*Tydzień później*
Minął tydzień odkąd wprowadziłam się do chłopaków. W tym czasie byliśmy na pogrzebie w Polsce. Nie chciałam tego tu opisywać. To zbyt bolesne przeżycie... Ci którzy stracili jednego z rodziców doskonale wiedzą o czym mówie. W tym czasie Mariusz wielokrotnie próbował się kontaktować ze mną. Nie odbierałam... Gdy podszedł do mnie na pogrzebie po prostu go spławiłam. Teraz sama się zastanawiam czy dobrze zrobiłam, bo zamiast teraz zajmować się nadrabianiem zaległości w szkole myśle o tym co chciał mi wtedy w Polsce powiedzieć.
- Coś ci nie idzie to przepisywanie. - usłyszałam za sobą głos Zayn'a.
Podniosłam głowe by spojrzeć na niego. Stał z dwoma kubkami herbaty.
- Odpocznij troche. - podał mi jeden z nich.
- Nie moge. Jutro idę do szkoły, a zostały mi jeszcze dwa zeszyty do przepisania. A póki co marnie mi to idzie. Nie mogę się skupić. - chwyciłam od niego herbate
- A o czym tak intensywnie myślisz? - zapytał chłopak.
- Sprawa z Mariuszem nie daje mi spokoju. Staram się zapomnieć, ale on ciagle dzwoni... To mi tego nie ułatwia.
- Może niesłusznie go podejrzewasz? Skąd masz pewność. że on wiedział o tym. że matka chciała zerwać z tobą kontakt.
- Szczerze to coraz bardziej mi się wydaje, że nie wiedział. Jeśli miałby to ustalone z matką to by nie dzwonił tak często, nie?
- W końcu dobrze gadasz! Jak na moje to powinnaś z nim porozmawiać.
- Masz racje. Umówię się z nim jutro po szkole.
- No i to rozumiem. - uśmiechnął się do mnie szczerze - Dobra to ja ci nie przeszkadzam. Rób swoje.
Po wypowiedzeniu tych słów wyszedł , a ja dopiłam swoją herbatę i kontynuowałam swoją pracę.
Jest 23:15, a ja właśnie skończyłam pisać. Jestem padnięta i z chęcią położyłabym się spać, ale martwię się o Harry'ego. Wyszedł chwile po 17:00 czyli gdy przepisywałam akurat zeszyt od matmy i do tej pory nie wrócił. Wysłałam do niego kilka sms, ale nie odpisuje. Dzwoniłam, ale nie odbiera. Ja się naprawdę martwię, że coś się stało. Miał iść do kumpla tylko coś załatwić. Zapakowałam potrzebne na jutrzejszy dzień książki. Poszłam do salonu z nadzieją, że zastane tam któregoś z chłopaków. Nie myliłam się. Na kanapie siedzieli Liam i Louis.
- Hej chłopacy.
- O cześć. Nie śpisz jeszcze? Jutro do szkoły. - Louis próbował grać tego odpowiedzialnego.
- Dopiero co skończyłam przepisywanie i się zapakowałam.
- No, ale teraz mogłabyś się położyć spać, a nie szwendasz się po domu.
- Po prostu się martwię o Harry'ego i myślałam, że może któryś z was coś wie. Wyszedł kilka godzin temu i nie wraca. Telefonów nie odbiera.
- Pewnie się u kumpla zasiedział czy coś. - Louis jak zwykle miał na wszystko wyjebane.
- Dobra widzę, że wasza dwójka mi i tak nie pomoże. - powiedziałam zrezygnowana - Dobranoc.
Poszłam do siebie do pokoju. Przebrałam się w koszulkę i zwykłe krótkie spodenki służące za piżamę. Byłam gotowa do spania, a Hazzy nadal nie było. Może nie powinnam się o niego aż tak bać? W końcu jest tylko moim chłopakiem. Naprawdę nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć. Mimo, że marnie mi to wychodziło w końcu jednak odpłynęłam...
Obudziły mnie czyjeś usta na policzku. Nie musiałam otwierać oczu, żeby wiedzieć do kogo one należą. Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy. Zobaczyłam przede mną mojego chłopaka we wczorajszych ciuchach. Czyli nie wrócił do domu na noc.
