piątek, 19 października 2012

Chapter Thirty

Wyszliśmy z domu trzymając się za ręcę. Wokól nie było widać nikogo. No, ale co się dziwić. W końcu to jedyny domek w okolicy. Same pola i lasy. Ale uwielbiam taką atmosfere. W końcu w takiej się wychowałam.
-  Prawo cxy lewo ? - zapytałam.
- Lewo.
Szliśmy cały cas rozmawiając i co jakiś czas całując się. Oczywiście nie zabrakło śmiechu. Po jakiś 2 kolometrach Hazza bez słowa usiadł na jakimś kamieniu przy drodze.
- Co ty odpierdzielasz ? - spytałam zdziwiona
-Zmęczyłem się. - odpowiedział, a ja wybuchłam śmiechem.
- A ja myślałam, że to ja mam słabą kondycje.
- Sugerujesz coś ?
- Niee. Wcale.
- Ścigamy się do temtego drzewa - pokazał na drzewo oddalone o jakieś dwieście metrów
Zanim zdążyłam odpowiedzieć on już biegł. No to ruszyłam zanim. No, ale w butach na obcasie nie było to załatwe... No więc, kiedy on był już na końcu to ja dopiero w połowie drogi.
- Mówiłaś coś o słabej kondycji ? - krzyknął.
Spokojnie i bez emocji podbiegłam do niego.
- Geniuszu ja mam buty na kilku centymetrowym obcasie. Jakim cudem mam biegać ?
- Nie wiesz jak się biega ? Musisz tak przebierać nogami. Prawa, lewa, prawa...
- Dostałeś już kiedyś porządnie w łeb ? Jeśli nie to niewiele ci brakuje. - przerwałam mu z groźnym wzrokiem.
- Też cię kocham, skarbie. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Odsunęłam się od niego i poszłam w strone sklepu.
- Idiota. - szepnęłam, gdy byłam już w bezpiecznej odległości od niego.
- Słyszałem ! - krzyknął i podbiegł do mnie.
Tym razem szliśmy w ciszy. Ale nie przeszkadzała mi ona w niczym. Widocznie nie potrzebowaliśmy słów, żeby się porozumieć. W końcu po długiej drodze dotarliśmy do typowego wiejskiego spożywczaga. No w końcu znajdowaliśmy się w jakiejś wsi. Weszliśmy do środka. W środku nie było ludzi. Dopiero, gdy podeszliśmy do lady z zaplecza wyszła jakaś blondynka. Na oko ponad dwadzieścia lat.
- Hazza !? Dawno cie tutaj nie było. - dziewcxzyna podbiegła do mojego chłopaka i rzuciła się mu na szyje.
- Miło cię widzieć Melanie. No troche czasu mineło kiedy tu ostatnio byłem.
- Troche ? Ostatni raz byłeś tu w czerwcu. A przypominam ci, że jest końcówka listopada. - zaśmiała się po czym cicho szepnęła Harry'emu do ucha - Kolejna dziewczyna na jeden weekend, którą tu przywiozłeś ?
Chyba specjalmnie powiedziała to tak głośno, żebym słyszała. Już jej nie lubię. No nie powiem, że, mnie to nie zabolało. I pewnie byłabym zła na Harry'ego gdyby nie to co potem powiedział.
- Nie. Zrozumialem, że te zmienianie dziewczyn jest bez sensu jak tylko poznałem Milene. Zmieniła mnie. Teraz mam zamiar być z nią do końca mojego życie i dłużej.
To było słodkie. Uśmiechnęłam się szczerze i poierwszy raz od wejście do sklepu zabrałam głos.
- Moglibyśmy coś kupić ? Przyszliśmy tu po to, a nie na jakieś pogawędki.
- Oczywiście - odpowiedziała sucho Melanie.
Dziwie się, że Hazza zadaje się z taką dziewczyną jak ona. Jest jakaś taka sztywna i... zimna ? To chyba dobra słowo. Kupiliśmy trzy paczki chipsów, dwie butelki coli, paczkę gum do żucia, żelki i dwadzieścia piw. W sumie to nie wiem kto wypije te piwa. Harry zapłacił i pożegnał się z Mel. Oczywiście nie odbyło się bez tekstów typu " Zadzwoń. Masz mój numer telefonu " albo " Mam nadzieje, że się niedługo spotkamy ". Jak na moje to ta dziewczyna próbowała poderwać Lokowatego i to jeszcze na moich oczach. Nie ma za grosz wstydu. W końcu wyszliśmy z tego sklepu. Droga powrotna minęła nam na spokojnej rozmowie. Gdy doszliśmy to myślałam, że mi ręce odpadną. Na, a co miał powiedzieć Harry, który niósł dużo większą częśc zakupów. Odłożyliśmy zakupy i udaliśmy się do salonu na odpoczynek. Nawet nie chciało nam się zdejmować butów.
- Padam - powiedziałam rzucając się na kanapę.
- I kto tu ma słabą kondycje ? - zaśmiał się mój chłopak
- Spadaj. Widać po tobie, że też jesteś zmęczony.
- I tu masz rację. - usiadł obok mnie.
- Mogliśmy jechać samochodem.
- Mogliśmy.
- Nie słuchaj się mnie nigdy więcej. - powiedziałam w żartach.
- No skoro sobie życzysz.- odpowiedział Harry
- Weź mi przynieś sok, bo mi się chce pić.
- Nie.
- Czemu ?
- Bo miałem się ciebie nie słuchać.
- Ale z ciebie ciołek.
- To twoje zdanie.
- Coś ty się taki mądry zrobił ?
- Ja taki jestem od urodzenia. Tylko ty tego nie zauważyłaś. - powiedział i poleciał do kuchni.
Podejrzewam, że chyba po sok, bo usłyszałam dźwięk szkła. Po chwili mój chłopak wrócił z dwoma szklankami soku pomarańczowego.
___________________________________________________________________________________

