wtorek, 29 stycznia 2013

Reklama

Hej <3 Wątpię, że ktoś tu jeszcze wchodzi, ale mimo to postanowiłam wam dać link do mojego kolejnego opowiadania: http://the-most-important-thing-in-the-world.blogspot.com/ ; )  Jak pojawią sie po bohaterami trzy komentarze to dodam pierwszy rozdział ;D

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Epilog

                                                           *10 lat później*

Manchester United. Kocham ten klub i nigdy nie przestane. To dzięki niemu poznałam mojego męża oraz wspaniałych przyjaciół. Mogłabym tu opisywać wszystko co działo się kilka lat temu, ale to byłoby bez sensu. To byłoby zbyt nudne. Dla was. Ja uważam, że moje życie było pełne niespodzianek. Zakończenie liceum, studia, oświadczyny, ślub, narodziny Isabel i Natalie. Kim są te dziewczynki? To córki moje i Hazzy. Efekt naszej miłości, która będzie wieczna. A co z resztą? Mariusz i Asia wzięli ślub sześć lat temu, a siedem miesięcy później na świat przyszedł ich synek Lucas. One Direction jeszcze czasami grywa jakieś koncerty, ale nie są tak popularni jak kiedyś. Jednak pozostaną w sercach Directionerek na zawsze. A jak z ich życiem prywatnym? Domi i Niall wzięli ślub, ale póki co nie mają potomstwa. Zayn rozstał się z Perrie po kilku miesiącach związku. I bardzo dobrze. Nie lubiłam jej. Tak mu odibło, że zaczął nawet do mnie zarywać. No, ale ja mu wybiłam szybko ten pomysł z głowy. Skończył się na tym, że on i Juls wrócił do siebie. Liam poznał tancerkę o imieniu Danielle. Naprawdę ją polubiłam! Żyją teraz w wolnym związku, a na świat ma przyjść niedługo ich córeczka. Louis i Carly mają za miesiąc ślub. Ja uważam, że to trochę późno. W końcu mają już synka o imieniu Nate i córeczkę Rose. Wszyscy jesteśmy grupką przyjaciół.  Pomyśleć, że to wszystko zawdzięczam jednemu klubowi...

______________________________________________________________________________________


Naszła mnie wena i napisałam Epilog. Mam do was teraz ogromną prośbę. Każdy kto czytał to opowiadanie niech zostawi tu swój komentarz. Naprawdę mi na tym zależy. Proszę <3 Będę tęsknić z tym blogiem. Jestem tego pewna. Jeszcze dziś lub jutro założę blog z kolejnym opowiadaniem. Będzie się różniło od tego, ale mam nadzieje, że tamto opowiadanie także będziecie czytać ; ) Kocham Was <3 Zajrzyjcie tu jeszcze jutro. Pojawi się link do mojego drugiego bloga.

Chapter Thirty-Eight

- Uspokój się i powiedz o co chodzi..
- Pokłócił się z chłopakiem z  mojego akademika i się pobili.
- Który szpital? Zaraz tam będę.
- Royal National Hospital.
- Ok. Pa - rozłączyłam się.
Zapięłam spodnie i nałożyłam na siebie bluzkę.
- A ty dokąd? Jaki szpital? - spytał Harry wstając z łóżka.
- Maniek się z kimś pobił. Muszę tam jechać. - powiedziałam chowając telefon do torebki.
- Jadę z tobą. - założył swoją koszulkę.

- Gdzie on jest? - spytałam stojącą przed szpitalem Joasie.
- Lekarz się nim zajmuje. - od powiedziała - Ale za chwile powinien wyjść.
Weszliśmy do środka. W poczekalni było kilka osób. Usiedliśmy tam i czekaliśmy na wyjście mojego brata z gabinetu lekarza. Chwile później wstałam z krzesła, bo nie mogła usiedzieć w miejscu. Harry widząc to, także wstał i mocno mnie przytulił.
- Będzie dobrze, nie martw się..
Nie od powiedziałam, tylko wtuliłam się jeszcze bardziej. Drzwi od gabinetu otworzyły się, a z nich wyszedł Mariusz. Miał śliwę pod okiem, rozciętą wargę i kilka plastrów na czole. Do tego jego ręka była owinięta bandażem. Wyrwałam się z objęć mojego chłopaka, podbiegłam do brata i z całej siły go przytuliłam.
- Ałaa to boli - jęknął
Odsunęłam się od niego.
- Przepraszam.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
- Asia dzwoniła, że się z kimś pobiłeś i jesteś w szpitalu. Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałam.
- Nie jesteś już zła?
- Powinnam cię wysłuchać. Pogadamy, ale nie tutaj. powiecie na mały wypad do KFC?
Wszyscy z chęcią się zgodzili więc pojechaliśmy w wyznaczone miejsce.

Hazza poszedł złożyć zamówienie, a ja z Asią i Mariuszem siedziałam przy stoliku.
- Powiesz mi wreszcie dlaczego wyprowadziłaś się i nie odzywasz się do mnie i do matki? - zapytał Maniek
- Ja? Ja nie odzywam się do matki?
- Tak mi powiedziała. Podobno chcesz zacząć życie bez nas, ale ja w to nie wierzę.
- Ona ci to powiedziała?! Chyba trochę po przekręcała - powiedziałam wściekła.
- Nie rozumiem.
- Wyrzuciła mnie! Nie chciała mnie znać. Twierdzi, że to moja wina, że ojciec się zabił - byłam bliska płaczu.
Nie mogłam uwierzyć, że moja matka naprawdę oszukała mnie i brata.
- Co?! Jak to wyrzuciła?!
- Powiedziała, że ty o wszystkim wiesz.
- Nie wiedziałem. Naprawdę nie wiedziałem... - schował twarz w dłonie.
- Dobra, nieważne. Nie chce żyć przeszłością. Teraz jest dobrze i to jest najważniejsze.
- Wiecie co? Jesteście chyba idealnym rodzeństwem - wtrąciła się Aśka.
Zaśmiał się. Akurat do stolika podszedł Hazza z naszymi zamówieniami.
- Nadal nie rozumiem dlaczego nie zgodziłeś się, żeby kelner je przyniosła. - powiedziałam.
- Bo on jest za ładny. - od powiedział mój chłopak stawiając ast foody na stół.
Wzięłam swoją małą porcję frytek i shake'a truskawkowego.
- Jesteś zazdrosny o kelnera? - spytałam, a on kiwnął głową na tak - Głupek
- Też cię kocham - usiadł obok mnie.
Siedzieliśmy jeszcze około godzinkę w knajpie jedząc i rozmawiając na wszystkie tematy. Było naprawdę miło. Potrzebowałam takiego wypadu.
- Późno już. Ja muszę wracać do akademika - powiedziała Asia
- Ja też będę się zbierał. - mruknął cicho Mariusz
Pożegnaliśmy się z tą dwójką i sami także ruszyliśmy do samochodu.

___________________________________________________________________________________

To był najprawdopodobniej ostatni rozdział. Teraz jeszcze epilog i  chyba skończę bloga. Zastanawiam się tylko czy pisać kolejne opowiadanie czy nie... Miałam to w planach, ale widząc liczbe komentarzy pod ostatnim rozdziałem jakoś mi się odechciało.. Nie wiem, naprawdę nie wiem co zrobię.

piątek, 25 stycznia 2013

Chapter Thirty-Seven

Zdjęłam kurtkę i buty, plecak rzuciłam pod wieszakiem w przedpokoju. a ja sama poszłam do salonu. Położyłam się na kanapę i włączyłam telewizor.
- Serio? Masz zamiar oglądać tv? - zapytał zdziwiony Hazza.
Stał w drzwiach i patrzał na mnie. Dobrze wieziałam o co mu chodzi, ale postanowiłam grać głupią.
- No, a co mam robić?
Podszedł do kanapy i usiadł na jej kancie. Zbliżył swoją twarz do mojej i musnął moje usta.
- Choćby to.
Nie odpowiedziałam nic, podniosłam się do pozycji siedzącej i gwałtownie wbiłam się w jego usta. Widać, że mu się spodobało. Chłopak zaczał całować mnie po szyi, a ja swoje ręce włożyłam pod jego koszulke. Juz miałam zamiar ją ściągać gdy usłyszałam głos Liama.
- Moglibyście się przenieść do swojej sypialni? Chciałbym obejrzeć jakiś normalny film w telewizorze, a nie pornosa na kanapie w salonie.
Oderwałam się od mojego chłopaka, chwyciłam poduszkę, która leżała na kanapie i rzuciłam nią w Payne'a. Niestety chłopak zdążył się odsunąć i nie trafiłam. Wstałam z kanapy, pociągnęłam Harry'ego za rękę. Styles posłusznie skierował się za mną, a swojemu przyjacielowi posłał tylko złowieszcze spojrzenie. Pewnie był zły na niego, że nam przerwał. Weszłam do naszego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Hazza położył się na mnie i ponownie wpił się w moje usta.
-Kochanie, zrobisz coś dla mnie? - odsunęłam go od ciebie.
- Dla ciebie wszystko, księżniczko - wymruczał mi do ucha.
- No skoro jesteś taki chętny to idź po mój plecak i odrób za mnie lekcje, księciuniu.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony i zawiedziony.
- Dobrze się czujesz? - zapytał
- Ja? Świetnie. Czemu pytasz?
- Lubisz mnie wykorzystywać, nie? - spytał wstając
- Też cię kocham.
Chłopak wyszedł z pokoju, a ja wyjęłam z kieszeni moją komórkę. Weszłam na facebooka. Miałam kilka zaproszeń do znajomych, zaproszenia do gier i kilka wiadomości od moich "przyjaciółek" z Polski. Nagle im się o mnie przypomniało... Mogę się założyć, że chodzi im tylko o moją sławę. No, bo w sumie przyjaźniłam się z chłopakami z One Direction więc byłam trochę znana. Nie chciało mi się tego wszystkiego przeglądać więc schowałam mojego samsunga do kieszeni. Po chwili do pokoju wszedł Harry z moim plecakiem.
- W Afryce po niego byłeś czy co?
- Nie, tylko w przedpokoju.
- To co tak długo?
- Gadałem z międzyczasie z mamą.
- Twoja mama tu jest?!
- Przez telefon, idiotko.
- Sam jesteś idiota.
- Mam się obrazić?
- Czemu ty się mnie pytasz czy masz się obrazić czy nie? To zależy od ciebie.
Kto zrozumie logikę tego chłopaka jest geniuszem.
- Wiesz, że ta rozmowa nie ma sensu?
- Wiem.
Wstałam, wzięłam od Harry'ego mój plecak i usiadłam przy biurku. W sumie to nie mam pojęcia po co Stylesowi w pokoju biurko. Przecież on nie chodzi do szkoły i nie musi się uczyć... Ja naprawdę nie rozumiem jego toku myślenia.
- Ja miałem robić ci te lekcje, nie?
- Żartowałam. Ja już mam dość słabą sytuacje w szkole i kolejne jedynki mi nie potrzebne. Jeśli ty zrobisz moją pracę domową to jestem pewna, że dostanę przynajmniej trzy.
- Wątpisz w moją mądrość?
- Tak.
- To daj mi jakieś zadanie. Zobaczysz, że umiem - przysunął sobie krzesło.
Podałam mu moje ćwiczenia od fizyki.
- Oblicz siłę wyporu działającą na kawałek świecy o wymiarach 1cm x 1cm x 0,5 cm, bezpośrednio po wrzuceniu jej do wody, gdy jest w niej całkowicie zanurzona. - przeczytał wpatrując się wielkimi oczami w kartkę - Zacznijmy może od tego co to jest siła wyparcia?
Po pytaniu jakie zadał wiedziałam już, że na stówę nie rozwiąże tego zadania.
- Jak już to siła wyporu, a nie wyparcia, a po drugie to nie będę ci tego tłumaczyć, bo zanim zrozumiesz to ja już skończę wszystko co mam zadane.
- Dobra, poddaje się. Wygrałaś. Jesteś mądrzejsza.
- No widzisz? A teraz spadaj stąd, bo ja muszę się skupić.
Hazza położył się na łóżko, a zajęłam się lekcjami.  Odrobiłam matmę, fizykę, chemie i polski. Schowałam książki do plecaka i położyłam się obok mojego skarba. Chłopak spał. Przynajmniej tak mi się wydawało. Był taki bezbronny i słodki. Pogładziłam go po policzku, a on podniósł powieki. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi zielonymi ślepiami. Kocham je. Kocham go. Musnęłam delikatnie jego usta.
- Skończyłaś? - zapytał zaspany.
Pokiwałam twierdząco głową, a on mocno mnie przytulił.
- Teraz do końca dnia jesteś moja, tylko moja.
- Jak sobie życzysz, kochanie.
Chłopak wpił się w moje usta i przekręcił nas tak, że leżałam na nim. Odwzajemniłam pocałunek. Harry zdjął   moją bluzkę i zaczął muskać moją skórę w okolicach piersi. Podniecało mnie to. Zdjęłam jego koszulkę i rękami zaczęłam jeździć po torsie. Hazza ponownie mnie pocałował, w tym samym czasie majstrując przy guziku od moich spodni. Rozpiął je i miał zamiar je zdejmować, gdy zadzwonił z mojego telefonu rozbrzmiała piosenka "I love it". Znowu nam przerwano... Oderwałam się od mojego chłopaka, wyjęłam telefon z jeansów i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Asia. Domyślałam się w jakiej sprawie dzwoni, ale mimo to odebrałam.
- Tak?
- Milena dobrze, że odebrałaś! Proszę przyjedź do szpitala! Mariusz... on..  w szpitalu.- płakała więc coś musiało się stać...
_________________________________________________________________________________

