
- Ciii. Reszta jeszcze śpi - szepnełam.
- Ja też bym spał gdybyś mnie nie obudziła.
- Przepraszam. A teraz dasz mi wstać ?
- Mhmm
Podniosłam się i po cichu skierowałam się do kuchni. Słyszałam, że Harry idzie za mną. Weszłam do kuchni, wyjęłam szklankę i nalałam sobie do niej soku pomarańczowego
- A mi to już nie nalejesz ? - odezwał się mój chłopak
Wyjęłam jeszcze jedną szklankę i nalałam do niej ten sam napój. Podałam ją chłopakowi. Wypiłam sok i już chciałam wychodzić z kuchni, żeby się ubrać, gdy Harry przytulił mnie od tyłu.
- Puść. Chce się ubrać.
- Później. - wymruczał mi do ucha.
- Później będzie łazienka zajęta.
- Mhmm - zaczął mnie całować.
Odwzajemniłam pocałunek. Jednak po chwili oderwałam się od Hazzy. Uśmiechnęłam się, poszłam do salonu, chwyciłam rzeczy i zamknęłam się w łazience. Ubrałam się w to:

Miałam przy sobie jeszcze sweter, ale nie zakładałam go, bo było gorąco. Rozczesałam włosy i upięłam je w kitka. Wyszłam z łazienki. Zayn jeszcze spał, a reszta dobijała się do łazienek. Gdy tylko wyszłam do mojej wbiegła Julie. Zaśmiałam się i poszłam do kuchni. Zastałam tam ubranego już Harry'ego, który przygotowywał śniadanie. Ten to jest szybki.
- Ja poproszę gofry na śniadanie. - powiedziałam
- Dzisiaj musisz zadowolić się kanapkami z nutellą. Za dużo osób jak na gofry. Pół dnia bym w kuchni siedział.
- Oh no dobra. - odpowiedziałam i usiadłam do stołu.
Po chwili chłopak postawił na stole wielki talerz kanapek i wrócił do robienia następnych.
- Nie uważasz, że to wystarczy ? - spytałam pokazując na talerz
- Dla wszystkich ? Napewno nie.
Zjadłam dwie kanapki.
- Dziękuje - podeszłam do chłopaka i pocałowałam w policzek.
On Tylko się uśmiechnął. Wspominałam już, że ma śliczny uśmiech ? Do kuchni weszli Niall, Lou i Dom.
- Gdzie reszta ? - zapytałam
- Carly i Julie w łazienkach, a Zayn nadal śpi. - odpowiedziała Dominic.
- Chyba trzeba go obudzić. - stwierdziłam - Biorę to na siebie.
Wyszłam z kuchni. Na początku chciałam go obudzić wylewając wodę na głowę, ale potem stwierdziłam, że ten numer jest już stary. Postanowiłam zrobić mu inną pobudkę.

_________________________________________________________________________________

Jestem bardzo zawiedziona. Od początku wakacji jest bardzo mało komentarzy.Rozumiem, że macie wyjazdy. Zastanawiam się czy nie zawiesić bloga i nie pisać dalej we Wrześniu. O ile wgl chcecie żebym dalej pisała. Co do kolejnego rozdziału to nie wiem kiedy będzie. Jeśli pojawi się powyżej 10 komentarzy to będzie w czwartek za tydzień. Jeśli nie to dodam gdy liczba komentarzy pod tym rozdziałem przekroczy 10. Proszę anonimowych o podpisywanie się.


Ps. Nie uważacie, że w opowiadaniu jest za słodko ? Chcecie "dramat" czy coś w tym stylu ?