No i dobiliśmy do trzydziestki ;D Szczerz to się nie spodziewałam, że zajdę tak daleko. Znając moje lenistwo, podejrzewałam, że napisze do max. dziesięciu rozdziałów, a potem mi się znudzi.  No, ale myliłam się. Niby mnie czasami wkurzacie małą ilością komentarzy, ale za nic w świecie nie przestałabym pisać. Nie teraz. Kiedyś napewno, ale nie jestem jeszcze gotowa. Zrozumiałam to dziś. Za bardzo przywiązałam się do tego opowiadania. Ja wogóle jestem taka, że do wszystkiego się szybko przywiązuje. Dobra już nie zanudzam ;D Mam nadzieje, że skomentujecie ten szczególny rozdział, kórym rozpoczynamy czwartą dziesiątke ?  <3

poniedziałek, 8 października 2012

Chapter Twenty-Nine

Obudziłam się wtulona w tors mojego chłopaka. On jeszcze słodko spał. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wysunęłam powoli obie nogi spod kołdry i na palcach udałam się do łazienki po drodze zabierając ciuchy.  Umyłam zęby, włosy rozczesałam i spięłam w koka. Założyłam przygotowane wcześniej ubrania. Nałożyłam jeszcze lekki makijaż i byłam gotowa. Gdy wróciłam do  pokoju Harry nadal słodko spał. Nie chciałam go budzić. Niech się chłopak wyśpi. W końcu ostatnio pewnie miał dużo wywiadów na temat nowej płyty i jest zmęczony. Teraz ja mu jeszcze dokładam problemy na głowę. Poszłam do kuchni, żeby zrobić śniadanie. Tym razem padło na naleśniki z czekoladą i dżemem. Przygotowałam wszystkie składniki i zmiksowałam je. Ciasto wydawało się być idealne. Zdziwiło mnie to, bo nie jestem mistrzynią w gotowaniu. Usmażyłam wszystkie ciasto. Teraz stał przede mną cały talerz naleśników. Ciekawe kto to wszystko zje. Nakryłam do stołu i już zamierzałam iść budzić Hazze, gdy ten pojawił się w drzwiach. Całkowicie ubrany.
- Mmm poczułem zapachy i się obudziłem. Co tak pachnie ? - spytał
- Naleśniki. No, ale serio ? Chcesz mi jakiś kit o wspaniałych zapachach wciskać ?
- No dobra. Mikser mnie obudził.
- Nie można tak odrazu ?
- No, ale zapachy też ładne.
-Tak tak wiem.
Chłopak podszedł do mnie i pocałował.
- Mam rozumieć, że to nasze dzisiejsze śniadanie ? - zapytał.
- Niee. Sam sb zrób.
- No dobra.
Podszedł do lodówki i miał zamiar coś wyjmować.
- Żartowałam idioto.
- Ja ? Idiotą ? Uciekaj póki możesz.
Zabrzmiało to dosyć groźnie więc wyminęłam zręcznie Hazze i uciekłam do salonu. On spokojnym krokiem poszedł za mną. Na jego twarzy widać było chytry uśmieszek. Co on ma zamiar ze mną zrobić ? Wtedy się zaczęło. Ruszył na mnie, a ja uciekałam wokół kanapy. Trwało by to bez końca gdybym nie przewaliła się o en przeklęty dywan. Upadłam z hukiem na podłogę. Poczułam ból w prawej nodze. Harry położył się na mnie tak, że praktycznie stykaliśmy się twarzami.
- I co ja mam z tobą zrobić ? - zapytał.
- Pomóc wstać ?
- Tak jeszcze będę ci pomagał za to, że nazwałaś mnie idiotą ?
- Przepraszam.
- Pff. Mówić to ja też potrafię.
- No to co mam zrobić ?
- Ty już dobrze wiesz.
- Niee. - pokręciłam głową.
Stało się to czego najbardziej się obawiałam. Ten bezczelny dupek zaczął mnie łaskotać. Ale i tak go kocham.
- Hahah. Przestań. Wiem co mam zrobić ! - wydusiłam przez śmiech
Zrobił to o co prosiłam i spojrzał mi głęboko w oczy. Utonęłam w jego zielonych tęczówkach.
- To co miałaś zrobić ?
Wybudziłam się z transu i wpiłam w jego usta. Całowaliśmy się dosyć długo. Czy muszę mówić, że było wspaniale ? To chyba oczywiste. Żadne z nas nie kończyłoby tego pocałunku, gdyby nie to, że Harry nagle zrobił się ciężki. Oderwałam się od niego.