Jestem. Krótko, bo muszę z kompa spadać. Komentujcie ;3 Pamiętajcie, że ja kocham tych co komenują <3

środa, 16 stycznia 2013

Chepter Thirty-Six

Dziwnie znowu było zobaczyć znajome twarze po tak długim czasie. Nie wiem skąd, ale ludzie chyba wiedzieli o śmierci mojego ojca, bo patrzyli na mnie smutnym wzrokiem, a nawet kilku ludzi, których znam tylko z widzenia przystanęło i powiedzieli zwykłe " współczuje ". Naprawdę ciepło mi się zrobiło na sercu, że kogoś chociaż trochę obchodzi mój los. Szczerze to zaczynałam w to wątpić... Mijała właśnie ostatnia lekcja, kiedy dostałam z papierowej kulki w głowę. Podejrzewam, że nikt z mojej klasy nie byłby na tyle dziecinny, żeby rzucać papierowymi kulkami bez powodu, więc pewnie to był liścik. Spojrzałam za siebie i ujrzałam uśmiechniętą Eve machającą rękami. Chyba próbowała mi pokazać, że mam odwinąć kulke. Zrobiłam tak jak kazała.
- Co się dzieje? Jesteś jakaś zamyślona dzisiaj...
Odpisałam.
- Nic ważnego. Jestem tylko wściekła na chłopaka
- To ty masz chłopaka? Fajnie, że mi powiedziałaś...
- Nie czytasz gazet?
- Nie zmieniaj tematu. Czemu mi nie powiedziałaś, że masz chłopaka?
- Byłam pewna, że widziałaś już w jakiejś gazecie, że ja i Harry Styles jesteśmy parą
Karteczki z odpowiedzią się nie doczekałam, bo zadzwonił dzwonek. Zebrałam swoje książki i wyszłam jak najprędzej z klasy, żeby uniknąć rozmowy z przyjaciółką. Nie miałam ochoty ej wszystkiego tłumaczyć. Niestety nie udało mi się. Dorwała mnie na boisku przed szkołą.
- Najpierw ukrywasz, że masz chłopaka, a teraz jeszcze zwiewasz! Wzorowa z ciebie przyjaciółka, wiesz? - warknęła na mnie.
- Ev ja nie mam siły, żeby ci wszystko tłumaczyć. Mam dość problemów.
- Więc nasza przyjaźń jest dla ciebie tylko problemem? Proszę bardzo. Właśnie się skończyła. - krzyknęła, walnęła mnie z bara i odeszła.
Świetnie. Musiałam się jeszcze z nią pokłócić. Ja już nie wyrabiam. Chciałam już wychodzić z terenu szkoły, gdy usłyszałam piski dziewczyn z parkingu. Spojrzałam w tamtą strona. Na jednym z miejsc parkingowych zaparkowany był zaparkowany samochód  Harry'ego, a on sam stał oparty o maskę i patrzył się na mnie. Miał wylane na to, że kilka metrów od niego stała grupka typowych blondynek i na jego widok zapewne miały kisiel w gaciach. Zachiało mi się śmiać na ich widok. Podejrzewałam, że Hazza czekał na mnie więc udałam się w jego strone. Stanęłam przed nim i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Cześć słońce- - połózył dłonie na moje biodra i się przysunął.
Dziewczyny obok nas są tak głupie, że chyba myślały, że Styles powiedział to do nich, bo zaczęły piszczeć jeszcze głośniej. Uniosłam prawą brew do góry.
- Przeszły ci poranne fochy? - zapytałam.
- Przepraszam. Byłem wkurzony na kumpla, bo mi coś obiecał, a potem nie dotrzymał słowa. Ty byłaś w pobliżu i trafiło, że wyżyłem się na tobie.
- Obiecujesz, że to ostatni raz?
- Tak - złączył nasze wargi, a "blondynki" obok nas zapiszczały jeszcze głośniej.
O ile to było możliwe. Myślałam, że mi uszy pękną,
- Wsiądźmy do środka, okey? Mam dość tych zwierząt stojących obok. - powiedziałam.
Chłopak zaśmiał się i pokiwał głową. Harry usiadł na miejscu kierowcy, a ja obok niego. Z jedną osobą si już pogodziłam. Teraz została mi tylko Ev. Ale to już później. Póki co nie mam siły. Nagle na myśl przyszło mi jedno pytanie na które koniecznie chciałam znać odpowiedź.
- Hazz, a co takiego obiecał ci ten kumpel?
Styles nie odpowiedział tylko uśmiechnął się tajemniczo.
- Masz zamiar mi odpowiedzieć? - zadałam kolejne pytanie
- Niespodzianka.
- Nie lubię niespodzianek.
- Lubisz.
- Nie.
- Tak.
- No chyba wiem co lubię, a co nie.
- I tak nic nie powiem.
Jęknęłam cicho, a chłopak ponownie dzisiejszego dnia się zaśmiał. Moją uwage przykuły kwiaty leżące na tylnym siedzeniu.
- Dla kogo ten bukiet róż?
- Co? Jaki bukiet?
- No coś przypominającego kwiaty, a dokładnie róże leży na tylnym siedzeniu twojego samochodu więc domyślam się, że są twoje. No, a domyślam się, że sobie ich nie kupiłeś.
- Cholera. Były dla ciebie na przeprosiny, ale zapomniałem ci dać.
Zaczęłam się śmiać.
- A ty z czego rżysz?
- Tylko ty możesz być takim idiotą, żeby zapomnieć o kwiatach.
- Bałem się!
- Czego?
- Że mimo tego, że cię przeproszę to nadal będziesz zła.
- Głupek.
- Który cię kocha.
- Tak, tak. Wmawiaj sobie.
- Nie wierzysz, że cię kocham?
- Nie. Udowodnij - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Nie ma szans. Prowadzę. Zresztą zobaczysz wieczorem.
- A co jest wieczorem?
- Zabieram cię gdzieś.
Ciekawe gdzie ma zamiar mnie zabrać.
- A dokąd?
- Niespodzianka.
- Nie uważasz, że za dużo tych niespodzianek?
- Tamta niespodzianka jest częścią tej niespodzianki.
- I tak się już pogubiłam więc nie tłumacz mi.
Chłopak się znowu zaśmiał. Po chwili zapanowała cisza. Po pięciu minutach jazdy Harry ją przerwał.
- Jak tam w szkole?
- Serio? Masz zamiar mnie pytać o szkołę, tatusiu?
- Tak, mam zamiar cię pytać o twoją edukacje, córeczko.
Wybuchłam śmiechem na to jego "córeczko". Harry też zaczął się śmiać, ale nie tak jak ja. On musiał prowadzić. Gdy się uspokoiłam wjeżdżaliśmy już na parking, ale mimo to postanowiłam odpowiedzieć mu na zadane pytanie.
- Nie było, aż tak źle. Tylko dwie pały. - powiedziałam wesoło i wyszłam z samochodu.
Mój chłopak chyba w pierwszej chwili nie zaczaił o co chodzi, bo siedział w samochodzie i jak podejrzewam analizował moją wypowiedź. Kompletnie olewając to, że on się nie rusza skierowałam się do domu. Przy drzwiach poczułam oddech Harry'ego na swojej szyi..
- Dwie pały jednego dnia? Nie uczysz się w ogóle. Nie uważasz, że zasługujesz na kare?  - wymruczał mi do ucha przytulając od tyłu.
- Wiesz, to zależy od tego co masz na myśli mówiąc pała.
- Już ty dobrze wiesz. - chwycił mnie na ręce i zaniósł do naszego mieszkania.
Ciekawe popołudnie nam się szykuje.
_________________________________________________________________________________

Napisałam w końcu to coś zwane rozdziałem. Nie ukrywam, że strasznie pomógł mi w tym czas wolny od szkoły (ferie). Na długość nie możecie narzekać, bo wydaje mi się trochę dłuższy niż zwykle. Mam nadzieje, że kolejny uda mi się napisać szybciej niż ten ;3 Ostatnio nie zrobiliście mi prezentu świątecznego i nie udało wam się pobić rekordu komentarzy ;c Może tym razem się uda? ;) Liczę na was <3

piątek, 11 stycznia 2013

Przepraszam!

Wiem, że bardzo długo nie dodawałam tu rozdziału. Przyznam się szczerze, że było to spowodowane moim lenistwem. Nie chce się zmuszać do pisania, bo to co by z tego wyszło byłoby kompletną katastrofą. Teraz mam ferie i więcej wolnego czasu więc mam nadzieje, że coś naskrobie. Proszę, nie gniewajcie się na mnie.