- Słodko śpisz. ale muszę ci przerwać. Szkoła czeka, skarbie. - usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- Szkoła szkołą, ale najpierw to my musimy sobie pogadać - podniosłam się na łokciach
- My? A o czym? - albo udawał głupiego, albo taki jest/
Wygramoliłam się z łóżka. Zabrałam z fotela wcześniej przygotowane ciuchy.
- Gdzie byłeś? - zapytałam wciągając zielone rurki.
- No mówiłem, że idę do kumpla.
- Mówiłaś, ale wypadałoby zaznaczyć, że wrócisz rano.
- Oj zagadaliśmy się trochę. było późno i nie chciałem wracać zmęczony.
- A masz coś takiego jak telefon? - tym razem zakładałam beżowy sweterek
- Wiem. Rozładował mi się.
- Gdyby ci się rozładował nie byłoby sygnału. A był. Po prostu miałeś w dupie to, że się martwię.
- To nie tak...
- Winny się tłumaczy. - weszłam do łazienki
Spodziewałam się, że pójdzie za mną, ale nie. Został i mnie olał. Wykonałam poranną toaletę i poszłam do kuchni. Harry przez ten cały czas siedział na łóżku i robił coś w telefonie. Wylane na niego, Wzięłam kanapki, plecak i poszłam do przedpokoju. Tam na niebieskie skarpetki założyłam kozaki, a na sweterek wrzuciłam czarny płaszczyk. Wyszłam z mieszkania i tramwajem ruszyłam do szkoły.
_________________________________________________________________________________
Jest kolejny rozdział! Szczerze to nie spodziewałam się, że dodam go tak prędko. Mówiłam, że po świętach, ale udało mi się jeszcze w drugi dzień świąt więc skorzystam z okazji i złoże tym kilku osobom które to czytają życzenia. Mogłam skopiować i wkleić jakieś wyklepane życzenia, ale nie jestem taka okrutna. Życzę wam spełnienia marzeń (czyt. spotkania One Direction ), Wesołych Świąt, lepszych ocen w szkole ( tak, odezwała się ta co ma najlepsze xD ) i czego tylko chcecie. Nie jestem dobra w składaniu życzeń.
Dobra przejdźmy dalej. Poruszam ten temat pod każdym z rozdziałów, ale to nie przynosi skutku. Czy do cholery jest tak trudno zrobić mi prezent na święta i przekroczyć liczbę 15 komentarzy? Proszę.
Ps. Co dostaliście na święta? Ja TMH i 140 złotych xD
- Coś ci nie idzie to przepisywanie. - usłyszałam za sobą głos Zayn'a.
Podniosłam głowe by spojrzeć na niego. Stał z dwoma kubkami herbaty.
- Odpocznij troche. - podał mi jeden z nich.
- Nie moge. Jutro idę do szkoły, a zostały mi jeszcze dwa zeszyty do przepisania. A póki co marnie mi to idzie. Nie mogę się skupić. - chwyciłam od niego herbate
- A o czym tak intensywnie myślisz? - zapytał chłopak.
- Sprawa z Mariuszem nie daje mi spokoju. Staram się zapomnieć, ale on ciagle dzwoni... To mi tego nie ułatwia.
- Może niesłusznie go podejrzewasz? Skąd masz pewność. że on wiedział o tym. że matka chciała zerwać z tobą kontakt.
- Szczerze to coraz bardziej mi się wydaje, że nie wiedział. Jeśli miałby to ustalone z matką to by nie dzwonił tak często, nie?
- W końcu dobrze gadasz! Jak na moje to powinnaś z nim porozmawiać.
- Masz racje. Umówię się z nim jutro po szkole.
- No i to rozumiem. - uśmiechnął się do mnie szczerze - Dobra to ja ci nie przeszkadzam. Rób swoje.
Po wypowiedzeniu tych słów wyszedł , a ja dopiłam swoją herbatę i kontynuowałam swoją pracę.
Jest 23:15, a ja właśnie skończyłam pisać. Jestem padnięta i z chęcią położyłabym się spać, ale martwię się o Harry'ego. Wyszedł chwile po 17:00 czyli gdy przepisywałam akurat zeszyt od matmy i do tej pory nie wrócił. Wysłałam do niego kilka sms, ale nie odpisuje. Dzwoniłam, ale nie odbiera. Ja się naprawdę martwię, że coś się stało. Miał iść do kumpla tylko coś załatwić. Zapakowałam potrzebne na jutrzejszy dzień książki. Poszłam do salonu z nadzieją, że zastane tam któregoś z chłopaków. Nie myliłam się. Na kanapie siedzieli Liam i Louis.