- Dobra masz co chciałeś, a teraz złaź, bo jesteś ciężki idioto.
- Doigrasz się dzisiaj kochanie.
Zaśmiałam się tylko, a mój chłopak zszedł ze mnie. Wstałam i wtedy wszystko mi się przypomniało. To co działo się wczoraj. Śmierć ojca. Znowu humor mi się popsuł. Dziwie się sobie, że zapomniałam o tym na ten jeden poranek. Chociaż właściwie to dobrze. Oderwałam się od tego wszystkiego chociaż na chwilę. Hazza  chyba domyślił się o czym myślę, bo przytulił mnie. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Staliśmy tak chwile.
- Chodź, bo twoje pyszne naleśniki wystygną.
Odsunęłam się od Harry'ego i poszłam do kuchni. Styles oczywiście za mną. Usiadłam do stołu, a on na przeciwko mnie. Zjadłam trzy naleśniki z czekoladą, a byłam całkowicie pełna. Ciekawa jestem kto zje resztę, bo wątpię, żeby Harry dał radę. Umyłam starannie talerz. Harry też już skończył jeść. No, ale zamiast posprzątać po sobie to poszedł. Co za dziecko... Oczywiście ja odwaliłam robotę za niego. Gdy w końcu doszłam do sypialni lokowaty siedział na laptopie. Po co on brał tu laptopa ? Wydawało mi się, że jedziemy tutaj, żeby spędzić więcej czasu razem. No i żebym zapomniała. Co nie będzie łatwe i nie nastąpi szybko. Położyłam się obok niego i zastanawiałam się co będziemy dzisiaj robić. Pewnie jakiś dłuższy spacer i oczywiście mecz. W końcu dzisiaj gra Manchester United. Przydałoby się coś na zagryzkę. Ciekawe jak daleko jest do jakiegoś sklepu.
- Jest tu gdzieś w pobliżu sklep ? - zapytałam
- Za jakieś 3 kilometry.
- No to świetnie. Idziemy.
- Pieszo ? Dobrze się czujesz ? Mamy samochód. No i po co ci sklep ?
- Przez to co się stało staram się ograniczyć jazdę samochodem, a sklep jest nam potrzebny do meczu.
- Jakiego meczu ? Nie chce cię martwić, ale w sklepie nie ma telewizora. To spożywczy. A tak wgl to mamy już jeden w salonie.
- Menchester gra ! A niby z ciebie taki wielki fan...
- No dobra, ale nadal nie rozumiem po co chcesz iść do sklepu po telewizor, którego zresztą tam nie ma. Na pocieszenie ci powiem, że mamy tutaj jeden. I to nawet z satelitą.
- Serio jesteś taki głupi czy tylko udajesz ? Co to za mecz bez czipsów i porządnego picia ?
- Aaaa. Już rozumiem. I nie jestem głupi, ani nie udaje. A co masz na myśli mówiąc porządne picie ?
- No jakieś piwko.
- A wiesz, że jesteś niepełnoletnia i ci nie sprzedadzą ?
- A wiesz, że cię kocham i mi je kupisz ? - uśmiechnęłam się słodko.
- A wiesz, że tu masz racje ?
- Wiem.
Wybuchnęliśmy śmiechem oboje.  Te nasze inteligentne rozmowy. Harry'emu aż laptop spadł z kolan. On spanikowany podniósł go i zaczął sprawdzać czy wszystko działa, a ja się nadal śmiałam. Nawet nie wiem z czego. Powodów było wiele. Choćby mina Hazzy, gdy spadł mu komputer.
- To co ? Idziemy teraz ? Będziemy mieli to z głowy. - zapytałam.
- Okey. - odpowiedział Styles.
_________________________________________________________________________________

Taki słodki rozdział z kawałkami smutku <3 Mam nadzieje, że się podobał. Nadal jeszcze nie podjęłam decyzji czy skończyć bloga czy nie. W sumie to komentarzy nie ma najwięcej i czyta to mało osób, ale ja nie umiem sobie wyobrazić rozstania z bohaterami tego opowiadania. Także naprawdę nie wiem co zrobię... Póki co scieszcie się nowym rozdziałem, bo nie mam pojęcia kiedy kolejny ^^