środa, 26 grudnia 2012

Chapter Thirty-Five

*Tydzień później*
  Minął tydzień odkąd wprowadziłam się do chłopaków. W tym czasie byliśmy na pogrzebie w Polsce. Nie chciałam tego tu opisywać. To zbyt bolesne przeżycie... Ci którzy stracili jednego z rodziców doskonale wiedzą o czym mówie. W tym czasie Mariusz wielokrotnie próbował się kontaktować ze mną. Nie odbierałam... Gdy podszedł do mnie na pogrzebie po prostu go spławiłam. Teraz sama się zastanawiam czy dobrze zrobiłam, bo zamiast teraz zajmować się nadrabianiem zaległości w szkole myśle o tym co chciał mi wtedy w Polsce powiedzieć.
- Coś ci nie idzie to przepisywanie. - usłyszałam za sobą głos Zayn'a.
Podniosłam głowe by spojrzeć na niego. Stał z dwoma kubkami herbaty.
- Odpocznij troche. - podał mi jeden z nich.
- Nie moge. Jutro idę do szkoły, a zostały mi jeszcze dwa zeszyty do przepisania. A póki co marnie mi to idzie. Nie mogę się skupić. - chwyciłam od niego herbate
- A o czym tak intensywnie myślisz? - zapytał chłopak.
- Sprawa z Mariuszem nie daje mi spokoju. Staram się zapomnieć, ale on ciagle dzwoni... To mi tego nie ułatwia.
- Może niesłusznie go podejrzewasz? Skąd masz pewność. że on wiedział o tym. że matka chciała zerwać z tobą kontakt.
- Szczerze to coraz bardziej mi się wydaje, że nie wiedział. Jeśli miałby to ustalone z matką to by nie dzwonił tak często, nie?
- W końcu dobrze gadasz! Jak na moje to powinnaś z nim porozmawiać.
- Masz racje. Umówię się z nim jutro po szkole.
- No i to rozumiem. - uśmiechnął się do mnie szczerze - Dobra to ja ci nie przeszkadzam. Rób swoje.
Po wypowiedzeniu tych słów wyszedł , a ja dopiłam swoją herbatę i kontynuowałam swoją pracę.

Jest 23:15, a ja właśnie skończyłam pisać. Jestem padnięta i z chęcią położyłabym się spać, ale martwię się o Harry'ego. Wyszedł chwile po 17:00 czyli gdy przepisywałam akurat zeszyt od matmy i do tej pory nie wrócił. Wysłałam do niego kilka sms, ale nie odpisuje. Dzwoniłam, ale nie odbiera. Ja się naprawdę martwię, że coś się stało. Miał iść do kumpla tylko coś załatwić. Zapakowałam potrzebne na jutrzejszy dzień książki. Poszłam do salonu z nadzieją, że zastane tam któregoś z chłopaków. Nie myliłam się. Na kanapie siedzieli Liam i Louis.
- Hej chłopacy.
- O cześć. Nie śpisz jeszcze? Jutro do szkoły. -  Louis próbował grać tego odpowiedzialnego.
- Dopiero co skończyłam przepisywanie i się zapakowałam.
- No, ale teraz mogłabyś się położyć spać, a nie szwendasz się po domu.
- Po prostu się martwię o Harry'ego i myślałam, że może któryś z was coś wie. Wyszedł kilka godzin temu i nie wraca. Telefonów nie odbiera.
- Pewnie się u kumpla zasiedział czy coś. - Louis jak zwykle miał na wszystko wyjebane.
- Dobra widzę, że wasza dwójka mi i tak nie pomoże. - powiedziałam zrezygnowana - Dobranoc.
Poszłam do siebie do pokoju. Przebrałam się w koszulkę i zwykłe krótkie spodenki służące za piżamę. Byłam gotowa do spania, a Hazzy nadal nie było. Może nie powinnam się o niego aż tak bać? W końcu jest tylko moim chłopakiem. Naprawdę nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć. Mimo, że marnie mi to wychodziło w końcu jednak odpłynęłam...

Obudziły mnie czyjeś usta na policzku. Nie musiałam otwierać oczu, żeby wiedzieć do kogo one należą. Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy. Zobaczyłam przede mną mojego chłopaka we wczorajszych ciuchach. Czyli nie wrócił do domu na noc.
- Słodko śpisz. ale muszę ci przerwać. Szkoła czeka, skarbie. - usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- Szkoła szkołą, ale najpierw to my musimy sobie pogadać - podniosłam się na łokciach
- My? A o czym? - albo udawał głupiego, albo taki jest/
Wygramoliłam się z łóżka. Zabrałam z fotela wcześniej przygotowane ciuchy.
- Gdzie byłeś? - zapytałam wciągając zielone rurki.
- No mówiłem, że idę do kumpla.
- Mówiłaś, ale wypadałoby zaznaczyć, że wrócisz rano.
- Oj zagadaliśmy się trochę. było późno i nie chciałem wracać zmęczony.
- A masz coś takiego jak telefon? - tym razem zakładałam beżowy sweterek
- Wiem. Rozładował mi się.
- Gdyby ci się rozładował nie byłoby sygnału. A był. Po prostu miałeś w dupie to, że się martwię.
- To nie tak...
- Winny się tłumaczy. - weszłam do łazienki
Spodziewałam się, że pójdzie za mną, ale nie. Został i mnie olał. Wykonałam poranną toaletę i poszłam do kuchni. Harry przez ten cały czas siedział na łóżku i robił coś w telefonie. Wylane na niego, Wzięłam kanapki, plecak i poszłam do przedpokoju. Tam na niebieskie skarpetki założyłam kozaki, a na sweterek wrzuciłam czarny płaszczyk. Wyszłam z mieszkania i tramwajem ruszyłam do szkoły.
_________________________________________________________________________________

Jest kolejny rozdział! Szczerze to nie spodziewałam się, że dodam go tak prędko. Mówiłam, że po świętach, ale udało mi się jeszcze w drugi dzień świąt więc skorzystam z okazji i złoże tym kilku osobom które to czytają życzenia. Mogłam skopiować i wkleić jakieś wyklepane życzenia, ale nie jestem taka okrutna. Życzę wam spełnienia marzeń (czyt. spotkania One Direction ), Wesołych Świąt, lepszych ocen w szkole ( tak, odezwała się ta co ma najlepsze xD ) i czego tylko chcecie. Nie jestem dobra w składaniu życzeń.

Dobra przejdźmy dalej. Poruszam ten temat pod każdym z rozdziałów, ale to nie przynosi skutku. Czy do cholery jest tak trudno zrobić mi prezent na święta i przekroczyć liczbę 15 komentarzy? Proszę.

Ps. Co dostaliście na święta? Ja TMH i 140 złotych xD

czwartek, 13 grudnia 2012

Chapter Thirty-Four

Weszłam do pokoju mojej rodzicielki. Spodziewałam się zastać ją leżącą na łóżku, ale one wbrew moim oczekiwaniom pakowała walizki. W końcu musiała spakować wszystko. Już tutaj nie wróci. W sumie to przeraża mnie myśl, że nie będę jej widywać codziennie,  Żadnego z rodziców nie będę widywać codziennie.
- Hej - podeszłam do niej
- Wróciłaś - stwierdziła
- Przepraszam, że tak uciekłam od was. Dla mnie to też trudne. Musiałam odpocząć.
- I dobrze dla ciebie, że wyjechałaś. Naprawdę nie miałam ochoty cię wtedy widzieć. Teraz zresztą też za wiele się nie zmieniło. - powiedziała, a ja poczułam ukłucie w sercu.
Własna matka nie chciała mnie widzieć. Tylko dlaczego... Czy chodziło o to, że po kryjomu spotykałam się z Harry'm?
- Nie rozumiem...
- To przez ciebie on zginął. Zawiózł cię na tą cholerną udawaną randkę i w drodze powrotnej to się stało. To tylko i wyłącznie twoja wina.
Dawno nie czułam się tak podle. Miała racje. Śmierć ojca to moja wina. Powinnam jechać wtedy z nim i zginąć. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy.
- I żeby było jasne. Masz się stąd wyprowadzić. Nie obchodzi mnie gdzie pójdziesz. Masz chodzić do szkoły. Ja wracam do Polski, a Mariusz tu zostaje. Mimo to nie możesz się z nim kontaktować. - jej ton był poważny.
Wtedy pierwszy raz w życiu poczułam się naprawdę niechciana na tym świecie.
- Skoro tak bardzo ci na tym zależy to proszę. Ostatni raz zobaczysz mnie na pogrzebie, a potem zniknę z twojego życia. Na zawsze.
Starałam się, żeby mój głos mi się nie załamał, ale nie wychodziło mi to. Po mojej twarzy spłynęły łzy. Poczułam się jak kilka dni temu gdy dowiedziałam się o śmierci taty. Tym razem straciłam matkę. Nic nie mówiąc wyszłam z jej sypialni. Musiałam iść do kuchni. Tam czekał Harry. Tak naprawdę tylko on mi pozostał. No i wspaniali przyjaciele. No, ale niestety to nie to samo co rodzina. Jestem ciekawa czy Mariusz wiedział o tym wszystkim co wymyśliła matka. Weszłam do pomieszczenia w którym czekał na mnie mój chłopak i brat. Harry widząc mnie zapłakaną po prostu podszedł i przytulił. O nic nie pytał. Naprawdę nie byłabym mu w stanie teraz opowiadać wszystkiego. Wtuliłam się w niego mocniej i zaczęłam mu moczyć koszulkę łzami. Nie obchodziło mnie teraz to. Mam poważniejsze problemy na głowie. Nagle przypłynęła na mnie wielka fala złości na Mariusza. On musiał o wszystkim wiedzieć. No, bo jeśli by się nie zgodził to mama chyba nie ustalałaby mu życia?
- Co się stało? - usłyszałam łagodny głos mojego brata
- Co się stało? Ty się jeszcze mnie pyytasz co się stało? Nie wierze, że pozwoliłeś jej mnie zostawić! Nienawidze cię!
Wyrwałam się z uścisku mojego chłopaka i pobiegłam do swojego pokoju. W sumie to już do byłego pokoju... Wyjęłam z szafy największą walizke i zaczęłam wrzucać do niej swoje rzeczy, plakaty, a nawet rodzinne zdjęcia. Sama nie wiem dlaczego zapakowałam te zdjęcia... W końcu ta szcześliwa rodzina sprzed kilku lat już nie istnieje. Gdy zapinałam już walizke usłyszałam, że do pokoju ktoś wchodzi. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć kto to.
- Hej słońce - powiedział łagodnie - Wszystko w porządku?
- Nie... Nic nie jest w porządku.
Podszedł do mnie i ponownie dzisiejszego dnia przytulił. Oczywiście ja mocniej wtuliłam się w jego ramiona.
- Jesteś gotowa, żeby powiedzieć mi co się stało?
Pokiwałam lekko głową, a następnie streściłam mu moją rozmowe z matką. Jego twarz była pełna emocji. Złość, niedowierzenie, smutek, wsparcie, ale i troche radośći. Nie miałam pojęcia dlaczego się cieszył... No bo nie było z czego. Chyba.
- Skończyłaś pakowanie? - zapytał Harry.
- Mhm.
- To chodź. Jedziemy.
- Dokąd?
- No chyba nie myślałaś, że zostawie cię samą?
- Co masz na myśli?
- To, że wprowadzasz się do mnie i chłopaków.
- Nie mogę nadużywać twojej gościnności. Zresztą nie ma pewności czy chłopacy się zgodzą.
- Oczywiście, że się zgodzą. Przecież są twoimi przyjaciółmi.
- A prasa? Przecież mieliśmy się ukrywać. a gdybym z tobą zamieszkała ludzie zaczeliby się domyślać prawdy - wymyślałam kolejne powody dlaczego nie mogę z nimi zamieszkać.
W sumie to nie wiem dlaczego to robiłam. W końcu nie chcieli mnie tam zabić. Spęzałabym więcej czasu z Harry'm. Przecież i tak nie mam gdzieś iść.
- Mam w dupie czy się świat dowie czy nie.
- A managament?
- To moje życie i będę robił co chce.
- No dobra.
- Nie można było tak odrazu? - chłopak zaśmiał się, ale mi nie do do śmiechu.
Wziął moją walizke. a ja chwyciłam swoją torbe. Brałam kurtke. buty i czapke. a następnie wyszliśmy z mieszkania. Ruszyliśmy do mojego nowego domu. Moje nowe życie...
______________________________________________________________________________________