- Hej chłopacy.
- O cześć. Nie śpisz jeszcze? Jutro do szkoły. - Louis próbował grać tego odpowiedzialnego.
- Dopiero co skończyłam przepisywanie i się zapakowałam.
- No, ale teraz mogłabyś się położyć spać, a nie szwendasz się po domu.
- Po prostu się martwię o Harry'ego i myślałam, że może któryś z was coś wie. Wyszedł kilka godzin temu i nie wraca. Telefonów nie odbiera.
- Pewnie się u kumpla zasiedział czy coś. - Louis jak zwykle miał na wszystko wyjebane.
- Dobra widzę, że wasza dwójka mi i tak nie pomoże. - powiedziałam zrezygnowana - Dobranoc.
Poszłam do siebie do pokoju. Przebrałam się w koszulkę i zwykłe krótkie spodenki służące za piżamę. Byłam gotowa do spania, a Hazzy nadal nie było. Może nie powinnam się o niego aż tak bać? W końcu jest tylko moim chłopakiem. Naprawdę nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć. Mimo, że marnie mi to wychodziło w końcu jednak odpłynęłam...
Obudziły mnie czyjeś usta na policzku. Nie musiałam otwierać oczu, żeby wiedzieć do kogo one należą. Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy. Zobaczyłam przede mną mojego chłopaka we wczorajszych ciuchach. Czyli nie wrócił do domu na noc.
- Słodko śpisz. ale muszę ci przerwać. Szkoła czeka, skarbie. - usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- Szkoła szkołą, ale najpierw to my musimy sobie pogadać - podniosłam się na łokciach
- My? A o czym? - albo udawał głupiego, albo taki jest/
Wygramoliłam się z łóżka. Zabrałam z fotela wcześniej przygotowane ciuchy.
- Gdzie byłeś? - zapytałam wciągając zielone rurki.
- No mówiłem, że idę do kumpla.
- Mówiłaś, ale wypadałoby zaznaczyć, że wrócisz rano.
- Oj zagadaliśmy się trochę. było późno i nie chciałem wracać zmęczony.
- A masz coś takiego jak telefon? - tym razem zakładałam beżowy sweterek
- Wiem. Rozładował mi się.
- Gdyby ci się rozładował nie byłoby sygnału. A był. Po prostu miałeś w dupie to, że się martwię.
- To nie tak...
- Winny się tłumaczy. - weszłam do łazienki
Spodziewałam się, że pójdzie za mną, ale nie. Został i mnie olał. Wykonałam poranną toaletę i poszłam do kuchni. Harry przez ten cały czas siedział na łóżku i robił coś w telefonie. Wylane na niego, Wzięłam kanapki, plecak i poszłam do przedpokoju. Tam na niebieskie skarpetki założyłam kozaki, a na sweterek wrzuciłam czarny płaszczyk. Wyszłam z mieszkania i tramwajem ruszyłam do szkoły.
_________________________________________________________________________________
Jest kolejny rozdział! Szczerze to nie spodziewałam się, że dodam go tak prędko. Mówiłam, że po świętach, ale udało mi się jeszcze w drugi dzień świąt więc skorzystam z okazji i złoże tym kilku osobom które to czytają życzenia. Mogłam skopiować i wkleić jakieś wyklepane życzenia, ale nie jestem taka okrutna. Życzę wam spełnienia marzeń (czyt. spotkania One Direction ), Wesołych Świąt, lepszych ocen w szkole ( tak, odezwała się ta co ma najlepsze xD ) i czego tylko chcecie. Nie jestem dobra w składaniu życzeń.
Dobra przejdźmy dalej. Poruszam ten temat pod każdym z rozdziałów, ale to nie przynosi skutku. Czy do cholery jest tak trudno zrobić mi prezent na święta i przekroczyć liczbę 15 komentarzy? Proszę.
Ps. Co dostaliście na święta? Ja TMH i 140 złotych xD