I know, I know. Chcecie mnie teraz podwójnie zabić nie? Za to, że rozdział tak późno i za to jaka jestem wredna dla Mileny. No. ale musi być źle, żeby potem mogło być dobrze nie? Pomyślcie ile teraz będzie spędzała z chłopakami *_* Fajnie, nie? Nie chciałam robić z jej mamy takiej zimnej suki, ale inny pomysł mi nie przychodził do głowy. No, bo drugiego  rodzica nie zabije, nie?  Przejdźmy do tematu, którego chyba nie lubicie ;< KOMENTARZE. Ja wiem, że to bardzo trudne wyrazić swoją opinie w kilku zdaniach. Już nie wspomne o tym jakie trudne jest wciśnięcie przycisku " dodaj komentarz ". Ja to wszystko wiem. No, ale mogłybyście pokazać jakie to Directionerki są inteligentne i dodać komantarz xD Pod ostatnim rozdziałem znalazły się tylko cztery takie dziewczyny. Ale podejrzewam, że moje opowiadanie czyta więcej rozumnych osób ;3 Więc może wykażecie się swoją mądrością i dodacie komentarz pod tym rozdziałem? ;) I love you xx

Ps. Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie po świętach więc już teraz wam życze Wesołych Świąt i 1D pod choinką! XD

wtorek, 27 listopada 2012

Chapter Thirty-Three

- Obgadaliśmy to wszystko i wiemy, że jest ci trudno więc postanowiliśmy cię wesprzeć i polecieć z tobą do Polski na pogrzeb - powiedział Liam
Szczerze?  Zapomniałam o tym wszystkim. Teraz wróciło. Nie chciałam ich ciągnąć na drugii  koniec Europy tylko na pogrzeb mojego ojca. Przecież oni go nawet nie znali. Z drugiej strony jednak pomyślałam o polskich fankach, które z pewnością ucieszyły się na wieść, że chłopcy przylatują do ich kraju. Nie powinnam chyba w tej chwili o tym myśleć.
- A co z wywiadami i ogólnie z wszystkim?  - zapytałam
- Dwa co mieliśmy mieć jako cały zespół zostały odwołane. - odezwał się Liam
- Czyli nie macie żadnych obowiązków związku z pracą?
- Nie. Tzn. Louis i  Ja mamy jeden wywiad, ale to idzie też odwołać.
- Nie chce, żebyście zaniedbywali swoje obowiązki/
- Żaden problem. - powiedział Lou
- Nie musicie jechać.
- Mam pomysł. - spojrzenia skierowały się na Harry,ego który stał w progu. Musiał już wrócić z łazienki. - Skoro Milena jest taka uparta i ne chce, żebyście zaniedbywali obowiązki przez nią to może Liam i Lou zostaną w Londynie, a reszta pojedzie ?
Ten pomysł był nawet spoko. Zawsze lepiej jak pojedzie trójka zamiast całej piątki.
- No dobra. Skoro tak bardzo chcecie - zgodziłam się.
- Czyli zapowiada nam się pięcioosobowa wycieczka do Polski. - stwierdził Hazza
- Jeśli chodzi o mnie to odpadam. Mama nie chce się zgodzić, żebym opuściła szkołe. - odezwała się Dom
- Czyli co? Mam jechać sama z trzema chłopakami? - spytałam
- Będzie jeszcze twoja mama i brat - próbował pocieszyć mnie Niall.
- Jakbyś nie zauważył to mój brat też jest chłopakiem. A z mamą to się raczej nie dogadam. Ona zawsze wszystko mocno przeżywała więc teraz jest pewnie załamana. W sumie to ja też powinnam. tTyle, że ja jestem przeciwienstwem mamy i się tym za bardzo nie przejmuje. Wierze, że tata ma lepsze życie tam w niebie i nas obserwuje. Nie chciałby żebyśmy schodzili struci.  Czemu ja gadam, a wszyscy się na mnie gapią? To niezręczne.
- Rozgadałaś się troche więc nikt nie chciał ci przeszkadzać - zaśmiała się Dominica
- Dobra nieważne. To wszystko czego odemnie chcieliście? Chciałabym sprawdzić co się dzieje w domu.
- Już chcesz jechać? Dopiero co przyjechaliście.- zasmucił się Lou
- Gdybyś nie pamiętał to zmarł mój tata i chce zobaczyć jaka atmosfera panuje w domu.
- Podwiozę cię - Harry chwycił swoją kurtkę i nałożył buty. Ja nawet się nie rozbierałam więc byłam gotowa. Gdy mój chłopak był gotowy pożegnałam się z każdym mocnym uściskiem. Z Liam'em i Lou szczególnie, bo w końcu ich nie będę widzieć przez kilka dni..Wsiedliśmy do czarnego vana Harry'ego i pojechaliśmy w stronę mojego domu.
- To o której mamy samolot? - zapytał Styles, gdy staliśmy na jednym ze świateł
- Nie wiem. Nie rozmawiałam z rodziną od naszego wyjazdu. Dam ci znać sms na którą macie się zjawić na lotnisku.
- A nie możemy podjechać po was i wszyscy razem pojedziemy na lotnisko?
- Nie. Po co macie tyle jeździć. To w zupełnie inną stronę Poradzimy sobie.
- No dobra.
Akurat wjeżdżaliśmy na parking.
- Nie musisz parkować. Ja szybko wyskoczę.
On nie robił nic z mojej wypowiedzi i zaparkował. Na dodatek na miejscu dla inwalidów.
- Czy ty jesteś ślepy? To miejsce dla niepełnosprawnych.
- Trudno. Wszędzie było zajęte,
- A jak cię straż miejska złapie?
- To zapłacę mandat. Stać mnie.
- Za bardzo szastasz kasą.
- Oj tam. Mogę wejść z tobą na górę?
Tego to się nie spodziewałam. No, ale jak chłopak chce to niech idzie. Ja chce spędzać z nim jak najwięcej czasu.
- Jeszcze nie masz mnie dość?
- Ja ciebie nigdy nie będę miał dość.
- Zmienisz zdanie,
- Nie.
- Tak i skończ. Jak chcesz to chodź.
Wysiadłam z samochodu i już chciałam wziąć swoją torbę z tylnego siedzenia, ale uprzedził mnie w tym Hazza. No tak. Gentelmen. Zaśmiałam się tylko pod nosem i zaczekałam na chłopaka, który zamykał samochód. Na drugie piętro musieliśmy udać się schodami, bo w tym budynku to windy nie ma. No niestety takie wady małego mieszkanie.biedniejszych dzielnic centrum Londynu. Ale szczerze to wole to niż jakąś wille na przedmieściach. Weszliśmy do mieszkania po trzymając się za rękę. Wydaje mi się, że Harry chciał jakby dodać mi tym otuchy. Tyle, że nie wiem dlaczego, bo ja się nie bałam. Dobrze wiedziałam, że mama pewnie leży w sypialni i płacze, a Mariusz załatwia wszystkie sprawy związane z pogrzebem w Polsce telefonując po rodzinie. Tak swoją drogą w końcu zobaczę Damiana.. Jest moim bratem, a prawie wogóle go nie widuje. Od czasu gdy się wyprowadził to rzadko u nas bywał. Ta... Doszukuje się pozytywów tej sytuacji. Najpierw skierowaliśmy się do kuchmi. Bardzo się zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że mój brat robi obiad. Przecież on ledwo kawe umie zaparzyć.
- Hej - przywitałam się zaracając na siebie uwage Mariusza
- O jesteś już.
- No kiedyśwrócić musiałam. Mama u siebie? - zapytałąm, a w odpowiedzi Maniek pokiwał głową. - Zostań tu. Zaraz przyjdę - te słowa skierowałam do mojego chłopaka i skierowałam się w strone sypialni moich rodziców. Jeszcze... Czekała mnie trudna rozmowa.
___________________________________________________________________________________

Jestem! I to prędzej niż myślałam ; ) Udało mi się coś z tej pustej głowy wycisnąć xD Ten rozdzxiał wydaje mi się o niebolepszy od poprzedniego (nie mówie, że jest dobry, bo dużo mu do tego brakuje), Dostałam nominacje do Liebster Award, ale za bardzo nie chce mi się w to bawić więc nie będę tworzyć nowej notki ; ) A na wasze pytanie odpowiem w komentarzach na waszych blogach ;D  Mam nadzieje, że skomentujecie, bo to naprawde motywuje <3 Proooooosze ;3

sobota, 17 listopada 2012

Chapter Thirty-Two

Dojazd nie zajął nam długo. W końcu zawsze gdy się wraca do domu czas leci szybciej. Wyszliśmy z pojazdu i pokierowaliśmy się w stronę mieszkania.
- Nie bierzesz swoich bagaży ? - zapytałam wchodząc do budynku.
- Wezmę je jak będę cię odwoził. Teraz mi się nie chce.
- Ale ty jesteś leniwy. Ja to bym chciała mieć to z głowy.
- To tylko jedna torba.
- No właśnie. I dlatego nie rozumiem dlaczego nie chcesz jej wziąć.
- Skończymy tą bezsensowną rozmowę ?
Zaśmiałam się tylko  i weszłam do windy. Hazza wszedł za mną. Chciałam na cisnąć guzik, żeby zawieziono nas na odpowiednie piętro, ale ktoś mnie w tym wyprzedził. Doskonale wiedziałam kto.
- Harry idioto ! Ja chciałam  nadusić ten guzik !
- Ale ja to zrobiłem - zaśmiał się - I nie idioto.
- No, ale jesteś idiotą.
- Odwołaj to.
Zaczęłam cofać się w drugą stronę windy. Kiedy Styles prawie już był przy mnie drzwi się otworzyły. Skorzystałam z okazji i wybiegłam. Oczywiści on ruszył za mną. Bez pukania wbiegłam do mieszkania chłopaków. Kiedyś mówili, żebym czuła się tu jak u siebie w domu to korzystam.Popchnęłam za sobą drzwi. Podejrzewam, że mój chłopak dostał z nich, bo usłyszałam jęk. No pięknie. Teraz jeszcze gorzej. Chciałam wbiec do salonu, ale wpadłam na Zayn'a. Nic nie mówiąc schowałam się za zdziwionym chłopakiem.
- I tak cię złapie. - wysyczał Harry.
- O co tu chodzi ? - zapytał zdezorientowany Mulat.
- Robisz mi za mur obronny. - odpowiedziałam.
- Serio ? Wyglądam jak mur ?
- Tak. A teraz się odsuń, bo muszę dorwać moją dziewczynę.
- Nie! Malik nie odsuwaj się jak chcesz, żebym żyła.
- Za to, że nazwałaś mnie murem sobie idę. Radź sobie sama. - i odszedł.
- No eej ! Ale z ciebie przyjaciel..
- Też cię kocham ! -  krzyknął żartobliwie już z drugiego pokoju.
Spojrzałam na Harry'ego. Uśmiech zniknął z jego twarzy i wydawał sę być wkurzony. Czy mi się wydaje czy on jest zazdrosny ?
- Hazz. Wszystko okey ? Czemu mnie nie gonisz ? - zapytałam.
- Huh. Co ?
- Ty jesteś zazdrosny ! - krzyknełam szczerząc się.
- Ja ? No chyba nie.
- No chyba tak.
- Nie
- Tak !
- Niee !
- Ale ja i tak wiem swoje kotku. - podeszłam do niego - Nie masz bć o co zazdrosny, bo tylko cb kocham, a Zayn to tylko przyjaciel.
Uspokoił się troche. Przytuliłam go mocno. To, że był zazdrosny było słodkie a zarazem troche wkurzające.  Zamknęłam oczy i delektowałam się to chwilą. Nagle poczułam, że ktoś wskoczył mi na plecy. Odwróciłam się gwałtownie. Efektem tego było, że napastnik znalazł się na podłodze, a Hazza dostał z łokcia w nos. Oj ten to dzisiaj co chwile dostaje w twarz.
- Ała - jęknął mój chłopak.
Ja się tym nie przejełam i spojrzałam z mordem w oczach na Louis'ego, który turlał się ze śmiechu leżąc na podłodze.
- Fajne powitanie Louis, - powiedziałam wkurzona.
- Cześć, cześć - wstał z podłogi.
- A na mnie to już nikt nie zwraca uwagi ? Nie dość, że będę miał siniaka na czole przez te cholerne drzwi to jeszcze teraz krew mi leci z nosa - Hazza prawą ręką próbował tamować lecącą krew
- Jezu kochanie przepraszem ! - podeszłam do niego - Odchyl głowę do tyłu.
Wyjełam chusteczki i zaczęłam czyścić twarz Styles'a. Troche krwi już się na niej zebrało.
- Idź się umyj do końca. - wskazałam na łazienke.
Chłopak poszedł we wskazanym kierunku, a ja zostałam sama z Lou.
- Chodź - pociągnął mnie do salonu.
Czekała tam na mnie pozostała trójka chłopaków z One Direction i Domi.
- Eee o co chodzi ? - spytałam, bo mieli zbyt poważne miny jak na nich.
- No troche się wydarzyło, gdy wy sobie odpoczywaliście. Wskazał na Malika. Był eselszy niż kiedykolwiek.
- A dokładnie ? - dopytywałam.
- Zayn zostawił Juls dla Perrie Edwards. - powiedział jak gdyby nigdy nic Niall.
Zrobiło mi się strasznie szkoda Julii. Pomogła mi w wielu sytuacjach. Nawet się zaprzyjaźniłyśmy. A ten palant ją rzucił.
- Czy ty do reszty poskradałeś zmysły ? - wydarłam się na czarowłosego.
- Nie moja wina, że się zakochałem  - nawet na mnie nie spojrzał.
Wkurzyłam się. Postanowiłam zmienić temat.
- Dobra nieważne. Co takiego ważnego chcieliście mi powiedzieć ? - zapytałam
__________________________________________________________________________________

Zjebałam ten rozdział po całości. Wiem. A końcówka to już wogóle... No, ale w sumie to mam do tego prawo, bo wy wogóle nie komentujecie. Nie wiem czy macie jakąś umowe czy coś, że z każdym rozdziałem coraz mniej komantarzy... Mam nadzieje, że nie, bo mi się to NIE PODOBA ! Więc może ruszcie te swoje tyłki i komentujcie, ablbo rozdziały bedą coraz rzadziej.  A co do jednoparta to też był kompletnym niewypałem i więcej już takich nie będzie.  No więc trzymajcie się ludzie ;p widzimy się za dwa tygodnie ( może dłużej )

czwartek, 8 listopada 2012

We Need Week - Zarry Stalik

Tydzień. Siedem dni. 168 godzin. 10080 minut. 604800 sekund. Tyle minęło od mojego ostatniego spotkania z chłopakami. Z nim. Tyle samo czasu minęło od kiedy ostatni raz wyszedłem z domu. Bałem się, że jeśli wyjdę  z domu spotkam Liam'a, Louis'a, Niall'a., albo jego. Obiekt moich problemów i zarazem najważniejsza na świecie dla mnie osoba. Pewnie martwi się o mnie, Tak jak reszta ze zespołu. Martwi się, ale tylko jak o przyjaciela. I to jest najgorsze. Jestem dla niego tylko przyjacielem. A tak bardzo chciałbym być kimś więcej. Pewnie wszyscy zastanawiają co się ze mną dzieje. Dlaczego tak nagle zamknąłem się w moim apartamencie i nie odzywam się do nikogo. Odpowiedź znam tylko ja. Jest nią Zayn. Tak ciężko jest mi go widywać z myślą, że nie jest mój. Dlatego uciekam. Przed nim, przed światem, przed wszystkim. Jestem za wielkim tchórzem, żeby wprost powiedzieć mu, że go kocham. Kolejną przeszkodą jest to, że Zayn ani nikt z zespołu nie wie o mojej inności. Oni są w stu procentach hetero. Kolejna rzecz, która potwierdza mnie w przekonaniu, że ten brązowooki chłopak mnie nie kocha. Chociaż gdzieś na dnie mojego serca jest malutka iskierka nadziei. Bo w końcu nie powiedział mi wprost, że jestem dla niego tylko i wyłącznie przyjacielem. Tęsknie. Z każdym dniem coraz bardziej.

She's a good girl, loves her mamma
Loves Jesus and America too, 
She's a good girl, crazy bout Elvis
Loves horses and her boyfriend too, yeh yeh... 
 *

Z głośników mojego telefonu rozbrzmiała znana mi już na pamięć melodia. Słyszałem ten dźwięk już kilkadziesiąt razy. Właściwie to słyszałem tą piosenkę na okrągło. Co chwile ktoś do mnie wydzwaniał. Nawet on. Kilka razy chciałem już nawet odebrać, gdy na wyświetlaczu pojawiło się jego zdjęcie i napis " Zayn " jednak się powstrzymywałem. Tym razem nie sprawdzałem nawet kto dzwoni. Jednak teraz ktoś nie odpuścił i nagrał się na sekretarkę. Pierwszy raz. Trochę zdziwiony postanowiłem odsłuchać wiadomość.

- Cześć Harry.  Uhm. Dlaczego nie odbierasz ? Martwimy się. Wszyscy. Ja, Niall, Liam i Zayn - na dźwięk jego imienia poczułem ukłucie w sercu. -  Tęsknimy za tobą cholernie. Czemu nie chcesz nam otworzyć ? Dobrze wiem, że jesteś w swoim mieszkaniu. Ale kompletnie nie rozumiem twojego zachowania. Zrobiliśmy coś źle ? Czemu tak nagle się od nas odwróciłeś ? Prosimy, wróć.

Jego głos wydawał się załamany. Poczułem się winny. Nie myślałem o tym co oni czują i tak po prostu ich zostawiłem. Egoista. Dupek. Taki właśnie byłem. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero teraz. Chciałbym wrócić do tego co było tydzień temu. Nie musiałbym im się teraz tłumaczyć. Wcisnąłem opcje " oddzwoń " w telefonie i już po chwili słyszałem znajome pikanie.

- Boże Harry to naprawdę ty ?  usłyszałem zdziwiony głos przyjaciela
- Tak, to ja.
- Co się z tobą działo ? Czemu nie odbierałeś ? Dlaczego zamknąłeś się przed wszystkimi ? Albo poczekaj. Powiem chłopakom. Jesteś w domu ? Przyjedziemy do ciebie. - mówił tak szybko, że ledwie go zrozumiałem.
- Jestem. Możecie przyjeżdżać. Tym razem otworze - powiedziałem, gdy skończył.
- Okey - Lou wydał z siebie radosny okrzyk.

Odsunąłem telefon od ucha i przycisnąłem czerwoną słuchawkę. Położyłem głowę na miękkiej poduszce. Co  takiego im powiem ? Jak wyjaśnię, że ostatnio zniknąłem tak nagle. W końcu zdecydowałem się powiedzieć połowę prawdy. A o tej drugiej części nikt się nigdy nie dowie. Postanowiłem doprowadzić się do porządku. Przecież nie mogę pokazać się w takim stanie. Ubrałem czyste dresy i jakąś porządniejszą koszulkę. Włosy ułożyłem tak jak mam zazwyczaj. Już nie stały mi na wszystkie strony. W końcu nadszedł ten moment, którego tak cholernie się bałem. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Doskonale wiedziałem kto to. Wrzuciłem stare rzeczy pod łóżko. W końcu jakoś tu musi wyglądać. Nie wiem czy czasem któremuś z chłopaków nie odwali i nie wepcha się do mojej sypialni. Jak najwolniej udałem się do drzwi, Trzęsącą ręką otworzyłem drzwi. Nie zdążyłem nawet zobaczyć kto to, bo poczułem, że ktoś mnie przytula. Po bluzce w paski domyśliłem się, że to Louis. Odwzajemniłem uścisk. Gdy po kilku minutach chłopak nie chciał mnie puścić sam wyrwałem się z jego silnego uścisku.

- Lou spokojnie. Jestem tutaj i żyje. - próbowałem go uspokoić - Wejdźcie.
Nie było go.  Liam i Niall porządnie mnie wyściskali, a następnie poszliśmy do salonu.
- A Zayn'a nie ma ? - zapytałem
- Zaraz przyjedzie. Mówił, że musi coś z Perrie załatwić i wtedy przyjedzie. - wyjaśnił Niall.
Dziewczyna najważniejsza. Ten idiota nawet nie wiedział jak mnie tymi małymi czynami rani. No, ale kocham go.
- No, a teraz mów co się z tobą działo. - powiedział zniecierpliwiony Liam
- Bałem się, że się ode mnie odsuniecie - wyszeptałem i pospiesznie spuściłem głowe.
- Niby dlaczego mielibyśmy to zrobić ? Co znowu odwaliłeś Hazz ? - spytał radosny Lou/
- Bo... Ja jestem inny.
- Co masz na myśli mówiąc inny ?
- Jestem gejem - wydukałem cały czas patrząc w podłogę.
Przez długą chwile nikt nic nie mówił. A ja bałem podnieść głowę i spojrzeć na nich. Co jeśli nie będą chcieli mnie znać ? W końcu zebrałem się na odwagę i podniosłem głowe. Spojrzałem niepewnie na przyjaciół. Twarze Louis'a i Niall'a wyrażały zdziwienie, a Liam'a zrozumienie. No tak. Payne zawsze starał się wszystkich zrozumieć.
- Jesteś tego pewien ? - zapytał po chwili Daddy.
- Jeszcze niedawno nie byłem, ale teraz tak.
- I to dlatego tak nagle zniknąłeś ? - dociekał Nialler.
Pokiwałem głową.
- Nam możesz zaufać. Zawsze cię zrozumiemy. I nie mówie tego tylko za siebie, ale za wszystkich chłopaków - Louis wymienił z nimi porozumiewawcze spojrzenia - Jestem pewien, że Zayn też by się od ciebie nie odwrócił. Chociaż go tu nie ma i nie zna sytuacji to jestem pewien, że postąpił by tak jak my.  Jesteśmy przyjaciółmi.
Tym co powiedział podniósł mnie trochę na duchu. Jednak nadal bałem się reakcji Zayn'a. To na nim mi najbardziej zależało. Uśmiechnąłem się lekko.
- Dziękuje - przytuliłem ich mocno.
Gdy tak wszyscy przytulaliśmy się do siebie usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Malik zawsze wchodził tu jak do siebie. Wiele razy zastał mnie w nietypowych sytuacjach. Nie wnikajmy jakich...
- Przytulas bezemnie ? Weźcie, bo się obrażę. - powiedział szczęśliwy Mulat.
Tak dobrze było go znowu zobaczyć. Włosy jak zwykle idealnie ułożone, ciemna cera doskonale komponowała się z czerwono-szarą koszulą w kratke. Do górnej części ubioru wspaniale dopasowane były beżowe spodnie. Do tego zwykłe Nike'i. Wyglądał tak prosto i idealnie. Cholernie przystojnie. Zazdroszczę Edwards, że ma takiego chłopaka. Zrobiliśmy miejsce dla niego. Już po chwili poczułem jego dotyk na mojej skórze. Przez ciało przeszły mnie dreszcze, a serce gwałtownie przyspieszyło. Kiedy w końcu się oderwaliśmy, Zayn rzucił się na kanapę widocznie zadowolony.
Reszta chłopaków usadowiła się obok niego, a ja na fotelu. Chciałbym być teraz obok Lou i siedzieć obok chłopaka w którym się zakochałem.
- A ty co taki wesoły ? - zapytał Malik'a, Nialler.
- Zakończyłem pewien rozdział w moim życiu i zaczynam kolejny.
Zaciekawiła mnie jego wypowiedź. Co miał na myśli ? Odchodzi z zespołu ? Horan spojrzał na niego pytająco.
- Zerwałem z Perrie.
Krótkie zdanie, a potrafi wywołać tyle szczęścia we mnie. Starałem się nie uśmiechnąć co było wręcz nie wykonalne. Kąciki moich ust lekko uniosły się do góry. Zerwał z nią, jest wolny i teraz... Nie. Robię sobie złudne nadzieje.
- A tobie co było przez ten tydzień Hazz ? Martwiłem się.
Nie wiedziałem jak zacząć. Bałem się jeszcze bardziej niż kiedy mówiłem to reszcie. Zauważyłem, że Louis szepcze mu coś do ucha. W jego oczach pojawiły się iskierki radości.  Czy mi się wydaje czy on się z tego  cieszył ?
- Harry idioto ! Jak mogłeś pomyśleć, że cię zostawimy ? - podszedł do mnie i z całej siły przytulił.
Nie chciałem kończyć tej chwili. Tak wspaniale czułem się w jego ramionach. Jednak po chwili Malik sam się odemnie odsunął.
- To co ? Idziemy uczcić powrót Harry'ego w klubie ? - radośnie zapytał Niall
- Oczywiście ! Mam ochotę się upić. - stwierdził Lou, który też był w bardzo dobrym humorze.
- Ja też. - powiedział Payne
Po nim bym się tego najmniej spodziewał. Ja nie mam dzisiaj ochoty na zabawę. Wiele w tym dniu się zdarzyło i marze o tym, żeby znaleźć się w łóżku przed telewizorem. Przyzwyczaiłem się do lenistwa przez ten tydzień.
- Sorry chłopaki, ale ja odpadam. Jestem za bardzo zmęczony. Posiedzę trochę przed telewizorem i najprawdopodobniej pójdę spać. Wieczór już się zbliża. - powiedziałem.
- A ja dotrzymam Harry'emu towarzystwa. - odezwał się Zayn patrząc w telefon.
Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej. O ile to wogóle możliwe. Wieczór z nim sam na sam ? Marzenie.
- A mówią, że to wasza dwójka z nas najbardziej imprezuje. - pokręcił głową Tomlinson.
- To wszystko przez tą noc Zarry'ego w Australii. - skwitował Daddy.
Oczywiście w pierwszej chwili wyobraziłem sobie gorącą noc w łóżku, jednak potem pomyślałem trzeźwo i stwierdziłem, że chodzi o wypad do klubu.
- Dobra chłopcy. Wypadałoby się zbierać. W końcu trzeba się jeszcze przebrać. - powiedział Nialler.
- A od kiedy ty się przejmujesz wyglądem? - zaśmiałem się.
- Spieprzaj. - odpowiedział mi.
Odprowadziłem chłopaków do drzwi  i tam pożegnałem się z  nimi. Gdy wróciłem do salonu Zayn leżał rozwalony na łóżku i majstrował coś po pilocie.
- Co ty odwalasz? - zapytałem zdziwiony.
- Czekałem, aż chłopacy wyjdą. - wstał
- Po co? Masz już ich dość?
- Nie. Ale gdyby tu byli nie mógłbym zrobić tego.
Podszedł do mnie szybkim krokiem i wpił się w moje usta. Nie potrafię opisać tego co wtedy czułem. Na początku zdziwienie, potem radość i wielkie motyle w moim brzuchu. Tak długo czekałem na tą chwile. Oddałem pocałunek i wplotłem rękę w jego włosy. Nie chciałem, żeby to się kończyło. Bałem się, że to się już więcej nie powtórzy więc kiedy Mulat oderwał się odemnie byłem zawiedziony.
- Ale jak... - nie mogłem wypowiedzieć żadnego słowa.
- Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem gdy Louis powiedział mi, że jesteś gejem. Gdyby nie to w życiu nie bym się nie odważył się pocałować.
- Ale dlaczego to zrobiłeś? - naprawde zrobiłem sobie nadzieje, że może coś do mnie czuje.
- Bo... - zawachał się na chwile, a moje serce stanęło - Bo cię kocham. Nawet nie wiesz jak mi cie przez ten tydzień brakowało.
Wtedy byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Moje uczucia do Malika zostały odwzajemnione. Chciałem skakać z radości.
- Ja też cię kocham, Zayn. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Ponownie go pocałowałem. Tym razem krócej. Następnie wtuliłem się w niego. To był wspaniały wieczór. Jeden z bardzo, bardzo wielu.

_________________________________________________________________________________

Oto wcześniej wspomniany One-Shot o Zarry'm. Wiem, że nie należy do najlepszych. To mój pierwszy, ale naprawdę się starałam pisząc go. Zależy mi tym bardziej na waszej opini. Przepraszam z góry za błędy.
* Fragment piosenki John'a Mayer'a - Free Fallin


sobota, 3 listopada 2012

Chapter Thirty-One

Reszte dnia zmęczeni przesiedzieliśmy na kanapie oglądac tv. Byliśmy zmęczeni po porannej wyprawie do sklepu.  Gdy w końcu nadszedł czas meczu poszłam do kuchni przygotować przekąski i alkohol. Harry w tym czasie miał przyciemnić pomieszczenie, żeby był lepszy efekt oglądania. Chociaż i bez tego mecz byłby świetny. W końcu gra Manchester United. A wszystkie mecze z ich udziałem są wspaniałe. No może tylko porażki mi się troche mniej podobają. Wsypałam chipsy, żelki itp. do misek, a piwo wzięłam na ręki. Akurat kiedy wchodziłam do pokoju Hazza zasłaniał ostatnią rolete. Ale muszę przyznać, że efekt jego pracy był niesamowity. Nie wiem jak on to zrobił.
- Czuje się jak w kinie. - powiedziałam kładąc przekąski na stolik przed kanapą.
- W kinie na meczu ? Jak ty coś palniesz.
- Oj czepiasz się szczegółów.
- Ważnych szczegół
- Oj zamknij się już.
- A co z tego będę miał ?
- Oszczędze ci spania na kanapie.
- To ja mam spać na kanapie ? - zapytał zdziwiony chłopak.
- No oczywiście. Zwierząt do łóżka nie wpuszczam.
Nie odezwał się. Chyba się obraził. No, ale w sumie o co ? Dobrze wie, że uwielbiam go wkurzać. Zresztą on mnie też. Po prostu tacy jesteśmy. No, ale oprócz tego, że lubimy się nazwajem wkurzać to bardzo się kochamy. Przynajmniej ja go kocham. I on mnie chyba też. No bo jaki byłby sens naszego związku gdyby mnie nie kochał ? Za dużo myśle. Wbiłam swój wzrok gdzie leciała już ruga minut meczu. Cały mecz spędziłam na uważnym ogląaniu, podjadaniu chipsów i żelek oraz popijaniu piwa. Troche wypiłam tego alkoholu. Jakieś osiem butelek... No i muszę przyznać, że byłam troche wstawiona. Ale najważniejsze, że Manchester zjechał Newcastle United 3:0.W sumie jakiego ja się wyniku spodziewałam po czerwonych diabłach. Lekko się chwiejąc wstałam z kanapy. Harry spojrzał się na mnie krzywo. On wypił tylko dwa piwa i wydawał się być calkowicie trzeźwy. Nagle zaszumiało mi w głowie. Chciałam  ponownie usiąść na kanape, ale nogi mi się zapłątały i pewnie wywaliłabym się gdyby nie szybka interwencja Hazzy. Złapał mnie prosto w swoje silne ramiona. Głowe miałam skierowaną na sufit. Były tam takie ładne gwiazdki.
- Gwiaazdy ! - wykrzyczałam radośnie.
- Gdzie ? - spytał mój chłopak.
- Na suficie. Tak złote i świecące.
- Dla ciebie już chyba starczy alkoholu. Nawet zwidy już masz
- No, ale patrz ! Tam na suficie jest pić takich duużtch gwiazd ! - upierałam się przy swoim.
- Idziemy do sypialni,
Harry skierował się na góre ze mną na rękach do pokoju. Oplotłam moimi rękami jego szyje i wtuliłam się w tors. Przymknęłam powieki i powoli odpłynęłam.


Poczułam lekki chłód na twarzy. To właśnie mnie obudziło. Natychmiastowo poczułam ból głowy i suchość w gardle. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu mojego chłopaka. Niestety nigdzie go nie znalazłam. Udałam się do łazienki. Tam wykonałam poranną toaletę. Po wyjściu z pokoju wybrałam sobie ciuchy i je ubrała. Gdy byłam już w pełni gotowa skierowałam się do kuchni. Zastałam tam Hazze, który smażył jajecznice. Już na samą myśl zrobiłam się głodna. Niestety wtedy przypomniałam sobie ile porcja tego dania ma kalorii. Więc postawiłam na zwykłe kanapki z ogórkiem. Na samą myśl o tym warzywie uśmiech pojawił mi się na twarzy.
- Dzień dobry kochanie. O czym tak myślisz ? - zapytał Hazz.
- O ogórku. - odpowiedziałam.
Harry  spojrzał na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
- Oj no nie pamiętasz ? Ty. Ja. U ciebie w kuchni. Rano.
- A no tak. Wtedy pierwszy raz zrobiłem to.- podszedł do mnie i pocałował.
Całowaliśmy się  kilka minut. I pewnie trwałoby to jeszcze dużej gdybym nie zobaczyła ognia na patelni..Oderwałam się od chłopaka, podbiegłam do gazówki, chwyciłam patelnie i nadstawiłam pod zimną wodę.
- Cholera. Moja jajecznica ! Była dla ciebie  -krzyknął wkurzony Harry
Ja  oczywiście zaczęłam się śmiać. Co innego mogłam zrobić w tej sytuacji zrobić.
- Jeśli to coś pomoże to ci powiem, że i tak bym jej nie zjadła. - powiedziałam gdy już się troche uspokoiłam.
- Czemu ? Nie lubisz jak ci gotuje ?
- Lubię. Nawet uwielbiam, ale... po prostu nie mam dziś ochoty.
- Nie to nie.
Chłopak wziął się za zmywanie spalonej jajecznicy z patelni. Ja oparłam się o blat i obserwowałam go.
- O której jedziemy ? - spytałam, gdy przypomniałam sobie o tym, że już dziś wracamy do Londynu.
- W sumie to można by jak najszybciej. Wtedy jeszcze przed tym jak bym cię odwiózł do domu wstąpilibyśmy do mnie. Chłopacy chcą podobno ci coś powiedzieć.
- Chłopacy ? Mi ?
Zdziwiłam się trochę. Co chłopcy mogą chcieć mi powiedzieć.
- Louis dzwonił do mnie dziś rano. Mówił, że mamy jak najszybciej wrócić, bo oni nie mogą się doczekać, aż ci coś powiedzą. Szczerze to nie wiem o co im chodzi.
- No ja też nie, To co ? Pakujemy się ?
- Nie trzeba. Już nas spakowałem.
- Kiedy ?
- Rano jak spałaś. Ja obudziłem się już przed szóstą i nie mogłem zasnąć.
- No dobra. To chodź po te walizki.
Zabraliśmy swoje bagaże i udaliśmy się do samochodu. Spojrzałam jeszcze raz na domek w którym spędziłam dużo wspaniałych chwil i odjechaliśmy.

_________________________________________________________________________________
W końcu udało mi się dodać ten rozdział. Ostatnio nie mogę się skupić na pisaniu tego opowiadania, bo mam faze na Zarry'ego i zaczęłam nawet pisać jednopart o nich. Także pytanie do was. Lubicie ten bromance ? Czy wgl lubicie bromance ? Bo nie wiem czy dodawać tutaj ten jednopart ; )

piątek, 19 października 2012

Chapter Thirty

Wyszliśmy z domu trzymając się za ręcę. Wokól nie było widać nikogo. No, ale co się dziwić. W końcu to jedyny domek w okolicy. Same pola i lasy. Ale uwielbiam taką atmosfere. W końcu w takiej się wychowałam.
-  Prawo cxy lewo ? - zapytałam.
- Lewo.
Szliśmy cały cas rozmawiając i co jakiś czas całując się. Oczywiście nie zabrakło śmiechu. Po jakiś 2 kolometrach Hazza bez słowa usiadł na jakimś kamieniu przy drodze.
- Co ty odpierdzielasz ? - spytałam zdziwiona
-Zmęczyłem się. - odpowiedział, a ja wybuchłam śmiechem.
- A ja myślałam, że to ja mam słabą kondycje.
- Sugerujesz coś ?
- Niee. Wcale.
- Ścigamy się do temtego drzewa - pokazał na drzewo oddalone o jakieś dwieście metrów
Zanim zdążyłam odpowiedzieć on już biegł. No to ruszyłam zanim. No, ale w butach na obcasie nie było to załatwe... No więc, kiedy on był już na końcu to ja dopiero w połowie drogi.
- Mówiłaś coś o słabej kondycji ? - krzyknął.
Spokojnie i bez emocji podbiegłam do niego.
- Geniuszu ja mam buty na kilku centymetrowym obcasie. Jakim cudem mam biegać ?
- Nie wiesz jak się biega ? Musisz tak przebierać nogami. Prawa, lewa, prawa...
- Dostałeś już kiedyś porządnie w łeb ? Jeśli nie to niewiele ci brakuje. - przerwałam mu z groźnym wzrokiem.
- Też cię kocham, skarbie. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Odsunęłam się od niego i poszłam w strone sklepu.
- Idiota. - szepnęłam, gdy byłam już w bezpiecznej odległości od niego.
- Słyszałem ! - krzyknął i podbiegł do mnie.
Tym razem szliśmy w ciszy. Ale nie przeszkadzała mi ona w niczym. Widocznie nie potrzebowaliśmy słów, żeby się porozumieć. W końcu po długiej drodze dotarliśmy do typowego wiejskiego spożywczaga. No w końcu znajdowaliśmy się w jakiejś wsi. Weszliśmy do środka. W środku nie było ludzi. Dopiero, gdy podeszliśmy do lady z zaplecza wyszła jakaś blondynka. Na oko ponad dwadzieścia lat.
- Hazza !? Dawno cie tutaj nie było. - dziewcxzyna podbiegła do mojego chłopaka i rzuciła się mu na szyje.
- Miło cię widzieć Melanie. No troche czasu mineło kiedy tu ostatnio byłem.
- Troche ? Ostatni raz byłeś tu w czerwcu. A przypominam ci, że jest końcówka listopada. - zaśmiała się po czym cicho szepnęła Harry'emu do ucha - Kolejna dziewczyna na jeden weekend, którą tu przywiozłeś ?
Chyba specjalmnie powiedziała to tak głośno, żebym słyszała. Już jej nie lubię. No nie powiem, że, mnie to nie zabolało. I pewnie byłabym zła na Harry'ego gdyby nie to co potem powiedział.
- Nie. Zrozumialem, że te zmienianie dziewczyn jest bez sensu jak tylko poznałem Milene. Zmieniła mnie. Teraz mam zamiar być z nią do końca mojego życie i dłużej.
To było słodkie. Uśmiechnęłam się szczerze i poierwszy raz od wejście do sklepu zabrałam głos.
- Moglibyśmy coś kupić ? Przyszliśmy tu po to, a nie na jakieś pogawędki.
- Oczywiście - odpowiedziała sucho Melanie.
Dziwie się, że Hazza zadaje się z taką dziewczyną jak ona. Jest jakaś taka sztywna i... zimna ? To chyba dobra słowo. Kupiliśmy trzy paczki chipsów, dwie butelki coli, paczkę gum do żucia, żelki i dwadzieścia piw. W sumie to nie wiem kto wypije te piwa. Harry zapłacił i pożegnał się z Mel. Oczywiście nie odbyło się bez tekstów typu " Zadzwoń. Masz mój numer telefonu " albo " Mam nadzieje, że się niedługo spotkamy ". Jak na moje to ta dziewczyna próbowała poderwać Lokowatego i to jeszcze na moich oczach. Nie ma za grosz wstydu. W końcu wyszliśmy z tego sklepu. Droga powrotna minęła nam na spokojnej rozmowie. Gdy doszliśmy to myślałam, że mi ręce odpadną. Na, a co miał powiedzieć Harry, który niósł dużo większą częśc zakupów. Odłożyliśmy zakupy i udaliśmy się do salonu na odpoczynek. Nawet nie chciało nam się zdejmować butów.
- Padam - powiedziałam rzucając się na kanapę.
- I kto tu ma słabą kondycje ? - zaśmiał się mój chłopak
- Spadaj. Widać po tobie, że też jesteś zmęczony.
- I tu masz rację. - usiadł obok mnie.
- Mogliśmy jechać samochodem.
- Mogliśmy.
- Nie słuchaj się mnie nigdy więcej. - powiedziałam w żartach.
- No skoro sobie życzysz.- odpowiedział Harry
- Weź mi przynieś sok, bo mi się chce pić.
- Nie.
- Czemu ?
- Bo miałem się ciebie nie słuchać.
- Ale z ciebie ciołek.
- To twoje zdanie.
- Coś ty się taki mądry zrobił ?
- Ja taki jestem od urodzenia. Tylko ty tego nie zauważyłaś. - powiedział i poleciał do kuchni.
Podejrzewam, że chyba po sok, bo usłyszałam dźwięk szkła. Po chwili mój chłopak wrócił z dwoma szklankami soku pomarańczowego.
___________________________________________________________________________________

No i dobiliśmy do trzydziestki ;D Szczerz to się nie spodziewałam, że zajdę tak daleko. Znając moje lenistwo, podejrzewałam, że napisze do max. dziesięciu rozdziałów, a potem mi się znudzi.  No, ale myliłam się. Niby mnie czasami wkurzacie małą ilością komentarzy, ale za nic w świecie nie przestałabym pisać. Nie teraz. Kiedyś napewno, ale nie jestem jeszcze gotowa. Zrozumiałam to dziś. Za bardzo przywiązałam się do tego opowiadania. Ja wogóle jestem taka, że do wszystkiego się szybko przywiązuje. Dobra już nie zanudzam ;D Mam nadzieje, że skomentujecie ten szczególny rozdział, kórym rozpoczynamy czwartą dziesiątke ?  <3

poniedziałek, 8 października 2012

Chapter Twenty-Nine

Obudziłam się wtulona w tors mojego chłopaka. On jeszcze słodko spał. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wysunęłam powoli obie nogi spod kołdry i na palcach udałam się do łazienki po drodze zabierając ciuchy.  Umyłam zęby, włosy rozczesałam i spięłam w koka. Założyłam przygotowane wcześniej ubrania. Nałożyłam jeszcze lekki makijaż i byłam gotowa. Gdy wróciłam do  pokoju Harry nadal słodko spał. Nie chciałam go budzić. Niech się chłopak wyśpi. W końcu ostatnio pewnie miał dużo wywiadów na temat nowej płyty i jest zmęczony. Teraz ja mu jeszcze dokładam problemy na głowę. Poszłam do kuchni, żeby zrobić śniadanie. Tym razem padło na naleśniki z czekoladą i dżemem. Przygotowałam wszystkie składniki i zmiksowałam je. Ciasto wydawało się być idealne. Zdziwiło mnie to, bo nie jestem mistrzynią w gotowaniu. Usmażyłam wszystkie ciasto. Teraz stał przede mną cały talerz naleśników. Ciekawe kto to wszystko zje. Nakryłam do stołu i już zamierzałam iść budzić Hazze, gdy ten pojawił się w drzwiach. Całkowicie ubrany.
- Mmm poczułem zapachy i się obudziłem. Co tak pachnie ? - spytał
- Naleśniki. No, ale serio ? Chcesz mi jakiś kit o wspaniałych zapachach wciskać ?
- No dobra. Mikser mnie obudził.
- Nie można tak odrazu ?
- No, ale zapachy też ładne.
-Tak tak wiem.
Chłopak podszedł do mnie i pocałował.
- Mam rozumieć, że to nasze dzisiejsze śniadanie ? - zapytał.
- Niee. Sam sb zrób.
- No dobra.
Podszedł do lodówki i miał zamiar coś wyjmować.
- Żartowałam idioto.
- Ja ? Idiotą ? Uciekaj póki możesz.
Zabrzmiało to dosyć groźnie więc wyminęłam zręcznie Hazze i uciekłam do salonu. On spokojnym krokiem poszedł za mną. Na jego twarzy widać było chytry uśmieszek. Co on ma zamiar ze mną zrobić ? Wtedy się zaczęło. Ruszył na mnie, a ja uciekałam wokół kanapy. Trwało by to bez końca gdybym nie przewaliła się o en przeklęty dywan. Upadłam z hukiem na podłogę. Poczułam ból w prawej nodze. Harry położył się na mnie tak, że praktycznie stykaliśmy się twarzami.
- I co ja mam z tobą zrobić ? - zapytał.
- Pomóc wstać ?
- Tak jeszcze będę ci pomagał za to, że nazwałaś mnie idiotą ?
- Przepraszam.
- Pff. Mówić to ja też potrafię.
- No to co mam zrobić ?
- Ty już dobrze wiesz.
- Niee. - pokręciłam głową.
Stało się to czego najbardziej się obawiałam. Ten bezczelny dupek zaczął mnie łaskotać. Ale i tak go kocham.
- Hahah. Przestań. Wiem co mam zrobić ! - wydusiłam przez śmiech
Zrobił to o co prosiłam i spojrzał mi głęboko w oczy. Utonęłam w jego zielonych tęczówkach.
- To co miałaś zrobić ?
Wybudziłam się z transu i wpiłam w jego usta. Całowaliśmy się dosyć długo. Czy muszę mówić, że było wspaniale ? To chyba oczywiste. Żadne z nas nie kończyłoby tego pocałunku, gdyby nie to, że Harry nagle zrobił się ciężki. Oderwałam się od niego.
- Dobra masz co chciałeś, a teraz złaź, bo jesteś ciężki idioto.
- Doigrasz się dzisiaj kochanie.
Zaśmiałam się tylko, a mój chłopak zszedł ze mnie. Wstałam i wtedy wszystko mi się przypomniało. To co działo się wczoraj. Śmierć ojca. Znowu humor mi się popsuł. Dziwie się sobie, że zapomniałam o tym na ten jeden poranek. Chociaż właściwie to dobrze. Oderwałam się od tego wszystkiego chociaż na chwilę. Hazza  chyba domyślił się o czym myślę, bo przytulił mnie. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Staliśmy tak chwile.
- Chodź, bo twoje pyszne naleśniki wystygną.
Odsunęłam się od Harry'ego i poszłam do kuchni. Styles oczywiście za mną. Usiadłam do stołu, a on na przeciwko mnie. Zjadłam trzy naleśniki z czekoladą, a byłam całkowicie pełna. Ciekawa jestem kto zje resztę, bo wątpię, żeby Harry dał radę. Umyłam starannie talerz. Harry też już skończył jeść. No, ale zamiast posprzątać po sobie to poszedł. Co za dziecko... Oczywiście ja odwaliłam robotę za niego. Gdy w końcu doszłam do sypialni lokowaty siedział na laptopie. Po co on brał tu laptopa ? Wydawało mi się, że jedziemy tutaj, żeby spędzić więcej czasu razem. No i żebym zapomniała. Co nie będzie łatwe i nie nastąpi szybko. Położyłam się obok niego i zastanawiałam się co będziemy dzisiaj robić. Pewnie jakiś dłuższy spacer i oczywiście mecz. W końcu dzisiaj gra Manchester United. Przydałoby się coś na zagryzkę. Ciekawe jak daleko jest do jakiegoś sklepu.
- Jest tu gdzieś w pobliżu sklep ? - zapytałam
- Za jakieś 3 kilometry.
- No to świetnie. Idziemy.
- Pieszo ? Dobrze się czujesz ? Mamy samochód. No i po co ci sklep ?
- Przez to co się stało staram się ograniczyć jazdę samochodem, a sklep jest nam potrzebny do meczu.
- Jakiego meczu ? Nie chce cię martwić, ale w sklepie nie ma telewizora. To spożywczy. A tak wgl to mamy już jeden w salonie.
- Menchester gra ! A niby z ciebie taki wielki fan...
- No dobra, ale nadal nie rozumiem po co chcesz iść do sklepu po telewizor, którego zresztą tam nie ma. Na pocieszenie ci powiem, że mamy tutaj jeden. I to nawet z satelitą.
- Serio jesteś taki głupi czy tylko udajesz ? Co to za mecz bez czipsów i porządnego picia ?
- Aaaa. Już rozumiem. I nie jestem głupi, ani nie udaje. A co masz na myśli mówiąc porządne picie ?
- No jakieś piwko.
- A wiesz, że jesteś niepełnoletnia i ci nie sprzedadzą ?
- A wiesz, że cię kocham i mi je kupisz ? - uśmiechnęłam się słodko.
- A wiesz, że tu masz racje ?
- Wiem.
Wybuchnęliśmy śmiechem oboje.  Te nasze inteligentne rozmowy. Harry'emu aż laptop spadł z kolan. On spanikowany podniósł go i zaczął sprawdzać czy wszystko działa, a ja się nadal śmiałam. Nawet nie wiem z czego. Powodów było wiele. Choćby mina Hazzy, gdy spadł mu komputer.
- To co ? Idziemy teraz ? Będziemy mieli to z głowy. - zapytałam.
- Okey. - odpowiedział Styles.
_________________________________________________________________________________

Taki słodki rozdział z kawałkami smutku <3 Mam nadzieje, że się podobał. Nadal jeszcze nie podjęłam decyzji czy skończyć bloga czy nie. W sumie to komentarzy nie ma najwięcej i czyta to mało osób, ale ja nie umiem sobie wyobrazić rozstania z bohaterami tego opowiadania. Także naprawdę nie wiem co zrobię... Póki co scieszcie się nowym rozdziałem, bo nie mam pojęcia kiedy kolejny ^^

niedziela, 30 września 2012

Chapter Twenty-Eight

Nawet nie zauważyłam kiedy Harry wrócił spowrotem.
-Szybki jesteś - powiedziałam,gdy wsiadał do samochodu.
- Szybki ? Nie było mnie dobre 40 miunt. Zagadałem się z Lou.
Byłam taka zamyślona, że nie zauważyłam kiedy upłyneło tyle czasu.
- Możliwe. Zamyśliłam się.
- Często się zamyślasz.
Nie odpowiedziałam nic tylko ponownie wbiłam wzrok w szybe. Całą drogę milczeliśmy. Harry już chyba zauważył, że nie chce z nim rozmawiać. Po prostu muszę być sama. A może powinnam sama wyjechać ? Wybiłam sobie tą myśl z głowy. Załamałabym się do końca. Cały czaspatrzałam za okno. Po jakimś czasie dojechaliśmy. Nie wiem czy to było kilka minut czy godzin. Po prostu straciłam poczucie czasu.
- Jesteśmy - usłyszałam głos Harry'ego
Rozejrzałam się po okolicy. Byliśmy na jakimś pustkowiu. Przed nami był mały domek jednopiętrowy. Wokół było dosyć dużo drzew za którymi ujrzałam małe jeziorko. Wspaniałe miejsce do przemyśleń.
- Ładnie tu. - stwierdziłam.
- Ciesze się, że ci się podoba.
Chłopak zamknął samochód i skierowaliśmy się w strone domku. Harry otworzył drzwi kluczem, który wyjął z kieszeni. Weszliśmy do środka. Chyba znajdowaliśmy się w salonie. W kącie wisiała plazma, a naprzeciwko stała beżowa kanapa. Na środku stał stół i krzesła. Też beżowe.  Do tego kilka obrazów, gustowne firanki i jakieś kwiatki.
- Podoba ci się salon ?
- Jest wspaniały.
- Ma jeszcze kuchnie, sypialnie i łazienke.
- Obejrzymy później. Chodźmy się przejść.
- Skoro chcesz.
Odłożył torby na kanape i schował telefon do kieszeni. Wział mnie za ręke i wyszliśmy. Poczekałam przy furtce, a Harry szybko zamknął dom.  Po chwili do mnie doszedł.
- Chodźmy nad jezioro. - zaproponowałam
- Dobra.
Skierowaliśmy się w strone wcześniej wspomnianego miejsca. Gdy doszliśmy na miejsce zaniemówiłam. Niby zwykłe jeziorko z małym pomostem i plażą, ale mi wydawało się tu magicznie. Harry chyba mnie zna lepiej niż myślałam. W końcu gdyby mnie nie znał nie wiedziałby, że potrzebuje odpoczynku akurat w takim miejscu. Usiedliśmy na pomoście. Wtuliłam się w mojego chłopaka.
- Dziękuje, że mnie tu zabrałeś. Wspaniałe miejsce na oderwanie się od świata.
- Nie masz za co dziękować. To normalne, że chce ci pomóc - przytulił mnie mocniej.
- Kocham cię - wyznałam swoje uczucia
- Ja cb też słonko. - odpowiedział Harry, a następnie pocałował mnie w czoło.
W tej chwili nczułam jakby wszystkie problemy zniknęły. Jakbyśmy byli sami na świecie. Tylko ja i on. Szczerze to pasowałaby mi taka wersja.
- Często tu przyjeżdżasz ? - zapytałam
- Tylko czasami. Nie mam na to czasu.
- Ja gdybym mogła spędzałabym tu każdą wolną chwile.
- Teraz tak mówisz. Później zaczęłoby ci się nudzić.
- Możliwe.
- Boje się lecieć do Polski na ten pogrzeb. Boje się, że tego nie wytrzymam. - odezwałam się po chwili milczenia.
- Jeśli to co pomoże to mogę jechać z tobą.
-  Nie masz żadnych koncertów ? Ani nic w tym stylu ?
- Mam wywiad i podpisywanie, ale chłopacy dadzą sobie radę bezemnie.
- Nie musisz rezygnować z tego dla mnie.
- Dla ciebię to ja móglbym nawet odejść z zespołu.
- Ale tego nie zrobisz !
- No narazie nie.
- Naprawdę chcesz ze mną jechać ?
- Jeśli to sprawi, że będziesz się mniej bać.
- Jesteś wspaniały.
- Wiem.
- I skromny.
- To też wiem.
Zaśmiałam się lekko. Dzisiaj dowiedziałam się o śmierci ojca, a już się uśmiecham. I to wszystko dzięki jednemu człowiekowi, którego tak bardzo kocham. Nad jeziorem siedzieliśmy jeszcze około dwie godiny. Dopiero, gdy zaczęło się ściemniać wróciliśmy do domku.
- Gdzie sypialnia ? - zapytałam.
Nie wiedziałam w którą strone iść. W końcu nie znałam rozmieszczenia domku,
- Drzwi na prawo za kuchnią.
Skierowałam się tam, a Harry poszedł do łazienki. Wyjełam z plecaka dresowe spodnie i za dużą koszulke. W domku nie było ogrzewania więc jeśli spałabym w mojej cieniutkiej piżamie skończyłoby się to chorobą. A tego nie chciałam. Wyjełam jeszcze kosmetyczke i skierowałam się do łazienki. Niestety była nadal zajęta przez Hazze.
- Wyłaź już. Ile można w łazience siedzieć ? - mówiłam przez drzwi.
- Weszłem tu 5 minut temu ! - bronił się mój chłopak.
- I siedzisz o 5 minut za dużo. A tak wogóle to nie mówi się weszłem tylko wszedłem.
- Jak ci tak zależy to wchodź.
W sumie co mi szkodzi. Otworzyłam drzwi. Takiego widoku się nie spodziewałam. Hazza stał przed lustrem w samym ręczinku i rozczesywał swoje mokre włosy moją szczotką.
- Szukałam wszędzie tej szczotki! Skąd ją masz ?
- Ja tu stoje przed tobą prawie nagi, a ty zwracasz uwage na jakąś durną szczotke ? - podszedł do mnie.
- To moja ulubiona ! Pytam się kolejny raz skąd ją masz ?
- Zostawiłaś, gdy nocowałaś u nas. I jak wogóle można mieć ulubioną szczotke do włosów ?
- Widocznie można.
- Jesteś dziwna.
- Jestem jaka jestem, a jak ci się coś nie podoba to zerwij ze mną. Ale najpierw wyjdź z tej cholernej łazienki, bo chce się ubrać !
Hazza był chyba troche zdziwiony moim wybuchem. Jak mu się coś nie podoba to niech mnie zostawi. Ja się zmieniać nie będę. Chociaż w sumie nie wyobrażam sobię tego żebyśmy mieli się rozstać. No, ale to nie zmienia faktu, że jestem na niego wkurzona. Wziełam szybki prysznic. Ubrałam się w przogotowane wcześniej ciuchy. Rozczesałam swoje włosy i wróciłam do pokoju. Harry leżał na łóżku i bawił się telefonem. Był w dresach i koszulce. Mimo, że było jeszcze wcześnie postanowiłam iść spać. Ułożyłam się wygodnie na łóżku. Po chwili poczułam, że mój chłopak mnie obejmuje. Chyba zapoomniał, że jestem na niego zła. Zdjęłam jego rękę i miałam zamiar położyć się spać.
- O co ty jesteś wkurzona ? - zapytał.
Właściwie o co ? Sama nie wiedziałam.
- O to że...
- I widzisz ? Sama nawet nie wiesz.
- No dobra nie wiem ! Zadowolony ?
- I to bardzo.
Westchnęłam tylko i ponownie próbowałam zasnąć. Chłopak ponownie mnie przytulił. Tym razem nie protestowałam.
___________________________________________________________________________________
Jest rozdział. Zastanawiam się czy nie jeden z ostatnich. Wiele razy wspominałam o zakończeniu bloga, ale teraz mówię poważnie. Komentarzy zamiast przybywać to ubywa. Kiedyś było nawet 11, a teraz ledwo do 5 dobijacie. Następny będzie jak napisze <3